Hunwejbinizm 2011

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Zakładam, że Marta Kaczyńska pisze swój blog o własnych siłach. Niech pisze. Wolny Internet. Ale niech nie pisze rzeczy, które ją kompromitują. A pośrednio, przez rodzinne koligacje, kompromitują też obóz polityczny, z którym jest kojarzona, czy chce czy nie chce.

Co do meritum – po lekturze wywiadu dla Die Welt – mogę się tylko zgodzić z Bartoszewskim. Kiedy sprawa wybuchła w mediach, od razu przypomniałem sobie świetną książkę historyka prof. Borodzieja o donosach Polaków do gestapo w Radomiu.

Obraz jest zbliżony do tego, o czym wspomina Bartoszewski: chętnych do donoszenia na rodaków było przygnębiająco wielu. Nawet jeśli ktoś będzie to tłumaczył typową dla wojny anarchią moralną i społecznym darwinizmem, chwalić się nie ma czym.

Chwalić się można tym, czego dotyczy główny temat rozmowy: wydaną właśnie w Niemczech książką Jana Karskiego o polskim państwie podziemnym. Książką i samym fenomenem tegoż państwa.  A i samym Karskim, który bez skutku próbował alarmować Aliantów podczas wojny o eksterminacji Żydów przez Niemców.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Prezydent nie wszystkich Polaków

Pojawił się znikąd i trafił na szczyt. To będzie zapewne najbardziej konfrontacyjna prezydentura ze wszystkich dotychczasowych, której skutkiem może być paraliż państwa. Tylko czy Karol Nawrocki faktycznie jest mocarzem, na jakiego pozuje?

Rafał Kalukin

Jest coś odpychającego w tej arogancji młodej osoby, która odważa się ferować wyroki moralne w takich sprawach. Niechby zrobiła rachunek sumienia najpierw sobie. Idzie tropem innych młodocianych Katonów pokroju IPN-owskich biografistów Wałęsy.

To współczesna mutacja stalinowskich zetempowców linczujących za przyzwoleniem Partii prof. Tatarkiewicza. Niewielu z nich za ten swój hunwejbinizm się wstydziło i przeprosiło (jak uczynił to Leszek Kołakowski). Hunwejbini mają to do siebie, że rzadko się wstydzą czegokolwiek.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama