Tusk słusznie poirytowany
Premier Tusk ma problem z marszałkiem Hołownią. Niby nic nowego, ale zmieniła się mocno sytuacja. Hołownia dał się namówić Bielanowi na spotkanie z Kaczyńskim i upiera się, że głosowanie razem z trumpistowską opozycją to tylko kwestia proceduralna. Nie, to zawsze przede wszystkim kwestia polityczna.
Gdy koalicjant głosuje razem z opozycją, wysyła jasny sygnał, że może opuścić koalicję rządową. Gdy zamiast sam kandydować na przewodniczącego swojej partii, popiera kandydaturę skonfliktowanej z premierem polityczki, wzmacnia wrażenie, że nie zależy mu na sterowności koalicji.
Gra Hołowni polega na wykorzystywaniu osłabionej po wygranej Nawrockiego pozycji Tuska: jeśli się nie dogadamy na moich warunkach, zabiorę moich ministrów z twojego rządu i moje szable z Sejmu.
Na tym nienazwanym wprost szantażu Hołownia na razie jedzie bez żenady, a Tusk dotąd mu na to pozwala, aby szantaż się nie ziścił, doprowadzając do kryzysu rządowego. Tusk gra jak mąż stanu, Hołownia jak politykier, który nauczył się najbardziej prymitywnych sztuczek – intryg i szantaży. Tym razem jednak Tusk publicznie wyraził irytację wistami swego koalicjanta.
Ma świętą rację: Hołownia nie widzi albo udaje, że nie widzi, w co gra Nawrocki. Zachowuje się, jakby już działała jego wymarzona nowa konstytucja, instalująca w Polsce system prezydencki, w którym prezydent jest de facto – albo z mocy nowej konstytucji – nie tylko głową państwa, ale i szefem rządu, odpowiedzialnym przed Bogiem i historią, a niekoniecznie przed wyborcami.
To nie jest tak, że Tusk nie ma jak zdyscyplinować koalicjanta, który robi mu polityczne kuku. Wystarczy „męska” rozmowa w cztery oczy lub w otoczeniu wierchuszek wszystkich stronnictw koalicyjnych. Wybór formuły należy do premiera.
Pod tym względem pozycja Tuska jest silniejsza, choćby w świetle sondażowego zjazdu Polski 2050. Wybór Hołowni jest prosty: albo zostaje w drużynie i kończy swoje solowe rajdy, albo staje przed opinią publiczną w prawdzie. Mówi, do kogo jest mu dziś bliżej: do koalicji czy opozycji.
Jeśli do opozycji, niech ma odwagę wziąć odpowiedzialność za upadek koalicji demokratycznej i powrót do władzy nacjonalistyczno-klerykalnej prawicy i wszystkie tego konsekwencje dla Polski.
Komentarze
Ma Pan 100% racji.
Hołowania gra ,,na siebie”. Tusk w pewnym sensie jest spełniony życiowo. Był premierem, zajmował najwyższe stanowiska w ponad narodowej strukturze jaką jest UE, spotykał się i grał z największymi. Odzyskał stanowisko premiera, ratując Polskę przed umocnieniem systemu PiS (Zobaczymy czy to nie jest tylko przerywnik podobny do kadencji J. Bidena w głębszym procesie). Gdyby chciał to mógłby sobie spożywać frukta europejskiej emerytury, od czasu do czasu odganiając się pisim kundlom z prokuratury, zamiast użerać się obesrańcami pokroju Hołowni czy peeselowców. Dlaczego używam takiego brzydkiego słowa? Bo ich horyzont myślowy sięga takiego właśnie pułapu. Już się łaszą ,,na zaś” do PiSu. Bo dla PiS koalicja z Konfederacją, partią ,,młodych”, dynamiczną, może być śmiertelnie groźna. PiS to zużyte medialnie ,,ryje”, ze sporym bagażem brudu, a Konfabulacja jest ,,świeża” Może się okazać, że taki zjadacz politycznych przystawek jak Prezes może połamać sobie zęby na niej. Dlatego po ewentualnym zwycięstwie wyborczym taki ,,składzik” jak PSL/H, politycznych pieczeniarzy i załatwiaczy, może być jak dla PiSu jak znalazł.
Temu służy poparcie wynaturzonej ustawy o obowiązkowym nauczaniu religii/etyki w szkołach. (Już to widzę: objaśnij kantowski imperatyw moralny vs. ,,Jestem-byłem-mam” + pokolorowanie Jezuska). Może kler oszczędzi gumofilców ,,w powiecie” w swoim co niedzielnym ,,nałuczaniu”?
Dla Hołowni sprawa jest równie prosta: jak nie polityka to co? Znowu wygłaszanie ,,otwartych” religijnie dykteryjek w śniadaniówce? On – aspirujący do prezydentury? Osoba nr 3 w państwie? Może konferansjerka w ,,TzG”… Jest zbyt młody i posmakował władzy (a to ponoć najsilniejszy narkotyk) by tak zwyczsjnie wrócić to celebryctwa. Jak wiemy tytuł w Polsce idzie za człowiekiem nawet po skończeniu pełnienia funkcji i co? ,,A teraz pan marszałek Hołownia ogłosi która para odpadła po tym programie” Brzmi jak czyste szyderstwo.
Parafrazując wypowiedź głównego protagonisty z ,,1670″ Jana Pawła: zawsze aplikuj na stanowiska trochę powyżej swoich kwalifikacji. Pan marszałek ewidentnie wziął udział w zabawie dla dużych chłopców i cóż…jest trochę za krótki na tak poważną robotę*.
Nie neguję przy tym, że jego największym osiągnięciem i ZASŁUGĄ jest wynik wyborczy z 2023 bo to uratowało nas przed 3 kadencją PiSu
Niestety, polityczki i politycy chcą przeważnie coś ugrać, jak się wyrażają. Najgorsze ze również wybroczynie i wyborcy postrzegają politykę jako grę i cieszą się z zamiarów wybranych, którzy moga lub powinni nawet coś ugrać, bądź w Unii, bądź w USA, Ukrainie ….Taka narracja jest conajmniej irytująca, bo polityka nie jest przede wszystkim gra. Do tego w maskach karnawałowych. Jest owa narracja też naiwna, bo niesie infantylny zapach gry pod trzepakiem. Więc Hołownia nie jest tu nikim nowym, chociaż promował się na „nowość“, obecnie jednak wychodzi z niego jesienny, przeceniony produkt średniej jakości. Nie ma się z czego cieszyć, bo po następnych przegranych wyborach Europa nam odjedzie. Wrócą natomiast pisowe upiory i matactwa, również finansowe.
Jestem gotowa się założyć:))) W najbliższych wyborach Hołownia jedynką na liście PiS
@AS
Z tego co prasa doniosła parę dni temu, Donald Trump miał powiedzieć:
„Dzięki czasowi, cierpliwości i wsparciu finansowemu Europy, a w szczególności NATO, pierwotne granice, od których zaczęła się ta wojna, stają się realną opcją”.
Nikt nie wspomina dokładności owych ‚pierwotnych granic’ w momencie rozpoczęcia wojny Rosji z Ukraina kilka lat temu. Rozchodzi sie o Donbas i okolice, oraz o Krym.
Hółownia to klasyczna ,, nędza ludzka” od urszczaka…
Oburzenie słuszne – ale tylko w tym sensie, że Hołownia obecnie reprezentuje mikre poparcie społeczne. Utracił je będąc w swoim czasie podch…szczym Donalda Tuska i elektorat uciekł mu częściowo zasilając KO, ale w podstawowej masie Konfederację.
W efekcie nie reprezentując obecnie prawie nikogo gra o pozycję i przyszłość polityczną i zachowanie resztek, które pozwolą mu przetrwać. I tylko dlatego można go potępiać, a nie dlatego, że nie gra tak jak mu Donaldinho zagra. Grał tak wcześniej i stracił wiarygodność w oczach ludzi, którzy go popierali. I proszę nie żartować – te męskie rozmowy czy jakieś popisy na forum koalicji nic nie dadzą. Z prostego względu – bez Hołowni, nawet okrojonego ten rząd się nie utrzyma.
Ergo – jeden wart drugiego. Obydwaj panowie grają w swoją gierkę. Jeden o polityczny byt, drugi o utrzymanie władzy i kupienie czasu.
Od ponad roku wpłacałem co miesiąc na organizację charytatywną Hołowni; teraz koniec.
Hołownia nie otrząsnął się po swojej klęsce w wyborach prezydenckich i prawdopodobnie będzie tak miotał się dopóki zostanie w obecnej koalicji rządzącej .
Do tego dochodzi PSL , któremu też ufać nie można. Tak więc obecna koalicji będzie dalej dogorywać w wielkich bólach, bo jeszcze nikt nie ma odwagi aby ją zerwać. Politycznie nie wróży to jakichś wielkich osiągnięć, a jednym celem coraz bardziej staje się ochrona Polski przed PiS em.
@chassepot
Nie jeden wart drugiego, tak może pisać tylko skrajny lewak lub prawak, tylko gra warta świeczki. Wóz albo przewóz: Polska trumpisty Nawrockiego lub centrowa Tuska. Takie są realnie opcje na dzisiaj. Nawrocki nie spadł z nieba, jest produktem zmanipulowanej kampanii PR, ale na Trzaskowskiego też głosowało 10 mln. Polska albo będzie lojalnym partnerem UE, albo Nawrocki wepchnie ją do zagrody Ficy i Orbana, a stamtąd już niedaleko do Polexitu i nowego traktatu o przyjaźni i współpracy z Braćmi Moskalami. Na tym tle budująco wypada maleńka Mołodowa.
Jestem pod wrazeniem dojrzałosci społeczeństwa mołdawskiego. Wcześniej rumuńskiego tez.
Wygląda na to, że Szymuś to nie tyle politykier, co zwykły sprzedawczyk, wg Onetu „od kilku miesięcy prowadzi starania o posadę komisarza ONZ w Genewie”, stąd zbliżenie do Kaczyńskiego i Nawrockiego.
Co tam Polska, teraz Genewę Szymuś będzie ubogacał swoim blaskiem, bo przecież nie kompetencjami niestety.
@Adam Szostkiewicz
Z Pańskiego punktu widzenia na pewno, a skoro Pan operuje etykietkami to pozwolę sobie i ja:
Jedyną obietnicą wyborczą jaką dowozi KO jest nie dopuszczenie PIS-u do władzy. 30% wyborców, w tym Panu to wystarczy. Reszcie na szczęście nie. Ta reszta ma nieco inną od Pańskiej optyki we wszystkich kwestiach, które Pan wymienił:
1/ kampania Rafała Trzaskowskiego była równie zmanipulowana – próbował przy pomocy sprzyjającej mu TVP kontrolowanej przez jego obóz polityczny zająć pole position w Końskich tylko namieszał mu Hołownia i otworzył drzwi dla Mentzena, Zandberga i Stanowskiego; te ostatnie nazwisko jest o tyle istotne, że KO który tak zaciekle walczył o TVP nie jest w stanie kontrolować internetu;
2/ nie ma żadnego albo-albo; lojalność wobec UE nie jest żadną zaletą; nastroje społeczne (poza tymi 30% pt. „byle nie PIS”) są takie, że Polska nie jest brzydką panną na wydaniu, ani petentem i nie ma żadnego obowiązku przyjmować dyktatu UE, tylko w ramach tejże Unii walczyć o swoje interesy; nie trzeba być skrajnym prawakiem czy lewakiem by wiedzieć, że świat bez narodów i religii jest mrzonką; Rafał Trzaskowski jest postrzegany w tej grupie jako osoba, która najpierw jest światowcem i Europejczykiem, a Polakiem przy okazji – ta bezwarunkowa lojalność wobec UE jest tym co do niego zniechęca;
3/ porównania do Mołdowy są po prostu śmieszne – ten kraj stoi tam gdzie Polska stała gdzieś tak około 1990 roku. Inne potrzeby, inne nastroje i inne wyzwania;
4/ zamiast być Kassandrą może lepiej byłoby, gdyby obóz liberalny zweryfikował swoje poglądy, bo obecnie traci swe pozycje na wszystkich frontach.
Platforma przegrywa bo mentalnie została w latach 90-tych. Nie wygrała samodzielnie żadnych wyborów od 2011 r., wybory w 2023 stworzyły przypadkową koalicję, której więzy są niezwykle słabe; Nie stać jej nawet na wprowadzenie zakazy sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych w Warszawie, bo państwo radni żyją w świecie z lat 80-tych i 90-tych i myślą o melinach, albo uważają, że ideowo niedopuszczalne jest ograniczanie kosztów społecznych poprzez ograniczenie zysków z działalności gospodarczej. Ten ostatni motyw wybrzmiewa też w pochwale nieograniczonej imigracji.
trochę się pospieszyłam, a nie ma opcji edycji, oczywiście chce ubogacać.
Strategia przyjęta przez Nawrockiego (za wiedzą i aprobatą PiS) jest prosta jak konstrukcja cepa – ustawy rządowe wetuję a w ich miejsce (dla rozwiązania problemu) zgłaszam własne (czytaj – wyciągnięte z szuflad PiS), które rządząca większość MUSI przyjąć by problem rozwiązać. W tej sytuacji można (propagandowo i zgodnie z prawdą) mówić o braku sprawczości rządu – to JA (w domyśle PiS) rozwiązuję problemy z którymi rząd sobie nie radzi. Strategia – po prostu samograj przed wyborami w 2027r. Politykom, którzy tego nie widzą (dotyczy to nie tylko Hołowni) proponuję by (za radą Marszałka Piłsudskiego) poszli „kury szczać prowadzać”.
Szanowny Gospodarzu: napisał Pan do @chassepot,że:” Nie jeden wart drugiego, tak może pisać tylko skrajny lewak lub prawak,”.Ja sądzę, że taki pogląd nie nic wspólnego ani z lewactwem, ani z prawactwem, ani z żadną ideą , a jest ordynarnym cynizmem .Po co D.Tusk wrócił do polityki z pobytu w strukturach UE? Przecież był szanowany, osiągnął najwięcej z Polaków ambicjonalnie .Mógł spijać frukta ze swojego życiorysu itd. On jednak postanowił wrócić do tego polskiego bagienka, żeby ratować kraj i Polaków ,często przed nimi samymi. I teraz nieustannie użera się z z różnymi cwaniakami, który podkładają mu nogę. Polska bez Tuska byłaby już kilka lat temu w objęciach proputinowskiego Rydzyka ,Kaczyńskiego itd. miłujących system samodzierżawia. Ta część polskiego narodu, która tego nie widzi i nie rozumie, to po prostu durnie i sprzedawczyki za miskę ruskiego ryżu. Tuskowi należy się za życia pomnik za bezinteresowną walkę o dobro Polski. Byli w historii naszego narodu powstańcy tragiczni,byli tacy,którzy działali na rzecz pracy organicznej. Tusk do nich należy za życia. I znowu będzie następny Wyspiański pisał :”miałeś chamie,złoty róg”
Kalina Ja też jestem pod wrażeniem. Zarówno Rumuni jak i Mołdawcy doświadczyli błogosławieństw ” tyranii . Zarówno Czałczesku” jak i sowietskaja włast dali im po girach i znają smak tego ,,szczęścia”.
Co do p. Hołowni należy się spodziewać jego osoby na listach do P>E. z łaski PIS. Będzie to mozliwe JEDYNIE wtedy gdy Jarosuuaff dalej będzie Naczelnikiem Nowogrodzkiej W innym obrocie ,,spraw nowogrodzkich” skonsumują SZYMKA bez ketchupu.
@chassepot
Nie istnieje obóz liberalny, tylko demokratyczny, dla którego punktem odniesienia jest demokratycznie przyjęta konstytucja RP. Oczywiście, jest to obóz niejednolity, lecz pod przywództwem Tuska okazał się zdolny do odsunięcia od władzy obozu Kaczyńskiego. Za co Tuskowi należą się gratulacje, gdyż zmobilizował miliony świadome destrukcyjnych skutków obsesji i fiksacji Kaczyńskiego. Dziś po mniemanym zwycięstwie Nawrockiego nad Trzaskowskim obóz demokratyczny ma wciąż szanse wygrać wybory parlamentarne, byle Hołownia się opamiętał, a rząd Tuska się ogarnął, biorąc przykład z Sikorskiego, Żurka czy nowocześnie myślącej części PSL i Nowej Lewicy. Idzie czasem jak po grudzie, ale idzie, kto chce, może zapoznać się z ,,dowiezionymi’’ obietnicami wyborczymi koalicji 15 X i kolejnymi projektami ustaw. To, że sociale, a nawet część mediów jakościowych o tym nie piszą, nie znaczy, że rząd spoczął na laurach. Koalicyjny charakter rządu zwykle przedłuża realizację programu, a jednak zdarzają się udane koalicje. Przykładem może być wcześniejszy rząd PO/PSL. Z Mołodową niczego nie porównuję, tylko chwalę odporność części tamtejszego społeczeństwa na inspirowane z Rosji i prawicowych państw UE antyunijne ataki. Nie ma żadnego ,,dyktatu’’ UE. To slogan skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. W sytuacji zagrożenia agresją rosyjską i umywania rąk w tej sprawie przez administrację Trumpa Polska nie może wyzbyć się jedynych realnych sojuszników, jakich ma, czyli Unii. Gdyby był dyktat, prawica nie rozpisywałaby się tyle o rzekomym rozpadzie i kryzysie projektu europejskiego, a Putin nie wysyłałby dronów do UE. Trzeba być skrajnie uprzedzonym, by ignorować ogrom zmian cywilizacyjnych w Polsce dzięki naszemu członkostwu w UE i korzystaniu z jej funduszy. W jednym mogę się zgodzić: Hołownia storpedował debatę w Końskich i od tego momentu Trzaskowski wytracił impet. Co do posługiwania się internetami także, ale nie widzę w tym powodu do chwały, że dziś dzięki nim wygrywa się kampanie wyborcze, bo ceną jest cofnięcie się do epoki przedpiśmiennej, czyli faktyczne feudalne zniewolenie mas wyborczych.
Hołownia już błysnął i zgasł jak kapiszon na odpuście lub Sylwestrowy Odpał . Język Hołowni wydawał się zbyt wymędrkowany dla szeroko rozumianych K.. bardziej poważnie potraktował Mentzena. Oczywiście jako wroga nie do urobienia. Konfederastom śni się amerykańska militaryzacja społeczeństwa. Ostatni terrorystyczny atak na Kościółl Mormonów potyrzebowałby jak się zdaje obrońców typu Bakiewicz. z wysokim poziomem tzw Honoru”
W ameryce mają kłopot z nadmiarem coltów. Po ostatniej palbie i ofiarach krótki fragment z Interii.
,,Zgodnie z danymi Gun Violence Archive od stycznia do września 2025 roku w wyniku przestępstw z użyciem broni palnej w USA zginęło 6075 osób. Masowa strzelanina jest definiowana jako incydent, w którym co najmniej cztery osoby, z wyłączeniem sprawcy, zostały ranne lub zabite.
Dzięki Opatrzności Tusk nie ma jeszcze takich problemów.
@chassepot
29 września 2025
9:51
Platforma przegrywa…
Prosze spojzec na fakty (sondaze), kto wygrywa a kto przegrywa. I skorygowac swoje (niecne?) marzenia 😉
https://www.politico.eu/europe-poll-of-polls/poland
@Gospodarz
,,Co do posługiwania się internetami także, ale nie widzę w tym powodu do chwały, że dziś dzięki nim wygrywa się kampanie wyborcze”.
Mi też to się nie podoba ale co zrobić z tym faktem? Można to po olimpijsku ignorować i co wybory zgrzytać zębami albo nauczyć się grać w tą grę. Na razie K 15.10 gra idzie słabo.
Czasy gdy Krul w cuglach wygrwał w internrcie a potem przy urnach dostawał ,,solidne” 1,5% poparcia już dawno się skończyły. Niestety ,,prawda” internetów co raz bardziej znajduje swe odzwierciedlenie przy urnach wyborczych.
@volter
Skąd Pan wie, czy nie skumał się z jakimiś delfinami czy innymi infantami i książętami Walii…
Hołownia aplikuje na stanowisko wysokiego komisarza d/s uchodźców w ONZ. Przypomina mi to starania Dudy o posadę w jakiejś organizacji międzynarodowej. Cóż, ego większe niż kompetencje, skutek będzie taki sam jak i w przypadku Dudy.
@ Kalina Fakt . nie wiem. Ale do tego jest stanowczo zbyt ,,cienki”. Moze prędzej z potomkami Władców Tronu Obojga Sycylii… ew Króla Madagaskaru.
Zanim zacznie się nam znów podróżniczo-zawodowa kołomyja wybraliśmy się na film „Zamach na papieża“ (irytujący bufonadą wywiad z reżyserem w Polityce sprzed dwóch tygodni). Miałem pełną świadomość tego, kim jest Pasikowski i jakie filmy kręci, ale rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania. Aby nakręcić film, w którym siedemdziesięciokilkuletni Bogusław Linda znów odgrywa rolę panzerfausta to trzeba albo przyjąć konwencję parodii (kłania się Leslie Nielsen), albo świeżo obudzić się ze śpiączki, w którą zapadło się w latach 90 ubiegłego wieku. Film parodią niestety nie jest, chyba że tak głęboko zakamuflowaną, że aż trudną do odczytania. A podróże wehikułem czasu do lat (bardzo wczesnej) młodości – cóż, jeśli nawet twórcy mają z tego zabawę, to dla widza bywa to męczące, a momentami żenujące (choćby z uwagi na lejącą się wiadrami z ekranu mizoginię).
Nie mam nic przeciwko tzw. kinu gatunkowemu, tyle że – słowami Eklezjasty wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy (Koh 3:1). Tutaj wyznaczone są nawet dwie godziny, bo tyle trwa seans, ale nie udaje się uniknąć mielizn scenariuszowych. Mamy za to odhaczone obowiązkowe nawiązania do pedofilii w kościele, do antysemityzmu (’68) i wszelkich teorii spiskowych. A film w zasadzie nie traktuje o Wojtyłę, tylko (spoilerując nieco) o zamachu na Ali Ağcę.
chassepot
29 września 2025
9:51
…nie ma żadnego albo-albo; lojalność wobec UE nie jest żadną zaletą; nastroje społeczne (poza tymi 30% pt. „byle nie PIS”) są takie, że Polska nie jest brzydką panną na wydaniu, ani petentem i nie ma żadnego obowiązku przyjmować dyktatu UE, tylko w ramach tejże Unii walczyć o swoje interesy; nie trzeba być skrajnym prawakiem czy lewakiem by wiedzieć, że świat bez narodów i religii jest mrzonką; Rafał Trzaskowski jest postrzegany w tej grupie jako osoba, która najpierw jest światowcem i Europejczykiem, a Polakiem przy okazji – ta bezwarunkowa lojalność wobec UE jest tym co do niego zniechęca…
Mój komentarz
Propagowanie takich chwytliwych, sztampowych haseł o dyktacie UE wobec Polski, o świecie bez narodów, o Polaku przy okazji i bezwarunkowej lojalności do mitycznej Brukseli, jest wezwaniem do odrzucenia, a w drugim rzędzie wezwaniem do nienawiści, bo jakże to – mamy podlegać dyktatowi, mamy być lojalni wobec dyktatu, mamy nie być narodem, nie być Polakami?
– Nigdy na to się nie zgodzimy, precz z unijnym dyktatem.
To jest oczekiwana odpowiedź na lewackie, antynarodowe unijne knowania, która głośno wybrzmiewa w różnego rodzaju mediach dalekiej prawicy polskiej, w podkastach i niektórych komentarzach. także pod artykułami w onet.pl, wp.pol, interia.pl, i in.
TJ
Szanowny Gospodarzu: poruszyła mnie wypowiedź blogowicza „chassepot” w odpowiedzi na Pana felieton, stąd chciałem przekazać moje refleksje trochę ekstrapolujące obecną sytuację polityczną w Polsce. Chassepot pisze,że :lojalność wobec UE nie jest żadną zaletą; nastroje społeczne (poza tymi 30% pt. „byle nie PIS”) są takie, że Polska nie jest brzydką panną na wydaniu, ani petentem i nie ma żadnego obowiązku przyjmować dyktatu UE, tylko w ramach tejże Unii walczyć o swoje interesy; nie trzeba być skrajnym prawakiem czy lewakiem by wiedzieć, że świat bez narodów i religii jest mrzonką”;
Ostatnio byłem w woj. Podkarpackim na takim wielorodzinnym sentymentalnym spotkaniu i było trochę dyskusji również o sytuacji politycznej i o sytuacji w Polsce. Gdy ich pytałem, dlaczego tak nienawidzą UE, to ich zbiorcza odpowiedź była toczka w toczkę taka, jak dzisiejszy wpis chassepota. Czyli: nie do takiej Unii wstępowiliśmy, nie będzie nami Unia rządziła. Gdy stawiałem pytanie hipotetyczne, że może Unia ma też coś za paznokciami, chociaż Unia, to my,ale Polska nie może być samotna i nie może igrać z ogniem, to zapadało milczenie i ponowny pogląd, że :nie będzie taka Unia nami rządziła. Będąc tam i słuchając takich „argumentów’ antyunijnych brałem to na karb braku ogólnej wiedzy tych rozmówców i podatność na propagandę antyunijną sączoną od rana do wieczora z ambon i od PiSu. Dzisiaj czytam, że „chassepot-człowiek-było mnie było niewątpliwie wykształcony- mówi dokładnie to samo. Czyli nie jest to wypowiedź jakiegoś prostego chłopka-roztropka, który broni swojej chaty z kraju lasu. Jest to głos obozu, który chce za wszelką cenę zniechęcić Polaków do UE, czyli chce wystąpienia z tej wrednej Unii, ale głośno tego nie mówi, bo jeszcze się boi to głosić. Łatwo jest powiedzieć, że to idioci, ale niestety- to nie są idioci. Robią to i to głoszą w czystym interesie Putina, bo oni wiedzą, że Polska może być tylko przy Zachodzie, albo przy Rosji, jako „Królestwo kongresowe”. Innego rozwiązania obecnie nie ma.Trump może tylko z oddali pomachać biednej Polsce dłonią ze współczuciem, gdy Putin z duchowym wsparciem Rydzyka i rydzykopodobnym ludziom w PiSie zaprowadzi w Polsce ruski ład. Jak się taka postawa nazywa? Dla mnie jest to nowa Targowica, o której mówił i Stolnik i Scyzoryk. Jest czas tuż przedwojenny, czyli prawie nadzwyczajny. Sądzę, że najwyższy czas, żeby rząd zaczął rozprawiać się z takimi „Polakami”, którzy robią bezczelnie to,co robią. Oni dobrze wiedzą, że nie służy to Polsce. Oni dobrze wiedzą, że służy to im. Jutro może być już za późno
@handzia
Ta aplikacja wraz z listem Hołowni do niej dołączonym to jakaś kpina z jego partii i z funkcji, jaką jeszcze sprawuje. Ucieczka z polskiej polityki zamiast poważnej refleksji nad swoją w niej rolą. Na dodatek szanse są mikre. Obecny komisarz Grandi kończy swą drugą kadencję na tym stanowisku w grudniu br. Hołownia, gdyby ją miał objąć, musiałby wkrótce odejść z polityki i funkcji wicemarszałka. Dlatego widzę w tym zamiarze jakąś niedobrą dwuznaczność, jak zresztą w całej politycznej aktywności Hołowni. Można to jednak i tak interpretować, że pośrednio przyznaje się on do porażki w tej dziedzinie. Gdyby to przyznał uczciwie i otwarcie, to by zarobił u mnie plus.
@babilas
Proszę szanować zasady blogowe, ale ponieważ temat filmu jest ciekawy, to niech będzie, choć w istocie post nadaje się do działu recenzji filmowych. Powracanie do tematu zamachu na JP2, do dziś nie do końca wyjaśnionego, mnie nie przeszkadza, zobaczymy, jak zareaguje publiczność.
Adam Szostkiewicz
29 września 2025
14:44
Hołownia musiałby być człowiekiem honoru, żeby zachować się przyzwoicie.
Zachowuje się jak koń trojański katobolszewii.
Produkt marketingowy rodem z „1670” robiący wszystko, żeby Polska nie zwariowała z normalności.
Spodziewam się po nim wszystkiego najgorszego.
@volter
Miałam na myśli jakichś aspirujących do tronu po Kaczyńskim
@Adam Szostkiewicz
29 września
Godz14.44
Gdy Hołownia zaczynał swoją karierę polityczną i wiele osób widziało w nim powiew świeżości w polskiej polityce, pozwoliłam sobie napisać, tu, na tym blogu, że dla mnie Hołownia to taki kwiat jednej nocy. Wróżka nie jestem ale się sprawdziło.
Pięknie zakwitł i szybko zwiędł. Wzbudził nadzieję na coś nowego, coś lepszego w polskiej polityce. Kończy paskudnie, jak jak szczur uciekający z tonącego okrętu. Projekt Polska 2050 rozłazi się w szwach, prognozy wyborcze szorują po dnie więc elokwentny Szymon ucichł i pilnie szuka tratwy ratunkowej. Wcale się nie zdziwię gdy tą tratwę okaże się miejsce na liście wyborczej PiS. Kredyty trzeba spłacać, kręgosłup ma giętki, no i pecunia non olet.
Jeszcze coś nie na temat, za co red. Szostkiewicza przepraszam .
Byłem dzisiaj na filmie , który w Polsce leci pod tytułem:
„Jedną bitwa po drugiej” . Film jest pod każdym względem znakomity, ale przede wszystkim bardzo aktualny i odrobinę w formie satyry politycznej, bardzo dokładnie przedstawia sytuację polityczną i społeczną obecnie w Ameryce . Biorąc pod uwagę, że przygotowania i kręcenie takiego filmu trwają nieco dłużej , jest on wręcz proroczy i znakomitym komentarzem do polityki Trumpa.
Jeszcze raz przepraszam za odejść od tematu.
Szymuś pierdoła
Co bardziej złośliwi wołają nań „masrałek” z Podlasia.
Trzy były źródła „lekcji” życiowych tego próżniaka, które na zawsze – nie można wykluczyć – zatruły tego milusiego nieboraka.
Wszystkie trzy pogłębiły rysy jego narcystycznej osobowości, rozwinęły i utrwaliły brzydotę i chwiejność jego charakteru, które przyspieszyły jego obrzydliwy a zasłużony wielce koniec – zdrajcy sprawy polskiej w imię osobistych marzeń o karierze.
Po liceum pogłębiał dwukrotnie konwersję duchową u dominikanów, ale nie dał rady jednostronnej dyscyplinie, hierarchii i wyczerpującemu wychowaniu fizycznemu z narzuconym porządkiem dziobania… a on chciał wysoko do nieba.
Po seminariów duchownych szlifie „zaistniał” w telewizyjnym show biznesie w cieniu wielkiego Prokopa.
A gdy gębę już wyprzedał w telewizyjnym półświatku zamarzył o skoku na publiczna kasę w pseudopolitycznym burdelu RP w rozstroju i bez społeczeństwa obywatelskiego.
Szkoły wyższe jakieś zaczął, ale żadnej nie skończył pozostało mu tylko marzenie o komercyjnym Collegium Tumanum…, które z kryminalnym hukiem zmieniło szyldy i wizytówki… a gnębiący kompleks umysłowego defektu zapewne pozostał…
Widząc, że sprawujący urząd de Bil – mimo oczywistych deficytów mentalnych i innych braków – może z powodzeniem odbębniać kolejną kadencję wysokiego funkcjonariusza państwowego, przystąpił do dzieła niszczenia rządzącej z trudem koalicji zgłaszając swą kandydaturę na urząd prezydenta osłabiając tym samym pozycję kandydata koalicji…i jej jedność będącą warunkiem jej rządzenia – już to było aktem zdrady i początkiem jej końca.
I na tym polu nie zrobił żadnej kariery – lud się nie rozpoznał w nim żadnego skutecznego reformatora a wprost przeciwnie wziął go za pustego karierowicza i warchoła jakich całe pęczki namnożyły nierządy pisdnego bezprawia i niesprawiedliwości.
Późniejsze zdradzieckie konszachty z kurduplem dopełniły dzieła upadku na pysk tego fałszywca i szkodliwca… robiącego wrażenie na zaczadzonej i skretyniałej części elektoratu cymbalistów.
W obcym – temu pierdole – świecie ludzi honoru i wrażliwej inteligencji – kończyły się bywało „autodafe” – samobójstwem.
U nas to zjawisko śmiertelnego wstydu zanikło niestety… a rozkwita obficie i pleni się w życiu publicznym figura trepa polskiego, egomaniaka, katokibola, katonaziola, obrotnego sutenera, karierowicza… z jego bezczelnością, zakłamaniem i cwaną ciemnotą…
PS Pierdoła szuka pracy … oczywiście w ONZ, zarządzanym ponoć przez Chiny i Moskwę,… zgodnie ze staropolskim przysłowiem: dać kur… grzędę, woła wyżej siędę…
Tak naprawdę to nikt z nas nie wie co zrobi Hołownia. Sam fakt, ze chce opuścić partie i zrobić miejsce „młodszym“ lub bardziej doświadczonym skłania wielu do spekulacji , lecz nie znaczy wiele. Jeśli jednak, do dla każdego coś innego.
Zastanawiam się dlaczego tracimy cierpliwość i wyrokujemy , prorokujemy, perorujemy najgorsze.
Hołownia lubi „teatr“, scenę polityczna, kolejny spektakl, a my się do tego przyklejamy.
Z drugiej strony gdyby szef pisu lub jego premierzy pożegnaliby się z polityka, wszyscy tu obecni zawyliby z zachwytu.
Traktuje Holownie jako epizod w polskiej polityce, podobnie Dudę, którego kariera już się skończyła. Podobnie będzie z Hołownia, czyli wiele Hałasu o nic.
Słyszę już głosy oburzenia i biadolenia nad straconym czasem. Pisałem wielokrotnie, ze procesy społeczne i polityczna są dlugoczasowe i nikt z nas tego dzisiaj nie zmieni. Z drugiej strony to co się dzieje wokół lub obok, wojny, kryzys energetyczny, wcześniej Corona, obecnie kryzys gospodarczy, nie skłaniają do optymizmu.
Może właśnie Hołownia z powodu depresji politycznej zapragnął i zatęsknił za zmiana klimatu i zapewnieniem sobie spokojnego życia. Pozostaje pytanie, czy mu się uda cokolwiek postanowił. Powtarzam, ze psychologia głębi czy plotki nie maju dla nas żadnego znaczenia .
@Kalina
Rzeczywiście, Jarosław Kaczyński jest już szefem PiS-u tyle lat że tronem można nazywać jego dzisiejszą funkcję. Bo on chyba nie ma żadnej oficjalnej pozycji wśród rządzących krajem.
Red. Szostkiewicz (14:51): przepraszam za dygresję, ale na temat Hołowni mam bardzo niewiele nowego do powiedzenia.
Za to coś w temacie, który co prawda nie jest związany z bieżącym wątkiem, ale pojawia się regularnie co kilka wpisów. Rozmowa Żaryna z Braunem sprzed kilku dni. Dla tych, którzy nie mają czasu (3 godziny) skrót: Zaczyna się oczywiście od modlitwy, a potem chodzi o to, że nie było żadnych komór gazowych w Auschwitz, czy gdziekolwiek indziej, Żydzi sami poumierali z premedytacji i czystej złośliwości, żeby mieć potem roszczenia wobec Polski i pretensje do Polaków. I dalej w tym stylu. Kręgi „umysłowe“ i towarzyskie dr Niklewskiej w pełnej krasie.
Kojarzą mi się tutaj słowa pieśni Kaczmarskiego („Zbroja“): „zawodzi przed bałwanem półślepy kapłan-łgarz“.
Niewątpliwie rola Wysokiego Komisarza d/s Uchodźców bardziej pasowała by pzecież panu Prokopowi. On wysoki obeznany z wieloma językami . Małpy nie grał nigdy. Z całym szacunkiem dla podlaskiego chleba bimbru i nabiału.. Ego nie wystarczy .
@babilas
Nie wierzę. Poznałem Kazimierza Brauna, ojca Brauna koroniarza,przed laty w USA, dokąd wyemigrował. Ojciec, znany i zasłużony człowiek teatru, był wtedy na etapie fascynacji papieżem Polakiem, zaangażowanym jak wiadomo w dialog katolicko-żydowski. Jak ktoś taki mógłby tolerować karalne antysemickie wymysły własnego syna?
Niestety, na Podlasiu smakuje tylko serek wiejski , bo w polityce wszystko niszczy zgniła parafiańszczyzna.
Hołownia jako podlaski produkt firmowy, świecił niczym księżyc odbitym, telewizyjnym światłem. Za bon motami ukrywał podległość jedynej prawdziwej władzy dzięki której w Białymstoku brylowały postacie typu poseł Jurgiel.
Bez biskupa ani rusz, więc mamy powrót na Ojczyzny łono , ale stęskiona dusza rwie się do ONZ, bo tam można zarobić na spłatę kredytu wziętego na skromny domek w zamkniętej strefie Ordo Juris.
Durna ambicja pchała go wciąż wyżej, prestiżowa posada marszałka – to za mało , chciał być bóstwem milionów, a teraz pozostał mu tylko upadek do piekła zwyczajności, Taki ci to upadły, podlaski anioł.
@babilas
30 WRZEŚNIA 2025
7:54
Mnie również trudno uwierzyć w pańskie doniesienia. Proszę wiec o namiary, skad ta „rozmowa”. Niewykluczone, ze w ramach rozpanoszonej dezinformacji ktoś posłuzył się nazwiskami obu panów, zeby rozpowszechniać takie „poglady”.
red. Szostkiewicz (08:42) re: Nie wierzę
Oh ye of little faith (Mat 8:26), przecież oni mówią to samo i tak samo od dawna. Na przykład tutaj:
Kiedy trzeba rzucać kamieniem i rytualnie rozdzierać straty i upominać o kłamstwa Talmudu, Haggady, Holokaustu, to mnie jako niegodnego potępia blisko 120 organizacji żydowskich. Kto by pomyślał, że aż tyle? Ale oni wszyscy razem, solidarnie, B’nai B’rith, Polin i inne organizacje, które przedstawiają się jako żydowskie, potępiają tych, którzy mówią prawdę. Że mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake. I kto o tym mówi, ten zostaje oskarżany o straszne rzeczy, odsądzany od czci i wiary. […] Przekaz pseudohistoryczny, który Muzeum Auschwitz-Birkenau oferuje, jest materiałem, który nie spełnia, powiedziałbym tak, kryteriów warsztatu historyczno-naukowego we wszystkich szczegółach. I to jest właśnie fakt. Mamy źródłową książkę Ariella Toafa „Krwawe Paschy”, na temat mordu rytualnego, natomiast badania w Auschwitz-Birkenau, badania właśnie owych komór gazowych są uniemożliwiane przez samo Muzeum Auschwitz-Birkenau.
lemarc
29 września 2025
22:19
Nic dodać, nic ująć. Niestety.
Adam Szostkiewicz
30 września 2025
8:42
Nie wierzę. Poznałem Kazimierza Brauna, ojca Brauna koroniarza …
Znałam i nawet współpracowałam z Juliuszem Braunem szefem KRRiT i Marią Braun – Gałkowską. Stryjem i ciotką „koroniarza”.
W tam tym czasie, końcówka lat 90., początek lat dwutysięcznych, byli bardzo sensownymi ludźmi.
Rodziny są różne.
W naszej można znaleźć praktycznie całe spektrum polityczne i religijne współczesnej Polski.
Jak huzia to na Józia, mówi stare porzekadło, ale czemu tu wszyscy uczepili się brzydko Szymona Hołowni, który dał się poznać lepiej niż większość czołowych polskich polityków z górnej półki?
Z Marcinem Prokopem pisali książki. Czytal to ktoś?
Z Marcinem Prokopem prowadzili telewizyjny program „Mam talent”. Oglądał to ktoś z tutejszych komentatorów.
Był dwa lata marszałkiem sejmu. Ktoś z tutejszych krytyków się temu przyglądał?
Trzeba z żywymi naprzód iść, po cele sięgać nowe, napisał poeta. Niech Hołownia pnie się w górę ku chwale Ojczyzny. Aplikował w otwartym konkursie. Ambitny jest. Ja mu życzę powodzenia
@AS
Siostra Grzegorza Brauna: Myślałam, że jesteśmy Żydami
17.06.2025
Mężczyźni w kolejnych pokoleniach mieli wyobrażenie, że są prorokami, zwykle niedocenionymi przez ludzkość. To odziedziczył mój brat.
Dorota Wodecka: Przez ponad dekadę tropiłaś w swojej rodzinie Żydów. Skąd ten pomysł?
Monika Braun*: Zanim mój brat zaczął wygłaszać antysemickie brednie, myślałam, że jesteśmy Żydami. Braun to przecież typowe żydowskie nazwisko, co sprawdzałam szczegółowo. Niejasność rodzinnej przeszłości rozumiałam jako świadome zatajenie. Ale nie. W 2009 roku znalazłam metrykę mojego pradziadka ochrzczonego po katolicku w Tarnowie. Docierałam i do wcześniejszych metryk, sądząc, że wychyną z nich Żydzi.
Chciałam być Żydówką. Najlepiej o imieniu Rachela, bo uwielbiam „Wesele” Wyspiańskiego. Stąd wzięła się „Migrena. Kronika rodzinna” poświęcona rodzinie Braunów i przepięknie wydana przez Austerię, której jestem wdzięczna za taką szatę dla moich przodków. Szczególnie tych, którzy za życia chodzili obdarci i w wyświechtanych surdutach.
Dlaczego chciałaś być Żydówką?
– Nosiłam w sobie poczucie straty po ludziach i kulturze, która była częścią kultury moich bliskich. Równolegle z przeszukiwaniem i analizowaniem archiwaliów napisałam książkę z Lvem Sternem i opowieść o Mirze Żelechower-Aleksiun.
Oboje są malarzami i oboje Żydami. Jedno z nich jest raczej indyferentne religijnie, ale przynależące do tradycji i świetnie ją pamiętające, a Mira, którą przecież znasz, jest szalenie zaangażowana w judaizm. Próbowałam zrozumieć ich losy. Zaczęłam bywać w synagodze.
Myślałaś wtedy o konwersji?
– Tak. Miałam silną potrzebę głębokiej wiary i przynależności do wspólnoty. Z czasem jednak poczułam, że judaizm jest dla mnie tak samo sztywny i powierzchowny jak religia, którą opuściłam. Każde, nawet uświęcone powtarzanie czegoś po kimś budzi moją niechęć. I podobnie każde cedowanie odpowiedzialności osobistej na organizację czy Boga.
Uświadomiłam sobie, że żadna religia, żadna struktura hierarchiczna nie może mnie zawłaszczyć. Poza tym wszystkim nie wierzę w Boga. Żadnego. A specjalnie koncepcja Boga osobowego wydaje mi się dość kuriozalna.
Jesteś ochrzczona, byłaś u komunii. W jednej z książek wspominasz wasze codzienne modlitwy z rodzicami, dziadkami i rodzeństwem przed obrazem Chrystusa Miłosiernego.
– Wisi nad drzwiami gabinetu, możesz na niego spojrzeć. Uznałam, że skoro Józef Mehoffer namalował go w czasie wojny na zamówienie moich dziadków, którzy płacili mu miodem i masłem, bo żył wtedy w nędzy, a oni kochali potem ten wizerunek, traktując go jako cudowny, to jego karminy, błękity i srebrzyste biele mogą być ze mną.
Do kościoła przestałam chodzić w wieku 11 albo 12 lat. Mam za sobą też dorosłą próbę powrotu na jego łono, ale odpycha mnie bezmyślne powtarzanie prawd bez uzasadnień i ślepe posłuszeństwo. Nie tylko na tym polu nie przyjmuję rzeczy takimi, jakimi są dekretowane, tylko staram się rozebrać je na części pierwsze, umieścić w łańcuchach przyczynowo-skutkowych. Zapewne często mi to nie wychodzi, ale próbuję i od dość długiego czasu traktuję swoje wysiłki jako zobowiązanie.
Zobowiązanie inteligentki?
– Tak. W moim szeroko rozumianym środowisku, szczególnie tym rodzinnym, pewne opinie czy postawy były przyjmowane z dobrodziejstwem inwentarza, bezrefleksyjnie. To nie jest zresztą wyjątkowe, łatwiej jest chodzić na skróty, wymaga tego od nas sama biologia. Ale ja chcę rozumieć, znać argumenty.
Nie należę zatem do żadnej organizacji i do żadnego Kościoła. Swoich studentów staram się skłaniać do zastanowienia. Pracuję przecież z humanistami i artystami, dla których wolność i rozumienie świata powinny być wartościami fundamentalnymi. Uczę ich oglądać rzeczy z różnych stron i mieć zawsze w podejrzeniu podawane im prawdy.
Twoja mama, wybierając dla ciebie imię, jakiego nie nosiła żadna z twoich przodkiń, „wydała cię na inność” i skazała na „pozycję outsiderki w rodzinnym gronie, kogoś, kto nie przynależy całkiem i w sposób uświęcony tradycją” – piszesz w zbiorze esejów „Przeciw powtórzeniu”.
– Podoba mi się taka interpretacja. W dzieciństwie ulubioną książką mamy była „Monika jedzie na Madagaskar”. Nadając mi imię dziewczynki podróżującej z ojcem w latach 20. wieku XX po egzotycznych krajach wyekspediowała mnie niejako na antypody. To się na niej zemściło. Mawiała: „Zosia Samosia”. W jej słowach słyszałam przyganę dla mojego lekceważenia społecznych norm.
Jestem czarną owcą w rodzinie, kimś, z kim jest kłopot, ale byłam z matką i ojcem blisko, podobnie z wujami, ciotkami i kuzynami. Tylko nie z bratem, przynajmniej w ciągu ostatnich dwóch dekad.
Nie sposób przyjaźnić się z kimś, kto na różne sposoby okazuje ci pogardę, wręcz nienawiść do twojego sposobu życia i myślenia.
Kiedy opublikowałaś list otwarty, w którym odcięłaś się od jego aktów przemocy, niektórzy twoi znajomi powiedzieli mi, że są szczęśliwi, że to zrobiłaś.
– Tak?
Jeśli dobrze ich zrozumiałam, chodziło im o to, że w końcu możesz zrzucić ciężar swojego nazwiska i poczuć ulgę. Poczułaś?
– Czułam, że ciąży na mnie obowiązek społeczny, że czas opuścić sferę prywatną. Jeżeli ktoś dopuszcza się potwornych rzeczy, to niezależnie od tego, czy jest moim bratem czy nie, powinnam je nazwać i potępić. A jeśli pytasz o ulgę, to poczułam ją parokroć: kiedy pisałam swój tekst, gdy go wysłałam, gdy w ciągu godzin odezwał się „Tygodnik Powszechny” i po krótkich konsultacjach ze mną opublikował go.
I czwarty raz, kiedy zobaczyłam, że mój list się ukazał.
A potem?
– Potem była radość z powodu feedbacku, jaki otrzymałam.
Siostra wypierająca się brata to jest historia jak z dramatu antycznego albo z Szekspira.
– Ja nie wypieram się brata ani nazwiska. Nie wykreślę Grzegorza Brauna z genealogii. W sensie krwi i tradycji on jest nadal moim bratem. Wypieram się jego światopoglądu i czynów.
Po lekturze kroniki twojej rodziny odnoszę wrażenie, że ów światopogląd, oparty na afirmacji narodowego katolicyzmu i antysemityzmu, jest jej nieobcy, przynajmniej w ostatnich pokoleniach.
– Do czasu mojego stryjecznego dziadka Jerzego Brauna nikt nie był antysemitą, o ile mi wiadomo. Chętnie przypomnę, że miejscowość, w której urodził się on, a także mój dziadek i ich rodzeństwo, czyli Dąbrowa Tarnowska, składała się u początku XX wieku w 90 procentach z Żydów.
Mieszkało w niej dwa tysiące ludzi, Polacy byli mikroskopijną wysepką w morzu wyznawców judaizmu. Jakoś musieli się dogadywać. Mój pradziadek Karol, który skończył prawo na UJ i praktykował jako notariusz w Dąbrowie Tarnowskiej, a potem w Tarnowie, sporządzał Żydom umowy różnego rodzaju. Widziałam te dokumenty w tarnowskim archiwum.
Żył z tego?
– Oczywiście. I żył z Żydami.
Jego syn Jerzy, brat twojego dziadka, był w czasie II wojny ideologiem Unii, ruchu społeczno-kulturalnego, który w jego ujęciu oznaczał „unię wszystkich w Chrystusie, unię człowieka i ludzkości z Bogiem”.
– Miał Boga na ustach, ale przed wojną skłaniał się ku ONR-owi. Miał też paskudne antysemickie poglądy, pisał w międzywojniu w swoim czasopiśmie „Zet” artykuły, które czytałam, zżymając się. Nie każ mi cytować, ale są przywoływane w „Migrenie”.
Twierdził, że przedwojenna Polska nie była państwem niepodległym, ponieważ była uzależniona od Żydów, a rządy przed- i pomajowe były pod ich wpływem.
– Te same bzdury wygaduje Grzegorz, tyle że Żydów już prawie nie ma, bo po drodze był nazizm.
Żona Jerzego Hanka nosiła podobno za nim walizkę, żeby miał wolne ręce i mógł, idąc, perorować o ważnych sprawach, gestykulując tymi samymi dłońmi o długich palcach co mój ojciec, a zapewne jeszcze i prapradziadek Konstanty Miller.
Jego dłonie znam tylko z opisu sztychu, który zaginął, a jego patetyczne wypowiedzi publiczne czytałam w XIX-wiecznych gazetach. Zręczne palce przydawały się im obu, bo byli pianistami, a Konstanty na dodatek lekarzem. Poczynając od niego, mężczyźni w kolejnych pokoleniach mieli wyobrażenie, że są prorokami, zwykle niedocenionymi przez ludzkość. To odziedziczył mój brat.
Dorastaliście w kręgu opowieści o stryjecznym dziadku Kazimierzu, który jako pilot walczył z konnicą Budionnego i zginął w samolocie, o braciach wyruszających jako ochotnicy na wojnę z bolszewikami, ciotce ojca, która przeszła szlak bojowy z Andersem. A nawet, jak zapewnia twój ojciec w wywiadzie dla portalu twojego brata, macie koneksje z rodziną Romockich, Andrzejem „Morro” i Janem „Bonawenturą”, bohaterami powstania warszawskiego. Jeśli Grzegorz Braun myślał o tym, by dołożyć swoją kartę do tej rodzinnej historii, to nie miał łatwego zadania.
– Jakkolwiek to strasznie zabrzmi, odniósł swoisty sukces na zagospodarowanym przez przodków polu publicznym, narodowo-katolickim i antysemickim. A chłopcy Romoccy byli synami ciotecznej babki mojej mamy, rzeczywiście naszymi bliskimi krewnymi.
Nie chcę psychologizować, ale wydaje mi się, że Grzegorz musiał się mierzyć z poczuciem niedowartościowania, bo nie powtórzył sukcesu artystycznego ojca. Chciał zostać reżyserem fabuł, marzył zapewne, że będzie Spielbergiem albo Francisem Fordem Coppolą, co mu się nie udało.
Kręci filmy dokumentalne i swoje „poselskie interwencje”. Co czułaś, kiedy dwa lata temu zakłócił wykład prof. Jana Grabowskiego na temat pamięci o Holokauście. Wyrwał ze stojaka mikrofon, roztrzaskał go o mównicę i wywrócił kolumnę nagłaśniającą.
– Przy tym i kolejnych ekscesach, które uchodziły mu na sucho, skręcałam się wewnętrznie z bólu, że można robić coś tak strasznego. Bolał mnie brzuch, bolało mnie ciało. Rani mnie ludzka krzywda, którą on szafuje właściwie bez ograniczeń. Czuję, jakby to mnie krzywdził.
Towarzyszą temu wstyd i zażenowanie, bo jednak jest to człowiek, który nosi to samo nazwisko co ja, z którym jako dzieci kąpaliśmy się w jednej wannie i potem razem jedliśmy kaszkę mannę polaną przez mamę sokiem malinowym.
Jego zachowania przypominają happeningi. Moduluje głos, dba o dobór gestów. Zastanawiasz się, na ile to, co robi, jest cyniczne?
– Wielu ludzi uważa, że to jest spektakl, makiawelicznie przez niego rozgrywany. Ja też jestem skłonna tak myśleć. I gdy patrzę na wyniki pierwszej tury wyborów, widzę, że jest to spektakl skuteczny. A teatr zawsze był przecież obecny w naszym domu. Miał gdzie się uczyć.
Teatralizowaliście w domu życie?
– Nie, ale jednocześnie tłumaczono nam niektóre sprawy przesadnymi gestem i modulacją głosu. Niektórzy członkowie rodziny mieli do tego szczególne skłonności. Najbardziej owa ciotka od Andersa Jadwiga, aktorka przedwojennej jeszcze formacji. Tak, codzienny patos bywał obecny w rodzinie Braunów.
Kiedy twój brat budował swoje poparcie na antysemityzmie, to było znikome. Wzrost nastąpił po jego akcji w Oleśnicy, gdzie dokonał „obywatelskiego zatrzymania” lekarki Gizeli Jagielskiej, która przeprowadziła zgodną z prawem terminację ciąży ze względu na ciężką i nieuleczalną chorobę płodu. Możliwe, że w wyborach poparły go radykalne środowiska antyaborcyjne.
– To niemal oczywiste. Słyszałam, że nawet dla zagorzałych antysemitów jego język jest w tym zakresie wstrząsający, natomiast ochrona życia poczętego najwyraźniej wszystkim leży.
Dotarłam do Gizeli Jagielskiej. Wymieniłam z nią kilka maili. Zanim opublikowałam swój list otwarty, przeprosiłam ją i zapewniłam, że nie wszyscy Braunowie są potworami.
Dlaczego ten właśnie atak twojego brata tak cię poruszył, że opuściłaś sferę prywatną…
– …i weszłam w publiczną, od której się trzymam z dala? Tym razem mój brat zaatakował kobietę, która pracuje z kobietami i dla kobiet.
Przez lata nosiłam w sobie myśl, że powinnam zareagować na jego brutalność, ale wiedziałam, że rodziców dotknęłoby, gdybym wystąpiła przeciwko rodzinie. Ale teraz pomyślałam: nie, to jest moje życie, moja moralność, nie zgadzam się, by kolejny raz mężczyzna dręczył kobietę. Dość mam tego.
Wiem, że dla znakomitej większości kobiet usunięcie ciąży jest dramatem. Jej donoszenie, poród, pomaganie przy urodzeniu dziecka jest kobiecą sferą i to do kobiet należy decyzja, czy chcą urodzić chore dziecko i przez kilka dni przyglądać się jego konaniu w mękach, co mogło się stać w Oleśnicy.
Ale, jak mawiał prezes, zostałoby ochrzczone.
– Dla mnie to nie ma znaczenia. Nie mieści się w moim światopoglądzie przymuszanie do cierpienia umierającego dziecka, matki, ojca i zapewne bliższej rodziny patrzących na to. Dlaczego mężczyźni tym zarządzają? Na gruncie prawnym i w nieformalnych kwestiach. I jak wiadomo, nie ma w tym żadnej symetrii. To oni układają kodeksy, zasiadają w różnych szacownych gremiach, pracują w aparacie ścigania i więziennictwie.
Może niektórym kobietom to pasuje? Dość spojrzeć, jak wiele z nich zagłosowało na prezydenta popieranego przez PiS, Konfederację i partię twego brata.
– Przemożna jest siła kultury jako narzędzia formującego ludzi. Wydaje im się, że coś świadomie wybrali, a tak naprawdę zostało im to wdrukowane przez wzory społeczne, wychowanie, tępo powtarzane zachowania.
Kobiety przywykły do męskiej przewagi. Wbrew deklaracjom i pragnieniom wiele z nich podtrzymuje i kształtuje patriarchat, przeciwko któremu rzekomo występują. Nawet te wykształcone, samodzielne drobnymi gestami, językiem werbalnym i niewerbalnym prezentują często model tej uległej, głupszej, trzymającej się zawsze w drugim szeregu. I jeszcze niekiedy mówią, że to dobra taktyka zawiadywania mężczyznami.
W twoim domu tak nie było?
– Owszem, mama zawsze była pomocnicą ojca, całe jej życie było nastawione na to, by on mógł rozwijać się twórczo. Była przy tym bystra i pogodna. My, dzieci, byliśmy wychowywani liberalnie. Ja szczególnie, bo różnica wieku między mną, bratem i młodszą siostrą to odpowiednio cztery i dziesięć lat.
Kształtowała nas wolność wypowiedzi i swoboda działań, pozbawiona wtedy jakiejkolwiek ortodoksji czy fundamentalizmu, choć niepozbawiona reguł związanych z zachowaniem, pracą i praktykami religijnymi.
Poza edukacją literacką, uwagą i czułością od mamy otrzymałam też bardzo szczegółowe wtajemniczenie seksualne. Na rysunku objaśniała mi anatomię i fizjologię kobiety.
Kiedy miałam siedem lat, dowiedziałam się o menstruacji, jajeczkowaniu i o tym, że nasienie mężczyzny wnika w kobietę. Pięć lat później mama wyrysowała mi krzywą orgazmu.
Opowiadała ci o kobiecej rozkoszy?
– Tak. Wyjaśniła mi, że osiąga ona swoje maksima, które u kobiety mogą być długotrwałe, a u mężczyzny na ogół trwają krótko. Chyba że studiuje hinduskie księgi.
Mama miała aspiracje intelektualne. Przestała pracować naukowo, bo musiała poradzić sobie z przeprowadzkami, niewygodnymi mieszkaniami, z trójką dzieci i ich licznymi chorobami oraz z obsługą ojca kariery. Wyobrażasz sobie: jeździć z trójką dzieci do lekarza tramwajem? Tato miał wprawdzie samochód, ale używał go, żeby dojeżdżać do pracy, a nie odwozić nas z mamą do przychodni, szkoły czy na zakupy.
Wasz ojciec był wybitnym reżyserem teatralnym. Pracował w Warszawie, gdzie się urodziłaś, w teatrze w Toruniu, gdzie urodził się twój brat, potem w Lublinie, gdzie urodziła się twoja siostra Justyna, aż wreszcie we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, który pod jego dyrekcją święcił artystyczne triumfy. Po tylu przeprowadzkach potrafisz powiedzieć, który dom był najbardziej twój?
– No jeszcze były potem dorosłe zmiany miejsc w życiu z moim mężem: kilka mieszkań wrocławskich, dwa kolejne w Lille we Francji, gdzie spędziliśmy sześć lat.
Dom dzieciństwa kojarzy mi się z tymczasowością, nieurządzaniem się i oczekiwaniem na kolejną przeprowadzkę. W każdym z nich toczyło się jednak rodziców życie teatralne. To ono było w pewnym sensie „domem”. Żadnej sztuki nie tworzy się w tak zwanym zakładzie pracy, przynajmniej nie tylko. Teatralne sprawy przenikały do naszego domu.
Ojciec dyskutował swoje pomysły z mamą, z odwiedzającymi nas artystami, nawet z nami, bo zawsze traktowano nas jako partnerów. Blokowe mieszkania, w których się to działo, poza jednym, wrocławskim, były dramatycznie malutkie. Trzy pokoje, wspólny salon z łóżkiem rodziców, pokój dziecięcy dla naszej trójki i gabinet ojca. Potrzebował go, by rozłożyć w nich swoje książki i pisać. Po jakimś czasie mama wygospodarowała dla siebie kawałek miejsca na biurko we wspólnym pokoju.
Przeczytała mnie i bratu podstawową literaturę dziecięcą, a potem półdorosłą. Całego Sienkiewicza przynajmniej ze dwa razy i „Pana Tadeusza” przynajmniej trzy, wiersze. I te chwile, kiedy nam czytała, były najlepszymi chwilami, jakie miałam z bratem.
Rodzice faworyzowali go względem was, córek?
– Niejawnie. Może nie zdawali sobie z tego sprawy. Mężczyźni, nawet mali, mieli swoje przywileje. „Monisiu, sprzątnij, przecież jesteś dziewczynką”.
Nasze wspólne posiłki: ja zawsze jadłam wszystko, on stale grymasił.
Patrzyłam na to z wściekłością, bo w związku z tym kuchnia była dostosowywana do niego. Mama stawała na głowie, żeby Grzesio jadł, i kroiła mu na małe kawałeczki bułkę posmarowaną masłem, z szynką lub polędwicą. Jak się domyślasz, takie wędliny były podówczas cudem kulinarnym, w każdym razie w naszym domu. Tak więc tata miał swój pokój, a syn miał swoją kuchnię. Co miała mama? Zmęczenie, szybkie starzenie się, utratę aspiracji naukowych.
Widziałaś wtedy to wszystko równie krytycznie jak dzisiaj?
– Dopiero gdy stałam się dorosła. I zaczęłam hodować w sobie przeświadczenie, że nie chcę powtórzyć wzorca matki, że zachowam długo sprawność intelektualną i fizyczną. Że nie ulegnę.
Obiecałam sobie, że będę pielęgnować swoje życie zawodowe i swoje ciało. Ćwiczę jogę, dużo chodzę, dawniej biegałam. Kiedy miałam około trzydziestu pięciu lat, troje dzieci, którymi zasadniczo sama się zajmowałam, bez babć czy nianiek, zaczęłam pisać doktorat. Potem obroniłam go na Uniwersytecie w Poznaniu.
Troje dzieci i doktorat to wyzwanie.
– Bywało ciężko, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że sobie nie poradzę. Byłam, jak mi się zadaje, dosyć surową matką, bo chciałam się ułożyć między szkołami, zajęciami, zakupami, moją pracą i domem. To musiało sprawnie działać.
Ale wydaje mi się, że potrafiłam być czuła. W najwcześniejszym okresie życia córek w ogóle nie pracowałam zawodowo. Wszystkie trzy długo karmiłam piersią, najmłodszą prawie trzy lata. One – Ania, Joasia, Anielka – dziś dorosłe, mówią, że miały dobre dzieciństwo.
To co robił twój mąż Stanisław Bereś?
– Och, wykładał, jeździł, ale głównie pisał, wydał niezliczone książki i artykuły, a jak prosiłam go o pomoc w domu, mówił: „Czy nie widzisz, że piszę?”.
Ale mieliśmy też kawał dobrego, ciekawego życia, interesujące rozmowy, bo myślę, że intelektualnie byliśmy sobie bliscy, zresztą na innych polach też. Długo. Wspólni przyjaciele i znajomi, ciekawi ludzie, spotkania z nimi. I dzieci, których chcieliśmy i które kochaliśmy. Moje dorosłe życie z nim było pełne i bogate.
Ale w dzieciństwie ważny był jeszcze teatr.
– Prowadzała mnie tam z początku mama, która w Lublinie była kierownikiem literackim. Spędzałam czas na zapleczu, wdychałam cudowny zapach kulis i garderób, pracowni krawieckiej, przyglądałam się próbom, co uwielbiałam, i w końcu przedstawieniom.
Wtedy nie sądziłam, że zostanę aktorką. Jeszcze jako maturzystka wybierałam się na Akademię Sztuk Pięknych, ale po całym roku wykonywania prac do teczki na ASP poczułam, że jednak wolę szkołę teatralną.
Raz jeden nie pozwolili ci pójść na spektakl, bo na scenie pojawiał się nagi mężczyzna.
– Miałam wtedy trzynaście lat i świetnie wiedziałam, jak wygląda męska nagość. Z malarstwa, rzeźby, fotografii. Ale i z realu. Miałam przecież brata. Rodzice byli wyluzowani. Kiedyś, kilka lat wcześniej, wracaliśmy znad morza, zatrzymaliśmy się nad Pilicą i pływaliśmy razem nago, bo nie mogli się doszukać kostiumów kąpielowych.
Ale tamtych rodziców już nie ma. Zmienili się, stali się skrajnie konserwatywni. A ja prowadzę życie, którego oni nie lubią, ale na szczęście niecałe znają. To, co znają, często ich martwiło.
Do ostatnich lat dużo z mamą rozmawiałam. Co innego poglądy, a co innego otwartość, którą z nią miałam. Teraz już nie możemy tak rozmawiać.
Dziwi cię, że emigracja do Stanów Zjednoczonych zmieniła ich w ortodoksów? PRL obszedł się z twoim ojcem okrutnie. W stanie wojennym wyrzucono go z teatru, zabroniono zatrudnić go na uniwersytecie, odmówiono drukowania jego książek.
– Ojciec wyjechał z Polski z wolnym, jasnym umysłem. Ale przez 40 lat pielęgnował w sobie żal. Człowiek, który chce przetrwać w obcym świecie, musi zbudować wieżę z kości słoniowej. Ich jest wzniesiona ze skrajnej katolickiej ortodoksji: poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia. Jeśli jesteś przyzwoitym człowiekiem, ale nie wierzysz, to sorry, nawet się nie staraj.
Moja siostra, która również mieszka w Ameryce, także stoi na pozycjach fundamentalistycznie religijnych, ale swoimi przekonaniami nie tłucze mnie po głowie. Jest przykładem kogoś, kto mając poglądy dość skrajne, jednak jest w stanie rozmawiać z takimi odmieńcami jak ja.
Kochasz ją?
– Tak.
A brata?
– Mam cały szereg wzruszeń, które go dotyczą, szczególnie z wczesnych lat…
Właśnie widzę.
– Był zaczątkiem wspaniałego człowieka – wrażliwego, inteligentnego, otwartego na świat – który moim zdaniem sam siebie zniszczył przez bezpardonowe dążenie do realizacji własnych, egotycznych celów. Odgrywa teraz spektakl swych przekonań, swych racji, swej mądrości – głównie wobec fanów, bo ma przede wszystkim fanów, przyjaciół niekoniecznie.
Też miałaś szansę wejść w tę narrację patriotyczno-patetyczną już choćby z silnej ludziom potrzeby przynależności.
– Czułam jednak powierzchowność pewnych sposobów opowiadania rzeczywistości, a zrozumiawszy uproszczenia, które były mi w rodzinie serwowane, nie przyjęłam ich. Poza tym, już ci mówiłam, chcę sama dochodzić istoty rzeczy. Także w rodzinnych losach.
Nie wiem, czy zauważyłaś, że w tej olbrzymiej genealogii pojawili się też zwykli ludzie. >Mimo arystokratycznych czy szlacheckich uzurpacji w mojej rodziny pojawili się chłopi, ludzie bez żadnych tytułów, rzemieślnicy i urzędnicy. Piekarze, stolarze, poborcy podatkowi.
Wśród nich uwielbiam mego praprapradziadka, ślusarza z Kalisza. Wyszedłszy z absolutnych nizin społecznych, był nieślubnym dzieckiem wyrobnicy, wychował ze swoją żoną dziewięcioro dzieci i wszystkie świetnie wykształcił, najwyraźniej dzięki swemu ślusarskiemu kunsztowi. Tak jest w metrykaliach. Ale Braunowie wierzyli w legendę, że był szwoleżerem i bił się pod Somosierrą.
Zdemaskowałaś bigamistę.
– Mego praszczura. Miał równocześnie dwie żony. Z jedną dzieci w Warszawie, a z drugą na Podolu. Dobrze, że na to Podole trafił, bo dzięki temu urodziła się Seweryna z Żulińskich Millerowa, moja piękna prababka, której zdjęcie umieściłam na okładce „Migreny”.
Namiętnie rysowałam drzewo genealogiczne, żeby każdemu dać miejsce i umieścić go w sieci związków. Nikt nie jest już sam, tylko z kimś. Choćby na karcie mojej książki. Z trudem odrywałam się wtedy od pisania, tak ogromną radość sprawiało mi odkrywanie ludzi nieistniejących do tej pory w mojej rodzinie, która pielęgnowała pełną patosu wizję przeszłości. Tamci, zbyt zwyczajni, nie pasowali do tego modelu.
(…)
Ojciec wyjeżdżał do różnych sanatoriów, w tym zagranicznych, ona zostawała z nami. Byli na początku bardzo kochającym się małżeństwem, a i teraz przez te ostatnie lata tato był wobec mamy bardzo opiekuńczy, ona czuła dla niego.
Zastanawiasz się, jak poradzisz sobie z ich odejściem?
– Latami się tego bałam. Ich istnienie było po trosze moim istnieniem. Bo miałam z nimi zawsze dobry kontakt. I takie poczucie, że nawet jeżeli nie rozmawiamy tym samym językiem i nie uznajemy tych samych spraw za ważne, to łączą nas pamięć, podobne lektury, obejrzane spektakle, przeżyte zdarzenia.
W tej chwili oddzielają się od życia i w pewnym sensie odeszli ode mnie, nie dlatego jednak, że chcieli mnie opuścić, tylko dlatego, że patrzą już ku drugiej stronie. Tak mi się zdaje.
Łączy was jeszcze migrena.
– Ja akurat jej nie mam. Ale miewali ją: ojciec, dziadek, ciotki, prababka, jej ojciec itd. Mam udokumentowanych sześć pokoleń cierpiących na migrenę. Dla mnie ta trochę tajemnicza choroba nie tylko jest skurczem naczyń krwionośnych, ale też – wraz z niezwykłą aurą, światłowstrętem, nudnościami – wyraża niemożność znoszenia samego życia. Wydaje się bolesną walką między istnieniem a niemożnością istnienia. Prowadzi mnie też ku mrocznej stronie bytu i przeszłości licznych generacji.
Migrena to jest być w rodzinie i przestać w niej być, bo archiwalia giną, płoną, są niszczone. Migrena to jest być ślusarzem i dlatego nie być szanowanym przez tych, którzy uzurpują sobie prawo do lepszej pozycji społecznej.
Myślę zresztą, że w tym kraju wielu jest chorych na ciężki ból głowy. Ludzi żyjących w rozdwojeniu między potrzebą wykazania swojej lepszości a wciąż wracającym poczuciem historycznego niewydarzenia, między zadufaniem a patosem klęski.
Zdążyłaś porozmawiać z rodzicami o swojej książce?
– Starałam się zdekonstruować wzniosłą wizję dziejów rodziny, ale to mi się nie udało. Nikt tej prawdy nie potrzebuje poza Magdą Smolską-Kwintą, która wyszperała ze mną cudowne dokumenty. Poza nią nikt nie dzieli w pełni mojej radości z odkrytych, ale martwych ludzi, z wiedzy o nieistniejących domach i cmentarzach.
A liczyłaś na to?
– Tak, trochę liczyłam.
Że co? Że tata…
– …się ucieszy. A on nawet nie zapamiętał, gdzie studiował jego dziadek. I nadal przekazywał w swoich książkach zmyślenia, które odziedziczył po rodzinie, choć przeczą temu dokumenty. Lubimy bajki i każdy z nas ma swoją. Tyle że moja bajka jest bardziej faktograficzna w tym względzie.
Malujesz jeszcze?
– Układając słowa w obrazy w moich książkach, dbam o dom, komponuję kwiaty w wazonach, układam plasterki pomidora; on ma taki niezwykły deseń, gdy się go rozkroi. Wierzę rzeczom małym, przyziemnym, dlatego irytuję mnie ludzie, a są to głównie mężczyźni, którzy całą tę sferę pomijają, ceniąc przede wszystkim swoją pozycję, apanaże, sukcesy, rozgłos.
Kobiety też takie bywają, ale znacznie rzadziej. Unikam więc spotkań wypełnionych drobnymi i wielkimi aktami autopromocji, błahymi tematami, powielaniem kalek kulturowych i niesłuchaniem. Bo prawdziwie słuchać umie bardzo niewielu. Szukam istotnej, uważnej wymiany myśli. Bez tego szybko się nudzę.
Tym bardziej odczuwasz samotność?
– Lubię ją. Nie rozumiemy się, nawet najbliżsi. Zdarzają się tylko momenty kontaktu. Traktuję to jako cud. Poza tym płyniemy przez kosmos raczej osobno. „Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach/ a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę”, jak pisze Herbert.
Choć wierzymy, że to rozmowa, używamy języka tylko jako pewnego komunikacyjnego prowizorium, narzędzia sprzedawania informacji, a intelektualiści, którzy mają ich sporo, łatwo ulegają złudzeniu, że to jest porozumiewanie się.
Zresztą może wiele osób żyje w takiej iluzji, bo jakże można istnieć bez poczucia bliskości? A jednak stale trafiamy na obcość. Gdybyż rozmawianie mogło się stać normą polityki czy edukacji, gdyby mój brat rozmawiał, a nie tylko informował i dyktował, gdyby…
Stąd może chętnie spotykam się z przodkami, z materią nieożywioną, z literaturą i z ludźmi, z którymi zdarzają się rozmowy, za którymi potem tęsknię latami.
* Monika Braun – aktorka, kulturoznawczyni, pisarka, nauczycielka akademicka. Pracuje m.in. na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.
Wiecej tu:
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,32010827,dotarlam-do-gizeli-jagielskiej-zanim-opublikowalam-swoj-list.html
@babilas
30 WRZEŚNIA 2025
7:54
Spotkanie w kawiarence Agere Contra przy ul. Chłodnej znalazłam na youtubie i wysłuchałam połowy (całość – trzy godziny). Była to rozmowa prof. Żaryna, mojego miłego znajomego, z Grzegorzem Braunem znanym ze swoich antysemickich występów, a nie jego ojcem. To pierwsza pańska pomyłka swiadczaca o tym, ze wysłuchał Pan jeszcze mniejszego fragmentu rozmowy niz ja. Rozmowa miała charakter panelu, podczas ktorego Braun twierdził, ze nie było zadnych komór gazowych, bo ich dziś nie ma i nie mozna ich zwiedzać:))) Prof. Żaryn po stwierdzeniu, ze jest dobrze, kiedy istnieja rozmaite poglady w sprawach i ze mozna sie publicznie spierać, przystąpił do udowadniania, ze Braun nie ma racji, komory były. Jako historyk posługujacy sie warsztatem zaproponował, zeby odróżniać w dyskusji hipotezy od wiedzy. A nasza wiedza opiera się w sprawie komór na następujących faktach: 1. Istnieje relacja Pileckiego o „komorach”; 2. Istnieja relacje więźniów, którzy widzieli ludzi wchodzacych gromadnie do jakiegoś budynku, a potem Niemców, którzy wchodzili tam w maskach; 3. Istnieja puszki po Cyklonie B oraz dokumenty świadczące, ze te puszki były przesyłane do Auschwitz; 4. Jest niemozliwe, aby 5 500 000 europejskich Żydów zostało unicestwionych w takim tempie z uzyciem innych metod jak tylko Cyklonu B.
Istnienie komór gazowych i zagłada w nich Żydów natomiast nie zmienia prawdy, ze organizacje żydowskie od konca II wojny prowadzą własną politykę historyczną, wedle której tylko Żydzi byli ofiarami wojennymi i bronia sie gwałtownie przed dołączeniem do liczby ofiar takze innych nacji, w tym Polaków. Kazda zas krytyka poczynań współczesnego Izraela jest ogłaszana jako antysemityzm. Jest to również mój poglad, który od czasu do czasu prezentuje na blogu.
Cieszę sie, ze Pan zaliczył mnie w poczet znajomych prof. Żaryna. Po wysłuchaniu jego wystapienia w spotkaniu z Braunem, który wyszedł na nieuka i głupka, jestem dumna ze znajomosci z nim. A Pan zaś pokazał sie po raz kolejny tym, kim jest – kiepskiego gatunku propagandzistą lewackim.
babilas
30 września 2025
7:54
Red. Szostkiewicz (14:51): przepraszam za dygresję, ale na temat Hołowni mam bardzo niewiele nowego do powiedzenia.
Za to coś w temacie, który co prawda nie jest związany z bieżącym wątkiem, ale pojawia się regularnie co kilka wpisów. Rozmowa Żaryna z Braunem sprzed kilku dni.
Mój komentarz
Z dyskusji Brauna z Żarynem rzekomo o holokauście, z której wynika jedno – ten cały Oświęcim był obozem dla Polaków stworzony dla uciemiężenia i mordowania polskich patriotów. Tutaj obaj prelegenci korzystają z faktu, że obóz Oświęcim pierwszy był założony z myślą o zamykaniu elementu wrogiego, przede wszystkim Polaków z terenów pobliskich, a obóz Oświęcim Brzezinka był założony jako obóz zagłady Żydów.
Z dyskusji Żaryna z Braunem wynika, że to ten drugi obóz nie był sensu stricto obozem zagłady, był założony dla Polaków, mordowano w nim polskich patriotów.
Braun został przedstawiony przez Żaryna jako obiektywny nauczyciel, reżyser, performer, który przez swoje eventy chce tylko jednego – pobudzić ludzi do myślenia, co mu się bardzo chwali.
Polacy nie bardzo się wyznają na tym, a Braun rzekomo zmusza ich do myślenia i uświadamia ich w sprawie żydowskiej propagandy w tym temacie przypisującej współwinę Polakom za holocaust, że środowiska żydowskie prowadzą w Polsce i na świecie nagonkę na polskich patriotów. Żydzi chcą zagłuszyć swoja winę w wykorzystywaniu holocaustu jako narzędzia propagandowego do rozszerzenia winy, a właściwie przypisania współwiny, współudziału za holocaust polskim patriotom, wbrew faktom historycznym, wbrew oczywistości, wbrew zasługom Polaków w ratowaniu Żydów podczas wojny.
Czynią to z różnych powodów, lecz jeden z nich jest najważniejszy – pognębić naród polski współwiną, rozpowszechnić na świecie tezę o współudziale i współwinie i pozbawić racji oraz prawa narodu polskiego do reparacji od Niemiec.
Wypowiedzi Brauna i Żaryna są okrężne, niby wyważone, powściągliwe, trochę gawędziarskie, umoralniające, pełne niby logicznych, ironicznych, sugerujących zastrzeżeń, owinięte w ozdoby swojsko brzmiących patriotycznych argumentów, które maja ukazać słuchaczom prawdę o tym, ze istnienie komór gazowych w Oświęcimiu nie jest udokumentowane, nie jest obiektywnie przedstawione jako wynik rzetelnych badan, itd.
Nauczanie przez ogłupianie.
TJ
Kalina
30 września 2025
10:41
@babilas
30 WRZEŚNIA 2025
7:54
Rozmowa Żaryna z Braunem sprzed kilku dni.
https://www.youtube.com/watch?v=kp29CRg7SNI
Dla tych, którzy nie mają czasu (3 godziny) skrót: Zaczyna się oczywiście od modlitwy, a potem chodzi o to, że nie było żadnych komór gazowych w Auschwitz, czy gdziekolwiek indziej, Żydzi sami poumierali z premedytacji i czystej złośliwości, żeby mieć potem roszczenia wobec Polski i pretensje do Polaków. I dalej w tym stylu. Kręgi „umysłowe“ i towarzyskie dr Niklewskiej w pełnej krasie.
—————————————————————–
Była to rozmowa prof. Żaryna, mojego miłego znajomego, z Grzegorzem Braunem znanym ze swoich antysemickich występów, a nie jego ojcem. To pierwsza pańska pomyłka swiadczaca o tym, ze wysłuchał Pan jeszcze mniejszego fragmentu rozmowy niz ja. (…)
————————————————————————
Absolutnie trzeba stwierdzić, że pani Niklewska – w swoim szaleństwie na punkcie Żaryna, Glińskiego itp. ordo curvisów i katobolszewików – w istocie reprezentuje najgorsze kręgi „umysłowe” dyplomowanych histeryków – pisdnych graczy pseudopolitycznych i kombinatorów.
A szczytem jej szczytów jest przypisywanie innym pomyłek niepopełnionych obrzucając ich błotem… co może świadczyć, że ma „migrenę” i pisze z „gotowców”.
Do @tejota i po części do @babilasa: pozwólcie ,szanowni koledzy-blogowicze, że wtrącę się do waszych rozważań n/t Żaryna -Brauna i kwestii Oświęcimia, a w tym kwestii żydowskiej. Od lat toczy się wymiana poglądów mniej więcej na taki temat: czy mój ból jest większy, niż twój ból (przepraszam za trywializm). Od lat Żydzi mają pretensje do Polaków, że nie szanują ich tragedii, a Polacy ,że Żydzi chcą przywłaszczyć sobie monopol na orzekanie o winie, rozmiarach, sprawstwie, współsprawstwie itd itd.. Mam taką ,trochę naiwną- radę (i marzenie -jako inż. z pierwszego zawodu i sympatyk statystyki) wszystkim dyskutującym na ten temat: nie wiem, czy są wystarczające dane w archiwach Polski, Europy i Świata, ale jeśli są, to należy wreszcie opublikować :ile osób poszczególnych narodowości zamordowali Niemcy w poszczególnych obozach na terenie Polski (struktura narodowościowa, liczbowa i procentowa), ile osób narodowości żydowskiej zginęło ma ziemiach polskich w wyniku działań Niemców i ile w wyniku wrednej działalności różnych polskich i innych nacji szmalcowników ,a ile osób tej narodowości Polacy uratowali od nieszczęścia itd. Takie dane statystyczne zakończyłyby wreszcie ten nieszczęsny ping pong, czyja wina i czyj ból był i jest większy. Dopóki takich danych nie ma,to trwa od lat ten żenujący spektakl obnoszenia się z poczuciem winy, krzywdy, bądź z poczuciem niewinności i inne takie pseudopatriotyczne kretyńskie wygłupy Braunów i innej maści demagogów, którzy na tym nieszczęściu zbijają kapitał polityczny. Ja wiem, że były już różne statystyki, ale takiej pełnej do dzisiaj nie było. Są w Polsce różne instytuty, różne Żaryny i inne profesory. Za co oni biorą pensje z budżetu? Niech że wreszcie zrobią coś pożytecznego, zamiast tego bełkotu ‚”na okrągło”. Tyle lat po wojnie, a nadal trwa debilna nawalanka. Do danych statystycznych każdy potrafi się samodzielnie odnieść i niepotrzebni mu są do tego profesory.Tejocie: piszesz, że trwa nauczanie przez ogłupianie. Słusznie. W moim środowisku funkcjonuje podobne określenie: wyjaśnianie poprzez zaciemnianie. Pozdr.
@tejot
30 WRZEŚNIA 2025
12:44
Z tej rozmowy płyną wnioski oczywiste, zas ogłupieni mogą byc jedynie ontologiczni durnie. Chyba najwiekszym grzechem uczestników tego spotkania jest atmosfera, w jakiej sie odbyła – spokojna i kulturalna, zaś uczestnicy wypowiadali się piekną polszczyzną, logicznie i zrozumiale. Czasem denerwował sie jedynie Braun, ale szybko był przywolywany do porzadku przez moderatora. Rzecz niebywała ostatnio w mediach, gdzie uczestnicy przerywaja sobie nawzajem i przekrzykują, a moderator w tym przoduje. Żaryn spokojnie dał odpór Braunowi, wiec Pan niepotrzebnie maci lewacka wodę i zwyczajnie wykręca kota ogonem.
A tymczasem w piaskownicy, zwanej dla niepoznaki Polską 2050:
„Klub Polski 2050 rekomendował kandydaturę Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera. Z informacji Onetu wynika jednak, że ministra funduszy i rozwoju regionalnego minimalnie wygrała w głosowaniu z ministrą klimatu Pauliną Hennig-Kloską. Pełczyńska-Nałęcz miała zaproponować wariant totalnej konfrontacji z Donaldem Tuskiem i Koalicją Obywatelską.
(…) Paulina Hennig-Kloska zaproponowała model współpracy z Donaldem Tuskiem i KO zakładający konsultowanie projektów w ramach rządu przed ich publicznym ogłoszeniem. Pełczyńska-Nałęcz ogłosiła, że lepsze będzie komunikowanie się z premierem przez media. Ta opcja minimalnie przeważyła — słyszymy od jednego z parlamentarzystów Polski 2050.”
Nie wiem, czy wesoła gromadka Szymusia ma jakąkolwiek zdolność autorefleksji, wygląda na to, że jaki pan, taki kram. Niby od dawna wiadomo, że Hołownia & Co. grają do jakiejś innej bramki, ale „totalna konfrontacja” i „komunikowanie się przez media” mnie poraziły. Może Tomasz Zimoch mógłby wytłumaczyć byłym kolegom co to takiego samobój.
Donald Tusk będzie jeszcze bardziej poirytowany.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/partia-szymona-holowni-na-granicy-rozlamu-tusk-nam-zetnie-glowe/he0ts0s#pco
Kochany Pielnia 11
Dla polskich statystyk „poszkodowanych” nie ma pojęcia Żyd , o to już zadbali prawdziwi polscy patrioci przed wielu dziesięcioleciami, dla nich to wszystko byli polscy obywatele . A jak któryś był , oczywiście przypadkowo, Żydem, to to jeszcze zwiększa cierpienie polskiego narodu.
Jak długo trzeba to tłuc w oporne łby , że to Żydzi bezczelnie i bez żadnej statystycznej polskiej podkładki ,starają się przywłaszczyć sobie cierpienie, które w oczywisty sposób jedynie Polakom przystoi.
Lemarc
Bzdurą są twierdzenia, jakoby „Braun” był typowym żydowskim nazwiskiem . Wszyscy pamiętamy jeszcze świnię „Brunera” , brązowatego z „Stawki ..
Braun to nic innego jak niemiecka nazwa koloru brązowego , ulubionego koloru niemieckich nazistów i tu trzeba szukać korelacji nazwisk „Bruner ty świnio” , albo Braun itd.
To, że Żydzi starali się i jeszcze wciąż nie dają spokoju z przywłaszczaniem sobie cierpień , które jedynie przystoją chrystusowemu, polskiemu heroizmowi , jest jedną z największych bezczelności , które spotkały Chrystusa narodów, Polskę i na to zgody nigdy nie będzię
i to jest intencją, mimo kilku nieważnych punktów niezgody, zarówno Żaryna jak vel Brunera , przepraszam Brauna.
@Zielona limonko: piszesz rzeczy przerażająco smutne (chodzi o rozróbę w Klubie Polski 2050). Nie znam osobiście ani pani Pełczyńskej, ani pani Kloski. Oceniam je tylko npst. tego, co prezentują w mediach, a ponieważ trochę się znam na zakresach i przedmiocie czynności obu pań, to po ich wypowiedziach wyżej pod względem merytorycznym oceniam panią Pełczyńską. Jednak ,jeśli to jest prawdą, że ona chce się porozumiewać ze swoim szefem ,czyli premierem tylko poprzez media,to znaczy, że coś jej odbiło. Nie wiemy, co i dlaczego, ale tak się nie zachowuje poważny i odpowiedzialny człowiek-pracownik-minister. Takiego pracownika szef w firmie korporacyjnej wywala na zbity pysk PRZED rozpoczęciem analizowania jej argumentów,a dopiero potem z jej następcą prowadzi ewentualnie jakąś analizę problemu.
Rozdziobią nas kruki, wrony….Czyżby Polska już weszła w tę fazę? Okropne.
@pielnia
Informuję uprzejmie, że prof. Żaryn bierze pensję z tzw Ukswordu, czyli Uniwersytetu Katolickiego im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie wykłada historię, ale nie II wojny i nie Zagłady Żydów.
@filomena
Pani Filomeno, wprawdzie z przykrością od pewnego czasu konstatuję gwałtownie obniżający się poziom wypowiedzi pana@babilasa, jednak muszę przyznać, że Pani trzyma od miesięcy i lat poziom wyrównany i niezmiennie niski. Właśnie przeczytałam, że w ostatnich badaniach poparcia dla partii Braun wysunął się na trzecie miejsce. Niewątpliwie jest to m. in. zasługą takich wypowiedzi jak Pani i @babilasa. W swym szaleństwie i lewackim zacietrzewieniu zwracacie opinię publiczną przeciwko nie tylko takich jak wy, ale i przeciwko rzeszom ludzi, dla których patriotyzm i identyfikowanie się z polskością nie oznacza kwestionowania istnienia komór gazowych w O
@filomena
c.d.
w Oswięcimiu
Kalina próbuje wybielić swoją przeszłość ubierając swój wpis w „przekorę“ bieląc jednocześnie Zaryna.
Pielący statystykę i Kalinowych ludzi nie wie ze wojnę przeżyło 90% Polek i Polaków, a tylko 10% Żydówek i Żydów .
Dokształciłem się
ten Bruner z „Stawki większej od życia” niekoniecznie ma coś wspólnego z Braunem, a nazwisko tej świni raczej pochodzi od niemieckiego Brunnen , co znaczy tyle co studnia.
Przepraszam za wprowadzenie w błąd.
@Kalina
30 września 2025 17:05
Wprawdzie niczego dobrego się po pani nie spodziewałam…ale takiej bezradności wobec postawionych zarzutów dawno nie czytałam.
Niejaki Jaki czy Matecki z Rachoniem nie mówiąc o Ziobrze… do pięt pani – pisówie pełną gębą – nie dorastają w tej gebelsówie… pomijanie meritum, odwracanie kota ogonem i to „lewactwo”… ten rzyg kurdupla i całego tego gangu… w sytuacji zapędzenia pisdzielca w kozi róg…
@Z dystansu
30 września 2025 15:35
BTW
#1
Yes, Braun can be a Jewish (Ashkenazic) surname, derived from the German word for „brown” and often used as a nickname for someone with brown hair, skin, or eyes. The surname was common among Ashkenazi Jews, though it also has German origins from the personal name Bruno or the word for brown, indicating a shared nickname origin across different cultures.
The surname spread with Jewish migration, and its use can be seen in various families with this surname. (AI)
#2
„Braun : 1: German and Jewish (Ashkenazic): nickname from German braun ‘brown’ (Middle High German brūn) referring to the color of the hair complexion or clothing.
2: German: from the personal name Bruno which was borne by the Dukes of Saxony among others from the 10th century or before. It was also the name of several medieval German and Italian saints including Saint Bruno the founder of the Carthusian order (1030–1101) who was born in Cologne.
https://en.geneanet.org/surnames/BRAUN
#3
„Niemieckie nazwisko Braun pojawiło się na ziemiach, które utworzyły współczesny kraj związkowy Dolna Saksonia , obecnie graniczący z Morzem Północnym, górami Hartz oraz rzekami Łabą i Ems. Dolna Saksonia była dawniej średniowiecznym księstwem saskim. W średniowieczu wiele ziem saskich było częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego , które charakteryzowało się systemem feudalnym .
Nazwisko Braun pojawiło się po raz pierwszy w Badenii, gdzie w znacznym stopniu przyczyniło się do rozwoju rodzącego się narodu, który później odegrał znaczącą rolę w konfliktach plemiennych i narodowych w tym regionie. W późniejszych latach nazwisko rozgałęziło się na wiele rodów, z których każdy odgrywał znaczącą rolę w lokalnych wydarzeniach społecznych i politycznych.
W tym okresie wśród znanych osobistości o nazwisku Braun byli:
August Wilhelm von Braun (zm. 1770), generał porucznik i dowódca jednego ze słynnych pułków strzelców armii pruskiej.
Inne wersje pisowni tego nazwiska to: Braun, Braunn, Braune, Braunne, Bronn, Bronne i inne”. (…)
https://www.houseofnames.com/braun-family-crest
Pani Kalino; z całym szacunkiem, ale to, że prof.Żaryn pobiera pensję na Uniwersytecie Katolickim nie zmienia postaci rzeczy, że pobiera pensję z budżetu, a jako „konsument” budżetu (nie ZUSu), coś jest podatnikom winien. Ja nazwisko pana Żaryna podałem tylko ,jako przykład. Ja pana Żaryna nie znam, nie wiem ,czym się dokładnie zajmuje i mnie to nie interesuje, ale ponieważ go tak Pani broniła z jego rozmowy z Braunem, to napisałem ,żeby zamiast prowadzić takie pogodne rozmowy z takim Braunem , powinien coś rzetelnego społeczeństwu podać i o Braunie i o Żydach i o tych tragediach. Mi chodzi o to, żeby te wszystkie instytucje naukowo- badawcze wykazały się jakimiś efektami w interesujacych opinię publiczną kwestiach. Przecież to skandal, żebyśmy do dzisiaj nie znali zweryfikowanych danych, o których ja piszę, a od lat trwa nawalanka pomiędzy opisami -wypowiedziami pana J.Grossa i pani prof.Enkelging, a tzw. obozem „patriotycznym”. Każdy obywatel ma prawo poznać prawdę i na to min. budżet wykłada tym różnym instytutom pieniądze. W mętnej wodzie zawsze łatwo coś znaleźć, nawet, jesli tego w tej wodzie nie ma. Dopóki naród nie pozna całej prawdy o tych dramatach ,dopóty taki chwast publiczny, jak Braun bedzie miał takie poparcie, jakie ma.
@pielnia
Nie znam interesujących Pana danych, niemniej jakieś szacunkowe dane podaje i Wikipedia, i liczne publikacje dotyczące II wojny. Wystarczy poszukać. Co do publikacji prof. Żaryna – są z dziedziny głównie dziejów Kościoła w Polsce, więc nic z II wojny. Takie więc wycieranie klawiatury jego nazwiskiem nie jest szczegolnie eleganckie.. Jako przedstawiciel nauk ścisłych – rozumiem – oczekuje Pan danych pewnych i sprawdzonych, a takich Pan nie otrzyma. Jeszcze długo będą trwaly dyskusję historyków na ten temat, jak i na wiele innych. Taka uroda badań historycznych.
Kalina jak zwykle bez żenady odwraca porządek i miesza przyczynę ze skutkiem; krytykowanie Brauna generuje postawy Brauna, krytykowanie antysemityzmu i antyhumanizmu generuje antysemityzm i postawy antyhumanistyczne. Czy się różnią Kalinowi ludzie od Pisowych ludzi?
Pani @Kalino:miałem nie reagować na pani wpis: „Co do publikacji prof. Żaryna – są z dziedziny głównie dziejów Kościoła w Polsce, więc nic z II wojny. Takie więc wycieranie klawiatury jego nazwiskiem nie jest szczegolnie eleganckie”,ale nie wytrzymałem. Pani Kalino, nieładnie jest robić sobie żarty na blogu. Po prostu nie wypada na doktora nauk historii. Czy w Polsce na studiach „historia” kształci się studentów z podziałem na okresy historyczne i stąd-jak pani pisze-Prof. Żaryn jest specjalistą od dziejów kościoła w Polsce, a na pozostałych okresach z uwzględnieniem geografii w historii ma prawo nie mieć zielonego pojęcia? .To tak, jakby kształcili inżynierów np. budownictwa w podziale specjalizacji od budowy lewego przęsła mostu (patrząc wzdłuż biegu rzeki), a innych od budowy prawego przęsła, stąd ci drudzy mogą nie mieć zielonego pojęcia o budowie przęsła lewego i gdy most się nie daj Boże zawali, to tak by się tłumaczyli w sądzie? Sądzę, że nie należy blogowiczom wciskać takiej ciemnoty. Jeśli chce pani bronić autorytetu prof.Żaryna, to powinna pani robić to w sensowny sposób. Ja nie mam nic do pana Żaryna, ani plusy dodatnie, ani plusy ujemne ale sądzę, że powinniśmy tu, na blogu trochę się szanować
@pielnia
Tłumaczę jako przedstawicielowi nauk ścisłych. Zarówno prof. Żaryn, jak i ja i inni historycy mamy pojęcie również o innych epokach w dziejach ludzkości, chociaz ja – przyznaję – mam pojęcie ograniczone. Dość pewnie czuję się natomiast w okresie przełomu XIX/XX w., znam źródła i w razie czego mogę się nimi podeprzeć. Piszę o sobie skromnie, gdyż byłoby nieprzyzwoitością w moim przypadku twierdzić, że znam swietnie dzieje wojny i okupacji na ziemiach polskich i twierdzę to i to, tyle, ze nie umiałabym tego udowodnić. Myślę, że w przypadku prof. Żaryna jest podobnie. Jako historyk uczciwy nie będzie wygłaszał twierdzeń, których nie będzie w stanie udowodnić źródłowo. Cytowanie zaś pp. Engelking i Grabowskiego będą jedynie amatorskimi cytowaniami. To jest element tzw. warsztatu historyka, który należy znać i doceniać. W innym przypadku jesteśmy skazani na dezinformację i manipulację, czego zdaje się chcemy uniknąć. Nb wracając do jego panelu z Grzegorzem Braunem przywołanego przez @babilasa – prof. Żaryn mimo zajmowania się innym okresem i tematyką jednak pogrzebał w literaturze i przytoczył źródła świadczące o istnieniu komór gazowych. W tym zaś temacie informacje podane zarówno przez Brauna (dowody na istnienie manipulacji powojennych ze strony Sowietów i Amerykaów), jak i dowody na istnienie komór gazowych przytoczone przez Żaryna były dla mnie niezwykle interesujące. Proszę spróbować tak słuchać takich dyskusji, bo tylko odbierane w ten sposób będą służyły słuchaczowi.
@Pani Kalino: tak trochę o nauce; Pytanie prowokacyjne do historyka: czy historia, to nauka? Jedni definiują, że historia, to nie jest to,co się wydarzyło, a to,co zostało zapisane, że się wydarzyło, a ja bym dodał do tego: „przez kogo zapisane” z uwzględnieniem zasady, że punkt widzenia zależy -niewątpliwie od punktu siedzenia.
No bo kim był np.Romuald Traugutt? Dla nas,Polaków,to bohater- wódz (dyktator)w Powstaniu Styczniowym, o którym często spiewamy pieśni patriotyczne (i słusznie moim zdaniem) , a dla Moskali – zwolenników władzy carów, to terrorysta.
Powstańcy Warszawscy: dla nas, Polaków, to bohaterowie wraz z ich jednym z haseł: „przemoc -gwałt niech się gwałtem -przemocą odciska”, a dla okupanta, który wprowadził swoje prawo na ziemiach okupowanych (tak, jak Kaczyński wraz z Ziobrą wprowadzili swoje prawo i teraz zarzucają Koalicji, że ta permanentnie łamie prawo (ich prawo),to byli terroryści. „Potop”. Najazd Szwedów na Rzepospolitą Obojga Narodów. Największe w historii ludobójstwo i absolutna grabież na narodzie polskim, a w naukach historycznych w Szwecji piszą, delikatnie, że to była woja obronna Szwecji przeciwko agresywnej Polsce i nic nie piszą o tych wszystkich ich grabieżach w Polsce(opis problemu prof.Krawczyka – historyka z UW). Pani prof. Engelkig- historyk, szefowa jakiegoś tam instytutu od badania zbrodni na Żydach w PAN pisze, że w GG Polacy często pomagali Niemcom w prześladowaniu i mordowaniu Polaków (szmalcownictwo), a pan prof. K. Wnęk – dyr. Instytutu w PAN,prof UW pisze, że pani Engelking mija się z prawdą.
Bandera: jeden z dowódców UPA. Wołyń i td. Moja rodzina „zawdzięcza” upowcom to, że w 1945 i6-tym roku trzykrotnie kolejno spalili nasz dom rodzinny(oczywiście za każdym razem inny dom), a mojego ojca chcieli rozstrzelać, więc nazywamy ich bandziorami, i słusznie a dla Ukraińców Bandera jest bohaterem narodowym bo walczył o samostjnu Ukrainu z zaborcami -Lachami i Moskalami. I słusznie, mają rację. Prezydent Nawrocki (podobno historyk) żąda od Ukrainy całkowitej rewizji tzw. banderyznu, a Ukraina pokazuje mu gest Kozakiewicza, bo dla nich to bagadyr, mołojec,jeden z bohaterów narodowych. Czy może być coś równocześnie czarne i białe?
Pisze pani, że jestem wychowany na naukach ścisłych. Tak, zgodnie z tymi naukami prawo Talesa,czy Archimidesa, czy Pascala,czy Newtona znaczy -niezależnie od punktu siedzenia to samo w Patagonii, czy w Poznaniu, czy w Moskwie, a stopa zysku, zyskowność, stopa zwrotu, rentowność ,dżwignia /maczuga finansowa znaczy to samo w Paryżu, co w Tokio,czy na Madagaskarze itd. To znaczy, że według ,jak pani to nazwała-nauk ścisłych coś co jest czarne, nie może być równocześnie białe ,stąd ja mam problemy okazywać profesorowi Żarynowi taki szacunek, jako historykowi -naukowcowi
Errata:oczywiście powinno być w opisie szmalcownicta:”Żydów”,a nie „Polaków”,Sorry
Tak na zakończenie opisu moich pretensji do historyków-naukowców: w moim wpisie do pani @kaliny ,gdzie opisałem „rzetelność” historyków, zapomniałem dopisać, że jednym z podstawowych praw stosowanych przez historyków przy opisie zdarzeń jest stosowanie bardzo ważnego pierwszego prawa Kalego, że jak Kali ukraść krowę, to jet to dobry uczynek, a jak Kalemu ukraść krowę, to jest to niewątpliwie uczynek zły
Wczoraj Putin ogłosił, że armia rosyjska stopniowo wyzwala tereny na wschodniej Ukrainie. Ciekaw jestem, czy historycy rosyjscy i ukraińscy uzgodnią pomiędzy sobą, czy Putin „wyzwala” te tereny, czy „podbija”. My ,Polacy znamy tę kwestię z 1920r,gdzie Armia Tuchaczewskiego szła na Warszawę głosząc, że idzie wyzwolić lud pracujący miast i wsi Polski od terroru burżujów i krwiopijców. Ani słowa nie było, że chcą podbić Polskę…
@pielnia11
Zadał Pan pytanie o naukowy charakter historii, na które to pytanie nie byłam w stanie odpowiedzieć racjonalnie bez wujka Googla:))) Okazało się, ze sprawa jest skomplikowana (nie miałam co do tego wątpliwosci), rozwazania w Wikipedii sa sążniste i z różnych punktów widzenia. Mnie przypadła do gustu definicja prof. Michała Hellera z lat 90-ych ubiegłego wieku: „Ważnymi elementami «naukowości» są język i metoda. Zdaniem wielu, zarówno naukowców jak i filozofów, to właśnie te dwa elementy decydują o tym, czy coś jest naukowe, czy nie”. Otóż to. Zanim przejdę do metod i jezyka, pozwole sobie zacytować profesorów, których uwazam za moich nauczycieli: Geremka, Samsonowicza i Małowista (zwłaszcza jego, był również nauczycielem dwóch pozostałych panów) co do zadań naukowych historii. Otóż historia jest pozornie nauka o przeszłosci, ale w gruncie rzeczy jest nauką o teraźniejszości, a nawet próbuje określić kierunki zmian na przyszłość. I nieco zartobliwa definicja historyka, którą usłyszałam od bodaj prof. Geremka: historyk, to jest polityk, któremu nie udało sie zrobić kariery w polityce:))) Proszę zwrócić uwagę, ilu w polityce jest historyków, a nie dotyczy to tylko Polski.
Uprawiać historie nie zawsze oznacza uprawiać nauke historyczną. Jak Pan wie, moze historia słuzyc do uprawiania polityki historycznej, moze byc też hobby amatorskim, gdzie przekonania uprawiajacego owe hobby mają mu sprawiać przyjemność, a nie słuzyc rzetelną wiedzą. Tak więc przejdźmy do metod. Metodyka i metodologia historii to osobny dział, który jest wykładany (był za moich czasów, jak jest teraz – nie wiem. Wszystko spsiało, wiec moze wogóle sie o tym nie mówi) na I roku, były tez cwiczenia, z ktorych zdawało sie kollokwium. Ja postaram się przytoczyć bardzo podstawowe wymagania metodyczne wobec badacza:
1. Wykluczony jest prezentyzm, czyli ocenianie wydarzeń historycznych i czynów ludzi w przeszłości według współczesnych kryteriów. Należy patrzec na nie oczyma ówczesnych ludzi
2. Podstawa wnioskowania są źródła, które najpierw należy poddac tzw. krytyce źródła. Krytyka musi być zewnetrzna – sprawdzamy, z jakiej epoki jest źródło, czy aby na pewno będzie dla nas przydatne, oceniamy jego genezę. Musi byc też wewnetrzna – sprawdzamy, co nam mówi źródło i czy jest wiarygodne. W ten sposób bada sie zarówno pamietniki, jak i wykopaliska archeologiczne.
3. Żeby w jak najwiekszym stopniu uwierzyć w to, co mowi źródło, musimy je skonfrontować z innymi źródłami. Jesli sa rozbieznosci – należy im poswiecic czas i je zbadać, a nie wierzyć temu przekazowi, który jest nam milszy.
4. I wazny warunek: nie ma dowodów ex silentio i ex absentia. Jesli spodziewanych przekazów nie ma w źródłach, nie znaczy, ze zjawisko, które badamy, nie istniało. I tak pan Braun twierdząc, ze nie było komór gazowych w Oswiecimiu, bo ich dziś nie ma, jest w błędzie metodologicznym. Mysle, ze on o tym wie, chociaz jest polonistą, ale plecie z premedytacją farmazony jako polityk i publicysta.
W ten sposób przechodzimy do jezyka. W pracy historycznej, naukowej nie ma miejsca na określenia typu: bandzior, zdrajca, bohater itp. określenia emocjonalne. Generalnie nie powinien historyk kierowac sie emocjami. Jesli to robi i daje temu wyraz w narracji – jest publicystą, a nie naukowcem.
Przedstawiłam Panu podstawowe warunki pracy historyka-naukowca. Jak Pan widzi, to nie jest praca matematyka ani fizyka, gdzie warunkiem naukowosci jest sprawdzalność. W historii sprawdzalnosci w takim sensie nie ma. Ale jest cień sprawdzalnosci w tzw. długim trwaniu. Jesli np. dziś twierdzimy, ze Rosja jest – na podstawie wydarzeń historycznych – niereformowalnym agresorem i terrorystą, i ze mozna ja powstrzymać jedynie siłą i zniszczeniem jej potęgi – sprawdzimy to jedynie, gdy doczekamy z nią wojny. Jesli twierdzimy, ze Kosciół katolicki w przeszłości zbudował podwaliny swojej potęgi opartej na wsparciu milionów ludzi na całym swiecie i ze nie ma i nie będzie długo szans na jego obalenie – sprawdzimy to (a raczej nasi potomkowie) dopiero po wielu latach:)))
No i sprawa szacunku do prof. Żaryna. Szacunek nalezy do zbioru emocji i nie podlega dyskusji. Jest sprawa indywidualną kazdego człowieka. Dlatego bynajmniej nie będę Panu udowadniać, ze pan Żaryn zasługuje na szacunek, bo nie mam prawa ingerowac w pański indywidualny system wartosci:)))
@pielnia11
2 października 2025
17:26
Jest jeszcze inny sposob oceny pracy historycznej prof. Zaryna. W naukach (nie tylko scislych) liczy sie liczba publikacji w miedzynarodowych renomowanych czasopismach czy innych publikacji. Czyli wplyw na badania innych (miedzynarodowych) naukowcow. I tutaj np. prof. Engelkig , Thomas Gross czy Timothy Snyder bija prof. Zaryna na glowe. A wszyscy z nich zajmuja sie tym samym wycinkiem Historii (Zaryn nawet jako byly dyrektor Instytutu).
@mfizyk
3 PAŹDZIERNIKA 2025
10:23
Pan uparcie obstaje przy rzekomych wartosciach tzw. punktozy. Punktoza jest jedynym kryterium przyznawania grantów i innych korzysci. Z ocena wartosci pracy nie ma nic wspólnego. W dziedzinie historiografii wiemy, ze jest dęta i całkowicie obok wartosciowych prac, które ukazują się w skromnych, prowincjonalnych czasopismach. Dlatego rzetelny historyk rozpoczynajacy badania od ustalenia stanu badań w pierwszej kolejnosci penetruje owe skromne, prowincjonalne czasopisma, gdyż wie, ze tam znajdzie perły, a nie gdzie indziej. Co nie zmienia sytuacji, ze prof. Żaryn ze wzgledu na tematyke swojej pracy i jej charakter ocierajacy sie o publicystykę, nie znajduje sie w pierwszym rzędzie polskich historyków.
@pielnia11
3 PAŹDZIERNIKA 2025
9:30
Zastanawia sie Pan, czy Rosja „podbija” tereny ukraińskie, czy „wyzwala” w jezyku historyka. Otóż ani to, ani to. Rosja te tereny ZAJMUJE
Do @kaliny:dziękuję za powyższe wyjaśnienia. Ja-jako laik w tych sprawach-powiedziałbym tak: niewątpliwie faktem historycznym było i jest to, że R. Traugutt był dyktatorem (wodzem) w Powstaniu Styczniowym i że został stracony na szubienicy. Niewątpliwie faktem historycznym jest to, że powstańcy warszawscy walczyli z Niemcami, niewątpliwie faktem historycznym jest to, że armia szwedzka zajęła prawie cały obszar ówczesnej Rzeczpospolitej i dokonała rabunku(bo przecież brali to,co nigdy nie było ich). To jest bez wątpienia wiedza historyczna -naukowa. Natomiast wszystkie komentarze „objaśniające” przyczyny, przesłanki są subiektywne i względne ,zależne od punktu widzenia. Czy Putin podbił, czy odbił… I tu jest problem (dla mnie) :gdyby historycy podawali same fakty, co byłoby niewątpliwie historią -nauką, to takie zawężenie historii nie miałoby żadnego sensu poznawczego dla czytającego o tym po kilkuset latach. Musi być komentarz (Putin podbił, czy Putin odbił),a to już jest ocena subiektywna. Niemcy mówią, że nieśli przez stulecia na wschód kaganek oświaty. Polacy mówią, że byli przez stulecia zaborcami. Polacy mówią, że nieśli na Ukrainę kaganek oświaty. Ukraińcy mówią, że byli zaborcami. Dlaczego historycy nie powiedzą, że obie strony sporu mówią prawdę? Ale nie mnie, jako laikowi ,jest podpowiadać ,co należy zaliczać do nauki, a co nie.
Jako laik jestem pasjonatem historii i geografii.
Pozdrawiam
@Pielnia11
Alez historycy to mówią. Tylko Pan czyta artykuły publicystyczne. Jest to niewatpliwie problem, jak operowac jezykiem naukowym. Studiowałam na przełomie lat 60. i 70. Moje lektury historyczne wiec pochodziły z lat 60. Ich jezyk był koszmarny. Suchy, bezosobowy, zeby przypadkiem nie okazac emocji, po prostu nie dało sie tego czytać. Ale mozna inaczej, o czym przekonałam się czytajac znakomitego historyka Władysława Konopczyńskiego. Nie napisał on, ze Michał Korybut Wisniowiecki był becwałem. Napisał: Michał Korybut Wisniowiecki znał 9 jezyków, ale w zadnym nie miał nic do powiedzenia:))) Kiedy sama zaczęłam pisać, starałam się wcisnąć w moja prozę nieco kolorów, oczywiscie tak, aby nie okazac emocji. Moja książka o Romanie Dmowskim (która teraz wyszła w II wydaniu) została zakwalifikowana przez niektórych recenzentów jako „popularna”. Ale ona nie jest popularna, poniewaz jest zaopatrzona w drobiazgowy aparat oparty na solidnej bazie źródłowej. Niemniej starałam sie pisać barwnie, zeby muchy nie odpadały z nudów od ścian. I tak chyba nikt nie jest w stanie poznać, czy ja lubie tego Romana, czy nie. Fakt – łatwo poznać, ze nie lubie Piłsudskiego:)))
Pani @Kalino:powtarzam:jestem laikiem, bo nie znam warsztatu, o którym pani pisze, ale brak warsztatu nie przeszkadza mi w twierdzeniu, że W.Konopczyński pisząc, iż Nie napisał on, ze Michał Korybut Wisniowiecki był becwałem. Napisał: Michał Korybut Wisniowiecki znał 9 jezyków, ale w żadnym nie miał nic do powiedzenia:)), a więc de facto napisał, że był bęcwałem. Eufemizmy nie zmieniają istoty rzeczy. J a wiem, że pani uwielbia R. Dmowskiego. Ma pani na pewno 1000 przesłanek do tego uwielbienia, szczególnie w sprawach zarządzania gospodarką i ja to też bardzo za to go podziwiam i cenię. Ja -jako laik- twierdzę jednak, że wszystkie doktryny Dmowskiego o tzw. patriotyzmie, o interesie narodu itd. zatruły umysły Polaków ,bo stały się skutecznym krokiem do wybryków o charakterze nacjonalizmu i to mam przede wszystkim Dmowskiemu za złe. Potem przyszły demony nacjonalizmu i faszyzmu w Europie wraz z udowadnianiem, że Niemcy są ponad wszystko i inne bzdety nacjonalistyczne. A z tego narodziła się II. W. Światowa z jej „efektami”. Oczywiście mój głos się nie liczy. Historycy mają obowiązek mówić prawdę, a nie, że moja prawda jest prawdziwsza. Dopóki będziemy mówić narodowi, że „NARÓD’ jest istotą rzeczy, dopóty będą się rodzić faszyści i różne dewiacyjne Hitlery. Nie ma narodów gorszych i lepszych.
@pielnia11
Bęcwał, to pojęcie szerokie. Można być elokwentnym w 9 językach, a być bęcwałem, co czasem widać na blogach:))) Proszę broń Boże nie wziąć tego do siebie, bardzo cenię pańskie wpisy. Są pełne zaangażowania i troski o naszą Polskę.
Niestety, myli się Pan co do mojej oceny Dmowskiego. Bardzo wysoko wprawdzie cenię jego zdolności i inteligencję, którą docenił nawet jego potężny adwersarz premier UK David Lloyd George. Stworzył system myślenia politycznego, który został przyjęty w trzech zaborach jednocząc w ten sposób ziemie polskie. Niestety, jego diagnozy polityczne były mylne, a aspiracje polityczne co do Polski szkodliwe i nierealne na dłuższą metę. Jego słynne wystąpienie 29 stycznia 1919 w Wersalu wzbudziło podziw słuchaczy, jednak praktycznego znaczenia nie miało. Nie wiem, dlaczego Pan przypisuje mu jakieś osiągnięcia gospodarcze. Nie miał żadnych. Nie znał się na gospodarce, nie był w stanie zadbać nawet o swój byt, życie kończył na łaskawym chlebie u przyjaciół jako kompletny bankrut. Był też bankrutem politycznym. Świat poszedł tak jak dziś – w kierunku autorytaryzmu i faszyzmu, a jego przekonania demokratyczne i osobista uczciwość stały się zawadą. Jego sekretarz o mało nie stracił życia w zamachu dokonanym przez sanacyjnych zbirów, podobnie jak niejeden jego zwolennik, jak choćby Dołęga-Mostowicz. Miał poza tym przestarzałe wyobrażenia o społeczeństwie, pokładał nadzieję w chłopstwie, lekceważył kobiety posyłając je do kuchni. Przyznaję jednak, że jestem gotowa protestować do upadłego, kiedy ktoś go krytykuje przypisując mu cechy i wady wymyślone jeszcze przez sanację, a powtarzane w okresie PRL.
Warto porownac artykuly o Dmowskim w angielskiej i polskiej wiki. Np.:
https://en.wikipedia.org/wiki/Roman_Dmowski#Antisemitism
https://pl.wikipedia.org/wiki/Roman_Dmowski#Dmowski_a_antysemityzm
Zastanawiam sie czy obie wersje byly pisane/redagowane przez historykow (naukowcow? amatorow?). Bo rozbieznosci w ocenie w podanych wyzej linkach sa duze. Tak samo jak w podanych zrodlach.
Angielska wiki chwali sie, ze jej artykul jest Roman Dmowski has been listed as one of the History good articles under the good article criteria.
https://en.wikipedia.org/wiki/Talk:Roman_Dmowski
https://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Good_article_criteria
Polski artykul tego nie ma. I dlaczego nie ma tam tak waznych/przydatnych informacj jak Dmowski’s life and work has been subject to numerous academic articles and books. Andrzej Walicki in 1999 noted that main sources on Dmowski are Andrzej Micewski’s Roman Dmowski (1971), Roman Wapiński’s Roman Dmowski (1988) and Krzysztof Kawalec’s Roman Dmowski (1996).[26]?
@mfizyk
Tak jest, warto w ogóle pamiętać, że hasła historyczne, wrażliwe politycznie, w polskiej Wiki kontrolują ponoć – tak słyszałem od nerdów i speców internetowych – ludzie wychyleni w prawo. Dlatego w razie potrzeby porównuję niektóre z nich z angielskimi odpowiednikami nie tylko w Wiki, ale też w Encyklopedii Britannica.
@mfizyk
Przyznam, że nie dostrzegłam rażących różnic w obu wersjach Wiki. Wersja angielska jest po prostu uboższą. Zapewne z przyczyn nieznajomości języka polskiego. Z satysfakcją odnotowałam nieobecność popularnych jeszcze do niedawna, a fałszywych zarzutów, jak ten o rusofilstwie. Bardzo rzetelnie poza tym był przeanalizowany antysemityzm Dmowskiego jako obrona interesu polskiego przed elementem niechętnym polskości w kraju i za granicą
@Red. Szostkiewicz
Przestrzegałabym przed pokładaniem zbytniego zaufania w artykułach brytyjskich i amerykańskich dotyczących historii Polski. Tamtejsi autorzy z powodu nieznajomości polskiego są skazani na wątpliwej jakości materiały publicystyczne anglojęzyczne
@kalina
Ja się dotąd nie zawiodłem. Byli i są anglosascy historycy i dziennikarze, którzy znają polski i Polskę.
@Kalina
6 października 2025
15:22
Moze sie Pani odniesc do mojego pytania?
Zastanawiam sie czy obie wersje byly pisane/redagowane przez historykow (naukowcow? amatorow?). Bo rozbieznosci w ocenie w podanych wyzej linkach sa duze. Tak samo jak w podanych zrodlach.
Osobiscie watpie, ze to sa dziela zwyklych laikow. Przypuszczam, ze obie versje wspomnianej czesci artykuku z wiki o Dmowskim pochodza raczej od zainteresownych amatorow historii a moze nawet od naukowcow (przynajmniej w redakcji). Jezeli mam racje, to dowodow na naukowosc polskich autorow nie widze (vide Pani wlasna definicja) 🙁
@Kalina
6 października 2025
15:22
Moze sie Pani odniesc do mojego pytania?
Zastanawiam sie czy obie wersje byly pisane/redagowane przez historykow (naukowcow? amatorow?). Bo rozbieznosci w ocenie w podanych wyzej linkach sa duze. Tak samo jak w podanych zrodlach.
Osobiscie watpie, ze to sa dziela zwyklych laikow. Przypuszczam, ze obie versje wspomnianej czesci artykulu z wiki o Dmowskim pochodza raczej od zainteresownych amatorow historii a moze nawet od naukowcow (przynajmniej w redakcji). Jezeli mam racje, to dowodow na naukowosc polskich autorow nie widze (vide Pani wlasna definicja) 🙁
@mfizyk
6 PAŹDZIERNIKA 2025
18:16
Ciekawa sprawa. Otwieram oba podane przez Pana linki. Pierwszy link otwiera sie jako anglojęzyczny, ale natychmiast pojawia sie tekst polski. Drugi link – to tekst polski bez watpienia z dośc obszerną zwazywszy ograniczenia Wikipedii bibliografią. Powtarzam wiec: pierwszy tekst jest uboższy, co nie znaczy, ze nieakceptowalny. Z pewnoscia nie sa to dzieła laików, tekst polski jest całkiem solidny, znajomość bibliografii tez. Oczywiscie sa to teksty tzw. popularne. Bibliografia jest niepełna, a i pewne twierdzenia dyskusyjne i raczej niesprawdzalne. W porównaniu z tym, co jeszcze ukazywało sie bez zenady w internecie na temat Dmowskiego, to wielki postęp. Wszedzie uwzgledniane sa prace prof. Kawalca, który jest bez watpienia znawcą ruchu narodowego i Dmowskiego nr 1.
Jesli Panu wyswietlaja sie wersje az tak bardzo różniace sie od siebie, bardzo proszę o podanie tych różnic, jesli to nie bedzie zbyt duzym kłopotem.
@Kalina
7 października 2025
9:35
Nie czytalem wszystkiego w obu wersjach, tylko porownywalem rozdzialy o antysemityzmie. I tu widze duze roznice w ocenie. Generalnie wersja angielska twierdzi, ze Dmowski byl antysemita i podaje zrodla:
Dmowski often communicated his belief in an „international Jewish conspiracy” aimed against Poland.[83] In his essay Żydzi wobec wojny (Jews on the War) written about World War I,[84] Dmowski claimed that Zionism was only a cloak to disguise the Jewish ambition to rule the world. Dmowski asserted that once a Jewish state was established in Palestine, it would form „the operational basis for action throughout the world”.[85] In the same essay, Dmowski accused the Jews of being Poland’s most dangerous enemy and of working hand in hand with the Germans to dismember Poland again.[86] Dmowski believed that the 3,000,000 Polish Jews were far too numerous to be absorbed, and assimilated into the Polish Catholic culture.[87] Dmowski had advocated emigration of the entire Jewish population of Poland as the solution to what he regarded as Poland’s „Jewish problem”,[88] and over time came to argue for increasing harsh measures against the Jewish minority,[89] though he never suggested killing Jews.[66] He opposed physical violence,[23][90] arguing for the boycotts of Jewish businesses instead,[91] later supplemented with their separation in the cultural area (through policies such as numerus clausus).[64][87] Dmowski made anti-Semitism a central element in Endecja’s radical nationalist outlook. Endecja’s crusade against Jewish cultural values gained mounting intensity in the antisemitism of the 1930s, but there were no major pogroms or violent attacks on the Jews in Poland until the German occupation of Poland in 1939.[92] In his 1931 novel Dziedzictwo, Dmowski wrote: „A Jewish woman will always be a Jew, a Jewish man, a Jew. They have another skin, they smell differently, they carry the evil among the nations”.[93][94]
W sumie ta angielska wersja tego rozdzialu jest o wiele obszerniejsza niz polska. W moim odczuciu polska wersja probuje „wybielic” Dmowskiego. I to raczej w nieudolny sposob, ze Dmowski mial przeciez zydowskich znajomych 🙁
Dlatego napisalem, ze „…dowodow na naukowosc polskich autorow nie widze (vide Pani wlasna definicja)”. Dotyczylo to oczywiscie rozdialu o anzysemityzmie, bo reszty nie porownywalem.
PS. Ciekawa sprawa z tym automatycznym przejsciem na polski. W mojej przegladarce (Opera) tego nie mam.
@mfizyk
7 PAŹDZIERNIKA 2025
12:20
Tak, ten polski przekład angielskiego tekstu jest wierny, a sam tekst – w porzadku. Ktos odrobil lekcje:))) Nie ma nic o „antysemityzmie wyssanym z mlekiem matki”, nie ma też nic o niezwykłym wpływie Dmowskiego na rodaków, którzy pod jego wpływem dokonywali pogromów:))). Tekst w polskiej Wikipedii zwraca uwage bardzo słusznie na fakt, ze Żydzi nie byli dla Dmowskiego wrogami jako „Żydzi”, a jedynie ich duza liczba na ziemiach polskich i odrebność kultury i interesów stwarzała problem. W jego otoczeniu, a nawet wsród współpracowników byli Żydzi. Np. Wasiutyńscy, Natanson, Hirszfeld i inni. Władysław Rabski był ozeniony z Zuzanną Krausharówną, były tez i inne żony-Żydówki. Sam Dmowski w 1916 miał romans z Rachel Astor, aktorką-piosenkarką żydowskiej trupy Feliksa Mayola, piekna dziewczyna zresztą. To zadne „wybielanie”, ale dowód, ze jego antysemityzm miał charakter systemowy, a nie osobisty. Co do „naukowosci” – oczywiscie, ze oba teksty sa tzw. popularne. Nie sa produktem osobistych badań autorów, ale zgrabnie wykorzystuja załączoną literature. Żeby zostac „naukowcem” należy nieco popracowac na źródłach i zaprezentowac jakąś wartość „dodaną”:)))
Dmowski był antysemita,“ jedynie“ antysemita, są jeszcze „ale“ antysemici“ i tacy, którzy próbują się ukrywać. Do nich dołączają otwarci antysemici bez „jedynie i ale“… ponad wszystkimi lewitują Kalinowi ludzie, ludzie niby nauki i wiary.
@Kalina
7 października 2025
15:24
…ze jego antysemityzm miał charakter systemowy, a nie osobisty.
Systemowo a nie osobiscie do Zydow mieli rowniez podchodzic SS-owcy:
…Większość spośród was tu obecnych wie, co znaczy, kiedy 100 zwłok leży obok siebie, kiedy 500 czy kiedy 1000 zwłok leży przed nami. To przejść i pomimo tego – pominąwszy odosobnione przypadki ludzkiej słabości – pozostać porządnym człowiekiem, to nas zahartowało. Jest to, nigdy nie napisana i nigdy nie mająca zostać zapisana, chwalebna karta naszej historii […]. Do nas należy prawo, jesteśmy w obowiązku wobec naszego narodu, naród, który chce nas zamordować, zamordować.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Przemówienia_poznańskie#„Eksterminacja_Żydów”
Dmowski tez wierzyl w miedznarodowy spisek Zydow oraz w smiertelne niebezpieczenstwo z ich strony dla IIRP. Co prawda Dmowski nie chcial ekstreminacji Zydow (tylko ich wysiedlen z IIRP), wiec nie byl nazista. Ale to juz wszystko 🙁
@mfizyk
7 PAŹDZIERNIKA 2025
21:44
W III Rzeszy kontakty osobiste z Żydami (i innymi „podludźmi”) były prawnie zabronione, wiec nie jest prawdą, co Pan pisze. Przykladem – niemiecko-żydowska rodzina Victora Klemperera
@mfizyk
7 PAŹDZIERNIKA 2025
21:44
PS.
Dmowski wierzył w miedzynarodowy spisek zydowski jeszcze przed I wojną. Stad jego awersja do masonerii i socjalizmu. Nie był odosobniony. Podobne poglady funkcjonowały w UK. Nawet w Balliol College w Oxfordzie nie chciano przyjąć jako pracownika naukowego swietnego historyka Lewisa Namiera z motywów antysemickich. Był ciotecznym dziadkiem braci Kurskich. Jarosław Kurski pisze wiele o nim w swojej świetnej książce „Dziady i dybuki”. Ja tez pisałam o brytyjskim antysemityzmie w artykule „Laurence Alma-Tadema – zapomniana brytyjska przyjaciółka Polski i Polaków”
@Kalina
8 października 2025
10:23
Obrona Dmowskiego przez wskazanie innych antysemitow? Co to ma wspolnego z naukowymi badaniami historycznymi??
A juz tak po prostu logicznie czyli naukowo rzecz biorac. Jezeli Dmowski postepowal jak inni antysemici, to mozna go bez ogrodek tez nazwac antysemita.
@Kalina
8 października 2025
10:15
A co konkretnie jest nieprawda w moim wpisie ( https://blog.polityka.pl/szostkiewicz/2025/09/28/tusk-slusznie-poirytowany/#comment-441577 ) ?
@mfizyk
Wyjaśniłam Panu, gdzie się Pan pomylił. W Rzeszy kontakty osobiste Niemców z Żydami były zabronione prawnie. Dmowski takich obiekcji nie miał, jego antysemityzm miał inny charakter – był w jego pojęciu obroną kraju przed potężną liczbowo, gospodarczo i kulturalnie grupą społeczną nastawioną wrogo do Polski i Polaków. Nie mam pojęcia, o co się Pan spiera. Dmowski antysemitą był podobnie jak jego polskie otoczenie oraz inne europejskie społeczeństwa. Takie były czasy.
Właśnie obejrzałam na TVP Kultura fabularyzowany dokument o Szmulu Zygielbojmie – członku emigracyjnego rządu polskiego, który w 1943 popełnił samobójstwo w Londynie w proteście przeciw obojętności świata wobec zagłady Żydów w Polsce. Świata – on nie znał opinii świata, ale dobrze poznał londyńską znieczulicę i blokowanie w prasie informacji o tym, co się dzieje z polskimi Żydami.
@Kalina
8 października 2025
20:32
Dmowski antysemitą był podobnie jak jego polskie otoczenie oraz inne europejskie społeczeństwa. Takie były czasy.
W jego czasach nie wszyscy byli antysemitami a byli nawet obroncy Zydow. Wiec mogl sobie wybrac jasna strone. Ale niestety nie potrafil sie wybic ponad mierzwe (jak Pani by ich nazwala). Wiec do dzisiaj ponosi konsekwencje swojego wolnego wyboru (w aspekcie antysemityzmu, bo tylko o to mi chodzi).
Jako historyk chyba Pani rozumie, ze nie ma (i nie bedzie) nieskazitelnych bohaterow. Ale intelektualna i naukowa uczciwosc nakazuje sie zajmowac tez czarnymi stronami bohaterow. Zamiast uprawiac wybielanie czy wprost wybiorcza polityke historyczna (czyli zaklamana).
PS. Dokad prowadzi wybielanie i zaklamywanie Historii widac np. w roSSji i jej nowego kultu Stalina. Albo na forach nazistow w Niemczech, gdzie komory gazowe sa negowane a autostrady Hitlera chwalone 🙁
@Kalina
8 października 2025
20:32
Wyjaśniłam Panu, gdzie się Pan pomylił. W Rzeszy kontakty osobiste Niemców z Żydami były zabronione prawnie. Dmowski takich obiekcji nie miał, jego antysemityzm miał inny charakter …
Przeciez wyraznie pisalem, ze Dmowski (w mojej ocenie) NIE byl nazista (choc byl antysemita).
@mfizyk
O „wybielaniu” ewentualnym Dmowskiego można mówić wyłącznie w odniesieniu do propagandowych wypocin pisarzy spod znaku „mieczyka Chrobrego”. W żadnej naukowej publikacji poważnej Pan nie spotka tego zjawiska. Przyznam też, że nie bardzo rozumiem ewentualnego używanie terminu „nazista” do zjawisk spoza III Rzeszy