Na złodzieju czapka gore

Spodziewałem się uchylenia przez większość sejmową immunitetu posła Ziobry i zgody Sejmu na jego aresztowanie. Będzie to nowy etap w jego sprawie, ale nie jej zakończenie. Jeśli dojdzie do procesu byłego ministra sprawiedliwości, będzie to proces absolutnie precedensowy. Pierwszy proces notabla z obozu Kaczyńskiego. Jeszcze nie rangi premiera, ale blisko.

Na przykładzie Ziobry opinia publiczna będzie miała okazję poznać mechanizmy i kulisy funkcjonowania nie tylko resortu sprawiedliwości, którym Ziobro kierował w sumie aż dziesięć lat, ale też partii Prawo i Sprawiedliwość. Stąd rozkręcająca się już pisowska kampania obrony Ziobry. Nie chodzi tylko o niego, lecz również, a może przede wszystkim o ratowanie polityczne, wizerunkowe i wyborcze partii Kaczyńskiego.

Cokolwiek mówią jej członkowie i sympatycy, większość Polaków oczekuje rozliczenia Ziobry. Nie widzą w nim ofiary „reżimu Tuska” ani męczennika, jak próbuje im wmówić PiS, tylko polityka, któremu postawiono bardzo poważne zarzuty i są ciekawi, czy i jak się przed nimi będzie bronił. Też jestem tego ciekawy.

Proces byłego ministra sprawiedliwości to z jednej strony rzecz niebywała, uderzająca nie tylko w niego i jego politycznych stronników, ale też w fundament państwa, jakim jest wymiar sprawiedliwości. Ale z drugiej strony to dowód, że Polska wciąż jest demokratycznym państwem prawa, w którym nie ma „świętych krów”, ani procesów pokazowych. Oby te zapewnienia nie okazały się na wyrost.

Droga jest oczywiście długa i kręta, a na końcu majaczy ułaskawienie Ziobry przez prezydenta Nawrockiego. Najpierw trzeba będzie doprowadzić do samego procesu, a to wymaga powrotu Ziobry do kraju. Na razie nic nie wskazuje, by się na to odważył. Być może odradza mu to Nowogrodzka. PiS jest tu pod ścianą. Ani powrót Ziobry i jego proces, ani Ziobro uciekinier w Budapeszcie nie leżą w interesie obozu Kaczyńskiego. A trzeciej opcji nie widać.

Ziobro po prostu staje się balastem. Jego przeciwnicy w PiS to widzą, w końcu któryś z nich wyjdzie przed szereg i podważy obecną linię obrony Ziobry. Powie to, co widzą wszyscy poza PiS, włącznie z drugą, konfederacką prawicą: że solidarność za wszelką cenę z Ziobrą to błąd, który zaszkodzi Kaczyńskiemu w wyborach. Po stronie koalicji rządzącej wszyscy mogą tylko zacierać ręce. A przecież wystarczyło, by Ziobro potraktował ostrzegawczy list Kaczyńskiego poważnie, a Kaczyński o swoim liście nie „zapomniał”. To nie Tusk mści się na Ziobrze, tylko PiS zbiera żniwo swoich rządów.

Reklama