Rousset o Rameau

Nazwa zespołu Christophe’a Rousseta, Les Talens lyriques, pochodzi od podtytułu jednej z oper-baletów Jeana-Philippe’a Rameau (Les fêtes d’Hébé). Nie dziwimy się więc, że postać tego twórcy jest tak bliska artyście, że poświęcił jej książeczkę.

PWM właśnie wydał jej polskie tłumaczenie w cyklu małych monografii kompozytorów. Tłumaczenie, od razu powiem, nie jest pozbawione niezręczności, ale dobrze, że jest.

Ten cykl monografii jest zróżnicowany – autorzy miewają różne koncepcje opisywania danej postaci. Jedni skupiają się na życiorysie kompozytora, inni włączają opisy poszczególnych utworów. W przypadku Rameau koncepcja została wymuszona określonymi okolicznościami: po prostu niewiele w sumie wiemy o życiu tak ważnej postaci francuskiego baroku. Aż trudno uwierzyć, ale tak jest. Nawet dokładna data urodzin nie jest znana – wiadomo tylko, że został ochrzczony 25 września 1683 r. w rodzinnym Dijon. Może to był dzień jego urodzenia, ale nie wiadomo na pewno. Pochodził z muzycznej rodziny: ojciec był organistą, brat także, a siostra została nauczycielką gry na klawesynie. Także Jean-Philippe pełnił funkcję organisty kolejno w Awinionie, Clermont-Ferrand, w Paryżu, później wrócił do Dijon, gdzie objął posadę po ojcu, a później jeszcze w Lyonie i znów w Clermont. Dzieła z tamtych czasów w większości się nie zachowały. W Paryżu ostatecznie osiada na stałe w 1723 r.; żeni się trzy lata później (19-letnia żona, młodsza od niego o 23 lata, będzie mu dobrą, cierpliwą towarzyszką). Tam wydaje zbiory dzieł klawesynowych, a pierwsze jego dzieło sceniczne, Hyppolite et Aricie, zostaje wystawione w 1733 r. Kompozytor więc swoją główną domenę, która przyniosła mu prawdziwą sławę, zaczął uprawiać dopiero jako pięćdziesięciolatek.

Z przekazów wynika, że był trudnym człowiekiem, choć zarazem wybitnym profesjonalistą i nowatorem. Równorzędnie z pracą kompozytorską interesowała go teoria, co łączyło go z młodszym o dwa lata Johannem Sebastianem Bachem, ale w odróżnieniu od niego napisał też szereg traktatów muzycznych. Był może nie tyle zarozumiały, co świadom własnego mistrzostwa, ale odbierano go jako złośliwca i mruka. Piszący o muzyce, łącznie z Diderotem czy Rousseau, nie przepadali za nim. Natomiast publiczność kochała jego dzieła.

Skoro tak niewiele wiadomo o jego życiu, Rousset był zmuszony ograniczyć jego biografię do pierwszych kilku rozdzialików; resztę książki stanowią omówienia poszczególnych utworów i refleksje na ich temat, a także opis dzieł teoretycznych. Opisuje też reakcje na jego twórczość. Te opisy są tym cenniejsze, że pochodzą od praktyka, który dokonał wielu nagrań dzieł Rameau.

Zastrzeżenia mam zwłaszcza do tłumaczeń tytułów – długo się zastanawiałam, co to są Zamorskie zaloty, okazuje się, że to Les Indes galantes. Les Boréades tłumaczone jest jako Z rodu Boreasza (brzmi to niezręcznie, lepsze sformułowanie to Potomkowie Boreasza). Ogólnie nie wiadomo, dlaczego w jednych przypadkach stosowane są oryginalne tytuły francuskie, a w innych ich polskie tłumaczenia – trochę to niekonsekwentne. Ale w sumie jest to pozycja cenna.