Czystka

Ponury znak czasu, w jakim żyjemy. W Krakowie odwołano spotkanie publiczne z literacką noblistką Hertą Müller. Bo organizatorzy – Międzynarodowe Centrum Kultury i Cricoteka – obawiali się, że propalestyńscy działacze i propalestyńskie działaczki zakłócą spotkanie. Wybitnej pisarce zaproponowano zamiast spotkania na żywo nagranie z nią rozmowy. Noblistka nie opowiedziała jak dotąd na tę propozycję i przestała odbierać telefony od organizatorów.

Daję niżej kilka wypowiedzi, które lepiej niż ja bym to zrobił reagują na ten akt uległości wobec nagonki.

Monika Sznajderman, wydawczyni polskich przekładów Müller, pisze na FB:

Jako polska wydawczyni wybitnej pisarki, laureatki Nagrody Nobla Herty Müller jestem bardzo przykro zaskoczona decyzją dwóch poważnych publicznych krakowskich instytucji: Cricoteki i Międzynarodowego Centrum Kultury o odwołaniu spotkania z artystką, które miało się odbyć dzisiaj w Krakowie. „Z przykrością informujemy, że spotkanie z Hertą Müller (…) zostaje odwołane z przyczyn niezależnych” – poinformowały na swoich stronach internetowych Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka i Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie. Cóż, nie wydaje mi się, by rzeczywiście stało się to z przyczyn niezależnych od organizatora – to była przecież ich – organizatorów – suwerenna decyzja, i to oni są za nią – a nie jakieś nieznane bliżej przyczyny – odpowiedzialni. Chyba należałoby raczej przyznać: my, publiczne instytucje, dla których jednym z celów powinna być swobodna międzynarodowa wymiana myśli, choć mamy możliwości i środki, by zapewnić artystom bezpieczeństwo, nie chcemy tego zrobić. Wolimy umyć ręce i nie narażać się na krytykę, co z tego, że zamykając tym samym przestrzeń do debaty. Dyrektorka Cricoteki Natalia Zarzecka pisze, że nie chciałaby, „aby wizyta w Krakowie wywołała u pisarki cierpienie i stres”. Herta Müller nie jest dzieckiem – jest dojrzałą, niezwykle dzielną, ciężko doświadczoną przez totalitaryzm osobą, która zło zna od podszewki, bo młodość spędziła w komunistycznej Rumunii i cierpiała prześladowania przez jedną z najstraszniejszych służb wewnętrznych, jaką była Securitate. Nie boi się występować publicznie i mówić rzeczy niepopularnych. Organizatorzy doprawdy przesadzili nieco z troską o Nią – chyba że jednak to nie o Nią – jej dobrostan i bezpieczeństwo – tak naprawdę chodzi?

Głos zabiera dobrze znany miłośnikom literatury „Lektor” z Tygodnika Powszechnego:

„Nie lubię sam robić czystek, ale po haniebnej aferze z odwołaniem krakowskiego spotkania z Hertą Müller pod wpływem gróźb ze strony propalestyńskich i antyizraelskich środowisk prosiłbym moich fejsowych znajomych, którzy nie dostrzegają w tym niczego złego, o odznajomienie się. Przypominam: Herta Müller jest Niemką z Rumunii, świetną pisarką i laureatką Nobla, z doświadczeniem życia w dyktatorskim kraju z najokrutniejszą spośród krajów komunistycznych służbą specjalną (Securitate). Uważa, że Izrael ma prawo do istnienia oraz że w Europie, zwłaszcza wśród lewicy, na nowo rozkwita antysemityzm. Miała zresztą mówić o czymś zupełnie innym – o powinowactwach z Kantorem w kwestii stosunku do przeszłości.

Rezygnacja z jej przyjazdu i sposób, w jaki to zrobiono, budzi wstyd. Mam nadzieję, że władze miasta i instytucje państwa – pisarka miała być gościem Cricoteki i Międzynarodowego Centrum Kultury – jakoś zareagują. Tchórzliwe milczenie naprawdę się nie opłaci.

Renata Lis przypomina, że: „W pewnym mieście w Polsce działacze propalestyńscy zakłócili niedawno obchody rocznicy likwidacji getta, w wyniku tej akcji straciła pracę dyrektorka instytucji samorządowej odpowiedzialnej za organizację”.

Beata Lewkowicz również nie owija w bawełnę: „Odwołanie spotkania z Hertą Müller to kompromitacja nie tylko Cricoteki, ale całego krakowskiego środowiska kulturalnego.

Spotkanie z noblistką zostało anulowane na skutek presji ze strony propalestyńskich aktywistów, co stanowi cios w samo serce wolności słowa. Müller od lat jest symbolem odwagi cywilnej, pisarką, która nie boi się mówić rzeczy trudnych. Tym bardziej szokujące jest, że w wolnym kraju, w mieście o takiej tradycji intelektualnej jak Kraków, organizatorzy dali się zastraszyć sympatykom terroryzmu.

Czego tak naprawdę się obawiano? Histerycznych wrzasków i machania klapkiem? Czy naprawdę nie można było wynająć podstawowej ochrony albo zwrócić się o wsparcie do policji? Czyli teraz o polskiej kulturze i polityce będą decydować zwolennicy Hamasu i terrorystów? Mam rozumieć, że Omar Faris jest p.o. prezydenta Krakowa?

To, że instytucja artystyczna ulega presji, zamiast wolności bronić, jest szczególnie absurdalne w przypadku Herty Müller, która przeżyła reżim cenzury w Rumunii i ryzykowała własne życie, by mówić prawdę o totalitaryzmie. Autorka, która całe życie walczyła z milczeniem narzucanym przez władzę, została uciszona w demokratycznym Krakowie. I jeszcze tłumaczy się to chęcią zapewnienia jej komfortu. Fuj. Wstydźcie się.

Tchórzostwo i koniunkturalizm były zawsze zabójcze dla kultury i sztuki”.

Ja dodałbym tylko, że to wszystko dzieje się tak niedługo po śmierci Mariana Turskiego.

Reklama