Jedenastka finalistów
Ostatni na liście mieli identyczną liczbę punktów, więc 11. Znów przykro z powodu pewnych nieobecności, a niektóre nazwiska zaskakują.
Kogo żal najbardziej tym razem? Przede wszystkim braci Lee, nie tylko uroczych chłopaków, ale też świetnych muzyków, a przy tym każdy z nich jest inną osobowością. To nie tylko to, że polubiliśmy ich, bo mieszkają w Polsce; oni naprawdę są bardzo dobrzy.
Bardzo żal też „Dużego Jacka” – czyżby znów „klątwa pierwszego”? Szkoda też sympatycznego Erica Guo, ale on akurat miał więcej usterek. No cóż, przynajmniej ma już u nas jedną pierwszą nagrodę chopinowską.
Dziwię się też trochę, że zamiast nich znaleźli się na liście Miyu Shindo czy David Khrikuli, a także Vincent Ong, którego III etap był na o wiele niższym poziomie niż poprzedni. No, ale tak wyszło, co zrobić.
A teraz przed nami siedem Koncertów e-moll i cztery Koncerty f-moll (obawiałam się, że będzie gorzej). No i jedenaście Polonezów-fantazji. Trzeba to przeżyć, ech…
Komentarze
PK, a czy w ramach akcji charytatywnej można wiedzieć, kto gra jaki koncert? Bo na programy trzeba będzie czekać a czekać, a ja jutro w fabryce bez-talentów.
No dobra.
Alexewicz f
Chen e
Khrikuli f
Kuwahara e
Li e
Lu f
Lyu e
Ong e
Shindo e
Wang e
Yang f
No to ja zacznę i obiecuję się już nie odzywać. Moja wiara w narzędzia, a konkretnie w excela, się umocniła. Jurorzy w swojej pysze nie spytali ekspertów od statystyki, czym grozi nowy regulamin, no to mają. Przewodniczący aż źle się poczuł. Żal biedaka, naprawdę. Na szczęście w finale ocenia się już bez tych szatańskich wynalazków, więc dadzą jakoś radę.
@PK, gigantyczne merci!!!!
No i nie zacząłem, jednak obietnica pozostaje w mocy. 🙂
Kolejności jeszcze nie podali.
Jedno, co odrobinę pocieszające: poprawia się proporcja między pianistkami a pianistami. Na 11 osób są 4 panie. To już ponad jedna trzecia. Brawo.
E, no, WW, dlaczego? To akurat bardzo ciekawe.
PK, panie są OK, ale jak napisałam, panowie (zwłaszcza bardzo młodzi), maja pod górkę. Ten Yifan Wu wydaje mi się bardziej perspektywiczny niż gwiazdeczka, tylko musi wyjechać z Szanghaju.
Tak na żywo to ona dźwiękowo sprawia o wiele lepsze wrażenie.
@PK, Tak, bo oni często tak klapią. Gwiazdeczka tez tak klapała w Szafarni. Brawa dla pani psor! Naprawdę.
Słuchajcie, a może najlepiej by było, gdyby oceniać tak jak w łyżwiarstwie figurowym? Tj. żeby od razu było powszechnie wiadomo, kto jak głosuje.
Wtedy wszystko byłoby jasne od początku.
I z tą myślą idę spać, Nierealne, ale pomarzyć można.
A wygląda na to, że nawet jak dostaniemy tabele wyników, to mogą nie być do końca prawdziwe, i nawet nie będziemy wiedzieli, w którym miejscu będą nieprawdziwe. A to z powodu tego przepisu:
„Jeśli ocena któregoś z członków Jury odbiega od średniej arytmetycznej wszystkich ocen uzyskanych przez danego uczestnika Konkursu w danym etapie o więcej niż: – 3 punkty w I etapie, – 2 punkty w II, III etapie i finale, taka ocena zostanie skorygowana do najbliższej liczby granicznej1 – np. jeśli średnia wszystkich ocen uczestnika w I etapie wynosi 14,35 to oceny 18 i wyższe będą skorygowane do wartości 17,35 (14,35 + 3), a oceny 11 i niższe – odpowiednio do
wartości 11,35 (14,35 – 3). Oceny mieszczące się w zakresie 12–17 nie będą zmieniane”.
Pytanie tylko, czy dostaniemy te skorygowane oceny, czy też podadzą nam wartości z kart oddawanych sekretarzowi konkursu.
Ostatnio opublikowali bez korekt, pamiętam, bo sam musiałem maszynie tłumaczyć. Ale ja w celu autosprostowania – przeczytałem załącznik do regulaminu jury i tam jest napisane, że excel będzie jednak nadal rządził w finale. Dyskusja i głosowanie (większością 2/3) może przesunąć klienta tylko o jedno miejsce. Podoba mi się to, nawet bardzo mi się podoba. Ze spółdzielczym pozdrowieniem. 😎
No toż ja o tym łyżwiarstwie figurowym gadam i gadam. Tam są oceny za każdy element i plusy (albo minusy) za jakość wykonania. Dodatkowo za warstwę artystyczna, układ programu i wykonanie w stosunku do zamierzenia.
A jaka różnica miedzy konkursem chopinowskim i dajmy na to olimpiada zimowa? To ze na łyżwach jeździ się krócej, choć podobnie akrobatycznie. 😉
https://youtu.be/EY5EsGlKHmk
(uwaga, to student Yale University, statystyka i biotechnologia, mistrz olimpijski 2022)
Dobranoc
@Wielki Wodzu, a czy będzie dostępne tłumaczenie dla maluczkich (takich bardzo pokornych)?
Proszę pomyśleć o orkiestrze, która ma próby z każdym…22 koncerty!
Pozdrowienia. Żałuję, że mnie już tam nie ma, ale wrażenia były cudowne.
W trakcie sesji popołudniowej 12.10 włączył się operatorowi kamery, tej blisko fortepianu, telefon. I bardzo długo dzwonił takim jakby drewnianym dźwiękiem, bo leżał na podłodze. To było straszne, znacznie gorsze niż chrząkanie między utworami. Sala wydaje się bardzo sucha, ale pewnie ktoś to monitoruje. Następnego dnia przeczytałam w jakiejś prasie o tym incydencie oraz, że tak jakby coś zastosowano względem tego pana. Nie wiem czy jeszcze pojawił się na sali. To było okropne doświadczenie. Muszę sprawdzić, kto wtedy grał i czy ta osoba przeszła do III etapu! Czy Państwo słyszeli to na sali, w mediach i w transmisji radiowej?
Pozdrawiam i dalej trzymam kciuki za 11!
Eric Lu miał dobry występ na zakończenie przesłuchań więc byłem prawie pewien, że go wpuszczą do finału. Jeśli idzie o braci Lee bardziej mi żal tego młodszego, bo jak dla mnie jest ciekawszym wykonawcą. Starszy jest taki sobie. David Khrikuli moim zdaniem miał jeden z jlepszych trzecich etapów więc się nie dziwię, że jest w finale. Bałem się o Kuwahare, bo w tym III różnie było, ale fajnie, że usłyszę ją w finale. Piotr Alexewicz zasłużenie. Z Polaków od początku był najlepszy. Miyu Shindo też nie wiem po co jest w finale. Wynudziła mnie strasznie. A swoją drogą jakie Wasze opinie o filmie „Chopin, Chopin” ? Moje mieszane odczucia, choć była najlepszy film o Chopinie jakie dotąd powstał, Wszyscy świetnie obsadzeni z odtwórcą roli tytułowej na czele. Za dużo chyba tej gruzlicy na ekranie? Na tyle dużo, że film mógłby nosić tytuł „Chopin i gruzlica”.
Dzień dobry 🙂
Nie czekałam wczoraj na wyniki, tylko poszłam spać. Sądząc po kształcie listy – dobrze zrobiłam.
Ale bardzo się cieszę z obecności Kuwahary i Alexewicza. I Zitong Wang.
Dla mnie film „Chopin, Chopin” należy do gatunku „może będzie w telewizji”. Z polskich biopików podobali mi się tylko „Bogowie”, natomiast moje dorastanie przypadło na czas „wielkich produkcji kostiumowych” przełomu wieków. Obejrzałam wszystkie i żadna nie była moim zdaniem dobra, a niektóre wręcz okropne. Brakuje w polskim kinie XXI wieku popartego wiedzą, a jednocześnie swobodnego i naturalnego podejścia do kina historycznego. Ile razy oglądam aktora w kostiumie, mam wrażenie, że nie może zapomnieć o tym, że gra, Zwiastun „Chopina” też nie zachęcił, brakowało mi w nim jakiegokolwiek pogłębienia postaci kompozytora. A jak w Dwójce usłyszałam, że to „film przede wszystkim o gruźlicy”, naprawdę myślałam, że to żart
A to feler, westchnął Gostek.
@tjc mi wykrakała Prokopowicza, OK. Alexewicz mnie ani grzeje ani ziębi – ot, kolejny z wielu. Kolega donosi, że w internetach zalążki rokoszu z powodu Pawlaka.
Fajnie, że są Li i Yang.
Dzień dobry 🙂
Przyłączam się to prośby tjc do WW.
Co do braci Lee, mnie bardziej żal starszego. Po pierwsze, jest lepszy (podczas konkursu chorował, więc nie pokazał pełni swoich możliwości), po drugie raczej już na konkurs nie wróci, będzie miał trzydziechę, a jego brat jeszcze ma czas,
Fenomenu Gruzina nie rozumiem. Ale cóż, rzecz gustu.
O filmie Chopin, Chopin pisałam kilka wpisów temu.
A dziś o 20:30, z okazji wiadomej Chopinowskiej rocznicy, w Bazylice św. Krzyża Vadym Kholodenko gra (już nie pierwszy zresztą raz tutaj) Requiem Mozarta w wersji na fortepian solo. Wstęp wolny.
Jutro zaczyna Tianyou Li.
Wydaje mi się, że zacznie litera M (szósta po G) a więc Ong
Raz na 5 (wyjątkowo 4) lat i głuchy może się odezwać. Nie oburza mnie wybór finalistów. Poeci odpadli wcześniej i na tym etapie nic nie dziwi. Miyu Shindo i Davida Khrikuli nie słuchałem. Z pozostałych finalistów wszyscy bardzo mi się podobali. Na ogół szczególnie w jednym lub dwóch utworach. Albo wszystko mi się podobało z wyjątkiem Legato w Sonacie h-moll. Poziom pod względem umiejętności technicznych i sprawności albo zdolności pięknego przekazywania emocji bardzo wysoki. Ale nikt, nawet Eric, mnie nie powalił. W tej sytuacji osobiście wolałbym, żeby na podium przeważali ci, którzy trafiają do serca emocjami, a nie ci, którzy grają sprawniej. Tak czy inaczej laureaci mnie nie zaskoczą i nie będę pluł na jurorów. Ale poetów bardzo mi żal, bo oni do mnie najbardziej trafiają. Ale to głos laika.
Przyłączam się do rego głosu 🙂
*tego
Och, jak super widzieć (na piśmie) Stanisława! Absolutnie się zgadzam, też tak wolałabym. Zobaczymy.
@ JackieK – podaję z harmonogramu, który otrzymałam od NIFC.
Przejmę rolę Jakóba i podam statystykę fortepianów:
Steinway 6 (Li, Shindo, Yang, Chen, Khrikuli, Kuwahara)
Shigeru Kawai 3 (Ong, Wang, Alexewicz)
Fazioli 2 (Lu, Lyu)
No dobra, ale właściwie co ja mam wyjaśniać? Nie byłem przygotowany do konkursu, bo nie miałem żadnego powodu, a jurorzy powód mieli, a się nie przygotowali i regulamin zobaczyli, gdy było za późno. To normalne, zawsze tak jest. A to jest całkiem inny regulamin niż był ostatnio, no i właśnie to wyszło w praniu.
Podciąganie ekstremalnych ocen, zastosowane już 4 lata temu, spowodował nasz francuski przyjaciel, który 10 lat temu postawił zera uczestnikowi uczonemu przez kolegę. To pozostało bez zmian, i dobrze. Szok kulturowy spowodowały dwie rzeczy: zlikwidowanie systemu tak/nie, który był poprzednio decydujący (średnia była liczona tylko pomocniczo) i utajnienie wszystkiego, co mogłoby dawać pojęcie o dokładnej sytuacji punktowej. No i może trzecia, czyli wagi ocen z poszczególnych etapów, niby nic strasznego, ale jeśli nie wiemy jakie te oceny były, sytuacja robi się poważna.
Wreszcie mamy finał i na wejściu nikt, poza sekretarzem, nie zna sytuacji. Być może, tak jak w regulaminie napisano, trzeba było ujawnić nazwiska i średnie od 9 do 12, ale nic więcej (to nawet nie daje pojęcia o tendencji w trzech etapach, bo średnia po trzecim etapie jest dwukrotnie zważona). Operowanie toporkiem, jak kiedyś robił nasz przyjaciel Francuz, niewiele da, bowiem głupia maszyna podciągnie to w górę, a poza tym oceny za finał ważą tylko 35% i musiałyby być drastyczne, żeby znacząco zmienić kolejność. Jest jeszcze truskawka na torcie, otóż dyskusja i dymienie wymaga większości 2/3 głosów dla podciągnięcia swojego człowieka o jedną i tylko jedną pozycję; gdyby podciągać o dwie pozycje, potrzeba większości 3/4, a o tym można od razu zapomnieć, takich spółdzielni nie ma i nie będzie.
Dlatego mówię, że system oceniania podoba mi się bardzo i przyglądam się cierpieniom czcigodnych jurorów z sadystyczną przyjemnością.
@PK, już wiem gdzie był błąd.
III Etap rozpoczynał Gao, ale tylko dlatego, że nie było nikogo na F w tym etapie. 6 liter od F to będzie L i wszystko się zgadza. Jest nawet lepiej w moim osobistym odczuciu, bo wielce prawdopodobne jest, że będę miał bilet na poniedziałek 🙂 . A to oznacza, że usłyszę na żywo : Kuwaharę (Wow!), Khrikuliego (Wow!), Chena (Wow!) a może i Alexewicza (jeśli w poniedziałek zagra czwórka z finalistów). Chyba, że z tych emocjo znowu się rąbnąłem w obliczeniach …
Dlaczego oceny („pomiary”) ekstremalne podciąga/obcina się odpowiednio, zamiast je odrzucać, jak w każdych badaniach naukowych.
Jaki sens ma waga poprzednich etapów dla tych, którzy dotąd przeżyli, kiedy dla ukatrupionych nie ma już ona żadnego znaczenia? Czy ważenie etapów nie miałoby sensu, gdyby wszyscy grali do końca i wygrywał ten który uzusykuje najwięcej punktów?
>>> Jaki sens ma waga poprzednich etapów (…)
Odpowiedź w regulaminie, rozdział XIII, pkt. 2 (wyróżnienie moje):
2. Każda ocena wystawiana przez Jurora dotyczy WYŁĄCZNIE występu uczestnika Konkursu w danym etapie.
Gdyby nie ważyć i nie uwzględniać, wyniki końcowe byłyby ustalone na podstawie oceny gry wyłącznie w finale.
Pojawiają się na stronie konkursu szczegóły finału.
Zacznie Li i będzie układ 4-4-3 czyli w poniedziałek trójka, zakończy Kuwahara.
Też mnie cieszy system liczenia głosów (poza tym, że skrajne oceny bym wycinał a nie „podciągał/zaniżał”). A jeśli jury rzeczywiście nie zdawało sobie sprawy z tego w jakich ramach regulaminowych przyjdzie im pracować, to gratuluję profesjonalizmu 🙂
Taniec na lodzie wymaga podobnych kwalifikacji, tzn. wykazania się bardzo ciężką pracą nad techniką, sprawności kończyn (palce na lodzie dużo mniej ważne, ale to szczegół), muzykalności i umiejętności przełożenia emocji na wyraz tego, co się przedstawia. Teraz poszło to trochę w innym kierunku, ale za czasów Pachomovej w parze z Gorszkovem wystarczył jeden ruch bioder Ludmiły, żeby przejąć jej emocje. Tego żadne treningi ani ćwiczenia przy fortepianie nie nauczą. Punktują na lodzie trudność każdego elementu po kolei i jakość techniczną wykonania. Potem dodają ocenę za walory artystyczne. Jak to zrobić dla fortepianu? Na lodzie wzorzec każdego elementu jest ściśle określony. Liczba obrotów przy skoku jest podstawą zaliczenia lub nie, wysokość ponad minimum daje dodatkowe punkty. Ale to przy jeździe tzw. sportowej. W tańcach już jest trochę trudniej. Jakiś szablon oceniania się marzy. Poszczególne frazy utworu każdy juror w swojej karierze koncertowej wykonywał inaczej niż pozostali. Na pewno ma to swojej odzwierciedlenie w ocenach przynajmniej niektórych jurorów. Boję się że stworzenie w miarę sztywnych szablonów może przywrócić zasadę punktowania zgodności z kanonem wykraczającym daleko poza uwagi Szopena dotyczące wykonywania poszczególnych części utworu. Ze składu uczestników poszczególnych etapów wynika, że Polska nie może już rościć pretensji do określania wzorców wykonania zresztą z samego założenia bardzo szkodliwych.
Jako optymista z natury nie wierzę, że jakikolwiek system punktacji pozwoli uniknąć wpadek, natomiast wierzę w przebicie się największych diamentów nawet przez systemy najbardziej ułomne. Niestety, nie zapobiegnie to wypadania z sita diamentów nieco mniejszych lub dnie do końca oszlifowanych. A to akurat chyba miało miejsce.
Polecam: https://www.polityka.pl/podkasty/kulturanaweekend/2318597,1,konkurs-chopinowski-czy-zwyciezy-pianistka-z-dalekiego-wschodu-mowia-szwarcman-i-chacinski.read?src=mt
😉
Zdaje się, że jurorzy poznali swój regulamin stosunkowo późno, więc nie bardzo mieli jak się przygotować do jego realizacji. Podano im zasady, do których mają się stosować, i już.
A propos łyżwiarstwa figurowego. Tam można policzyć ile razy ktoś skoczył/ile zrobił obrotów/ile razy się potknął/podparł ręką/klapnął na pupę. W III etapie technika, czyli część „cielesna” gry dla większości uczestników jest przezroczysta, bo grają jak potwory.. Pozostają pytania: ładnie/ nieładnie, tak, jak Chopin/nie tak, jak Chopin, za dużo/za mało pedału/rubata i da capo. Tak, że „ideał” może, dla nas, maluczkich, pozostanie nieuchwytny.
Podzielając zdziwienie i rozczarowanie brakiem w finale „naszego” Hyo Lee, pozwolę sobie nawiązać do wczorajszego wątku dyskusji dotyczącego miejsca rozgrywania kolejnego Konkursu Chopinowskiego. Pomysł, aby przesłuchania odbywały się w nowej, zapowiadającej się zresztą wspaniale, siedzibie SV wydaje mi się mocno wątpliwy. Sam budynek estetyką i parametrami będzie chyba dorównywać siedzibie NOSPR czy NFM, ale jego usytuowanie raczej nie jest najszczęśliwsze. Okolica nie jest malownicza, o kwestiach transportowych nie wspomnę – według dostępnych planów w najbliższej okolicy SV nie będzie stacji metra, co w przypadku tak ważnego miejsca w Warszawie powinno być oczywistością. Dziwię się władzom miasta, że nie wpadły na pomysł, aby na budowę gmachu, w którym mogłyby się odbywać wielkie wydarzenia muzyczne, wykorzystać teren, który obecnie zajmuje PKIN. W ścisłym centrum Warszawy zmieściłyby się budynki nie tylko teatru i muzeum, ale co najmniej kilka okazałych gmachów użyteczności publicznej i jeszcze kilkanaście wysokościowców. Nawet zresztą przy zachowaniu PKiN – co przynajmniej na razie niestety jest przesądzone – wokół PKiN jest wystarczająco dużo miejsca, aby mogła powstać duża sala koncertowa, o takiej architektonicznej randze, że stałaby się symbolem identyfikującym nie tylko Warszawę, ale cały nasz kraj. Czy naprawdę w Warszawie nikogo nie inspiruje gmach muzeum Guggenheima w Bilbao lub opery w Sydney? Poza tym reprezentacyjne sale koncertowe powstają w centrach miast, a nie na peryferiach. Chopin – najbardziej rozpoznawalny kompozytor świata, akurat Polak i warszawiak – chyba na taki pomnik w Warszawie zasługuje. Póki co miasto nie wykorzystuje szansy promocji siebie i kraju, choć o czym w ogóle mówimy, jeśli pomnik Chopina remontuje się akurat w czasie odbywającego się co pięć lat konkursu imienia kompozytora. Filharmonia Narodowa? To budynek na miarę XIX wieku (mimo że otwarty w XX), a nie XXI. Już teraz ta historyczna sala o wspaniałej historii nie mieści wszystkich miłośników Chopina. Biorąc pod uwagę zwiększające się zainteresowanie muzyką Chopina, przede wszystkim w Azji, gdzie samych wykształconych pianistów są miliony, nasuwa się pytanie, gdzie przyjmiemy gości kolejnego konkursu?
Dodałbym jeszcze Walt Disney Concert Hall w LA obok centrum finansowego miasta. Ten sam architekt co w Bilbao, a służy muzyce. Pewnie dekonstruktywizm Warszawie nie pasuje, ale nawet w Polsce powstało w ostatnich 20 latach parę obiektów godnych zauważenia.
Nie „na razie niestety jest przesądzone”, tylko jest przesądzone, ponieważ PKiN jest wpisany do rejestru zabytków. Jest to z pewnością zabytek, nie mówiąc już o tym, ile kosztowałoby jego zburzenie.
Kamionek to peryferia? Transportowo do bani?
No proszę. Człowiek się jednak uczy przez całe życie 😉
Kliknęłam właśnie na podesłaną transmisję zdalną*, a tu mi maszyna Panią Redaktor podsyła… https://youtu.be/TddUQPwWJr0 …A wybieraliśmy się pod bloga przez cały październik – raz na 4-5 lat nie zaszkodzi – ale… jakoś… sobie tym razem zrobiliśmy „konkurs piosenki szopenoskiej” z wykonań największych… lecą co wieczór, i dobrze nam z tym… Jednak skoro maszyna chce (a Jeden Taki się tam (yt) nawet w komentarzach zameldował) — pozdrawiam i ja, dłużej nie czekając, Niezmordowaną Recenzentkę i całe blogowe Towarzystwo…
(już wstępnie doinformowana) a cappella
🙂 🙂 🙂
[*] w temacie w sumie… 😉
https://www.youtube.com/live/vvWzTrHc4mc?si=ePfAH9jMX1k1hEGk
No bardzo ciekawe 🙂 Czasoprzestrzeń „czasu splątanego”… Fakt, jest w tej części coś mistycznego i nieodgadnionego. Jeden powie „wicher na cmentarzu”, drugi „dusza opuszcza ciało” i tak sobie wszyscy wymyślamy. A Chopin o tym pisał po prostu „ogadywanie po marszu”…
Pozdrawiam a cappellę i PAK-a!
A co do sal koncertowych daleko od centrum, przypominam, gdzie znajduje się Philharmonie de Paris. I ile się trzeba najeździć po Londynie do Barbican czy Royal Festival Hall. Nie ma reguły.
Byłam na tym Requiem. Vadym Kholodenko grał na erardzie z 1858 r., czyli instrumencie z epoki okołochopinowskiej, którego brzmienie stosunkowo najbardziej przypomina dzisiejszy. Obawiam się, że z tyłu kościoła nie słyszano nic. Ale atmosfera była podniosła, kościół wypełniony, ludzie siedzieli nawet na posadzce, czego wcześniej tam nie widziałam.
Zwyczaj grania Requiem Mozarta w rocznicę śmierci Chopina nawiązuje do jego uroczystości pogrzebowych, które rozpoczęły się w La Madeleine i wykonano właśnie ten utwór (chciał tego sam Chopin), ponadto były improwizacje organowe na tematy z Chopina. Później kondukt szedł przez porządny kawał Paryża, aż do cmentarza Père-Lachaise. Miałam zaszczyt kiedyś wziąć udział w rekonstrukcji tego koncertu w La Madeleine już lata temu, wtedy to jeszcze był ewenement, teraz bodaj te koncerty powtarzane są co rok. U nich to się odbywa 30 października, w rocznicę pogrzebu; u nas w rocznicę śmierci, a na Konkursach Chopinowskich jest wręcz tradycja, że ten dzień przypada na przerwę między III a IV etapem.
Kholodenko gra tu ten utwór już po raz trzeci, zapewne z dedykacją dla przeżywających wojenną tragedię rodaków, a bardziej jeszcze dla tych, którzy nie przeżyli. Nagrał też go na płytę dla NIFC. Gra transkrypcję Karla Klindwortha, ucznia Liszta. NIFC zrobił ładną rzecz: wydał na tę okazję program, w którym jest nie tylko tekst Requiem i omówienie pióra Bohdana Pocieja, ale też nuty całej tej transkrypcji. Nie wiem tylko, ile osób to doceni.
Pianista zagrał na bis – pięknie – Mazurek gis-moll op. 33 nr 1. Dobrze, że i Chopin teraz zabrzmiał w tym miejscu.
Szanowna Pani Redaktor! Intencja mojego wpisu była nieco inna niż dyskusja na temat rejestru warszawskich zabytków. Całkiem subiektywnie – podobnie jak czyni to Pani na swoim w końcu blogu – uważam że symbolem miasta będącego w końcu stolicą mojego kraju mogłaby być budowla, w której celebrowano by muzykę nie tylko Chopina, a nie symbol komunizmu wybudowany według moskiewskiego wzoru. Pan Ławrow musi się złośliwie uśmiechać, siedząc w bliźniaczym pałacu w Moskwie. Osobiście wolałbym, aby władze Warszawy wzięły za wzór na przykład Kulturforum w Berlinie. A miasta takie jak Paryż i Londyn mają inne symboliczne budowla i po prostu nie potrzebują czegoś nadzwyczajnego w swoich centrach.
Doceniam, że NIFC zrobił ładną rzecz. Każdy może do woli oglądać te nuty:
https://s9.imslp.org/files/imglnks/usimg/2/2a/IMSLP22935-PMLP02751-Mozart_Klindworth_K626_Requiem_(pno).pdf
(jednak bez omówienia, dziękować komu trzeba)
Tak się złożyło, że Karl Klindworth spłodził też Polonaise-Fantaisie, co wiąże jedno z drugim, czyli jego osobę ze słuchaniem do poniedziałku emola na zmianę z efmolem. Obowiązkowy Polonez-fantazja to pomysł z jednej strony dobry (to jest tak trudne, że dopiero na poziomie Rubinsteina da się słuchać z przyjemnością), a z drugiej zabójczy i dla finalistów, i dla publiczności (z tego samego powodu). Mam pewne obawy, czy ktokolwiek uradzi. Dobra, już nie narzekam.
Trzeba „.pdf” dopisać do linka, głupi automat.
Nie ma rady, będziemy cierpieć 🙂
Niektórzy mieli do mnie pretensję, że niespecjalnie mi się podobał David Khrikuli, ale i ja przyznaję, że w I etapie świetnie zagrał Fantazję f-moll. Nasunęło mi się, i jak później wynikło z rozmów, nie tylko mnie, że oni w Gruzji też walkę o wolność rozumieją, więc stąd bliskie mu są te klimaty. A Polonez-fantazja ma z Fantazją wiele wspólnego, więc kto wie, może jemu się uda ją też odczytać?
Ale może znajdzie się ktoś jeszcze lepszy.
Przepraszam, że o przyziemnych sprawach, ale naprawdę mnie to nurtuje: dlaczego koncerty będzie prowadził były, a nie obecny dyrektor artystyczny OFN? Absolutnie nie chcę umniejszać Maestro Boreyce – po prostu to jest (chyba) sytuacja bez precedensu, więc zakładam, że u jej źródeł leży ważny powód.
@Amma Powód jest chyba taki, że Maestro Urbański ma inne zobowiązania i OFN prowadzi „z doskoku”. Już wiele było, nawet na tym forum, dyskusji, jak niepoważnie traktuje siebie najważniejsza krajowa orkiestra, zatrudniając dyrygenta, który nie może się jej całkowicie poświęcić. Ale dziwię się, że dla samego Urbańskiego nie było wystarczająco ważne, żeby swoją orkiestrę poprowadzić w trakcie najważniejszego wydarzenia muzycznego pięciolecia, transmitowanego na cały świat. Wiadomo, kiedy konkurs się odbywa i na pewno mógł z wyprzedzeniem zaplanować kalendarz.
Zgadza się, w ten weekend Maestro Urbański dyryguje w Dreźnie
http://krzysztofurbanski.com/wp/index.php/calendar/
No właśnie. Jak zobaczyłam, ile razy nowy szef poprowadził „swoją” orkiestrę w ubiegłym sezonie, to pomyślałam: jak to będzie na konkursie, czy zdążą się dotrzeć? Do głowy mi wtedy nie przyszło, że Krzysztof Urbański postanowi konkurs opuścić.
A na koncercie laureatów we wtorek kto będzie dyrygował?
Bo duża gala, np transmisja na żywo w Mezzo tv
@mtl Maestro Urbański ma wtedy pusty kalendarz, więc może przyjedzie spić śmietankę, hihi
Trudno uwierzyć, żeby Urbański opuścił dobrowolnie taką okazję do zwiększenia zasięgów w socialmediach (i mediach tradycyjnych) 😉
Coś czuję, że czarnoksiężnik z Malezji będzie czarnym, ale koniem i będę musiał wszystkie wątpliwości odwołać przyznając rację jury. 4 lata temu miałem tak z MGG. Tyle tylko, że Hiszpan był przybyszem ze słonecznej planety.
Mnie się wydaje, że to jednak idzie w stronę Kevina. Albo Williama 😉
Nie piszę o zwycięstwie, tylko o swojej ograniczonej perspektywie wedle której Ong nie tylko w finale, ale w drugiej rundzie znaleźć się nie powinien. Co do medali to zgadzam się, być może jeszcze Eric się wmiesza. O Kevina jestem spokojny po III etapie. Strategia jest realizowana w pełni. Dziwi mnie, że w Dwójce się na tym nie poznali.
No ale czyja strategia? 🙂
Mnie Kevin Chen zachwycił podczas sierpniowego recitalu w Dusznikach (słuchałam w transmisji). Na konkursie, jak dotąd, w ogóle mnie nie porusza. Ale czekam na jego występ z taką samą ciekawością, jak wszystkich innych.
@Jakób – zgoda co do Onga, mnie w III etapie przyprawił o ból uszu. Ale też ciekawa jestem, co dziś pokaże.
np Pianofil z dużym entuzjazmem o trzecim etapie Onga.
Strategia Kevina z odsłanianiem kolejnych kart wtedy, kiedy jest na to czas. Po II etapie niektórzy myśleli, że w III będzie wyścig z Yangiem na najszybszy finał sonaty oraz pokaz atomowych akordów przed codą w Balladzie f-moll. Nic z tego. Wyścigi były wcześniej w etiudach, w etapie III muzyka.
Yang, Kevin lub Shiori. Eric też ich może pogonić.
Polonez-fantazja będzie trudnym testem.
Trzymam kciuki za wszystkich, naprawdę.
Pozdrawiam.
Dobry wieczór! Moim zdaniem Zitong Wang była bardzo solidna w 3 etapie. William Yang też. Z kolei Tianyao Lyu (z gwiazdkami) zapodała mazurki chyba najbardziej podobne do mazurków.
Nie śmiem wyrokować o laureatach (przynajmniej na razie), ale jeśli chodzi o skład 3 etapu to „z fotela” obstawiłem nieźle. 🙂 Dziś przesiadłem się na kanapę, bo większy skład gra.
W 3 etapie ganiały mnie po nocy urywki sonat. Na odtrutkę odsłuchaliśmy rodzinnie wiadomego Zembatego, ale mi nie pomogło.
Oj, i mamy chyba efekty braku dłuższej współpracy orkiestry z dyrygentem przed konkursem (od końca kadencji Maestra Boreyki już trochę czasu minęło jednak) – orkiestra „rozlazła się” na samym początku f-molla
Orkiestra też nie pomaga Tianyao Lyu, a kiksy w dętych po prostu rażą. Jaka szkoda, że grają poniżej poziomu Filharmonii Narodowej.
Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Zadowolony z siebie dyrygent co strzepuje łupież z ramion. Nie mógł tego zrobić w garderobie?????
Wielki Wódz pisał, że Poloneza Fantazji da się słuchać, gdy gra wirtuoz na poziomie Rubinsteina. Ta Księżniczka ma 17 lat, a ja słuchałem tego utworu w jej wykonaniu z zachwytem
Ja na ekranie tv odebrałem to jako żart w odniesieniu do przedłużającego się wycierania klawiatury i dłoni przez Tianyao Lyu.
Czymże to jest wobec ogólnie średnio grającej orkiestry z wybijającymi się ciągle dętymi, w ogóle nie grającej jak jeden organizm. Raziło to wszystko względem zjawiskowej gry Tianyao.
@Takablada Ja to odebrałem jako korespondencję do lubości, z jaką Tianyao przecierała klawiaturę przed występem 🙂
Mnie się dzisiaj po raz pierwszy na tym konkursie spodobał Eric Lu, ale aplauz po występie Tianyao chyba wskazuje, że wyłania nam się inna faworytka 🙂
Jeśli idzie o Tianyao to mam nadzieję, że jury nie do końca podzieli szał na widowni. Jak dla mnie bardzo przesadzony. Generalnie dzisiejsze produkcje mnie rozczarowują chyba tylko Eric Lu był na dość wyrównanym poziomie. Orkiestra, cóż, bez komentarza.
Boszszszeeee….poryczałam się jak bóbr słuchając Tianyao
@Filharmaniak, @pjano dziękuję za uspokojenie mojego podirytowania na orkiestrę i dyrygenta. Może potraktowali dzisiejszy koncert jako generalną? Dziwne tempa, raz pędzą, raz zwalniają. I te niekończące się nieczystości……
@Takablada, dla mnie tez to było czyszczenie piór przed koncertem w dialogu i zarazem. Boreyko chyba bardzo lubi Tianyao.
Koncert Erica był wspaniały (jakoż i polonez), ale odnoszę wrażenie, ze on jest poważnie chory. I to nie jest zwykle przeziębienie. Powstrzymam się od spekulacji.
Tianyao ma każdy etap bardzo, bardzo solidny, wiec wszystko możliwe.
Ale entuzjazm po Vincencie Ongu… już chyba na pewno przesadzony, zaczął od kiksu w otwierającym pasażu (ale i Garrick wyłożył się na początku swojego e-molla w finale, więc może Vincent zyska tym jego sympatię 😉 ) i w ogóle sprawiał wrażenie trochę nieprzygotowanego
Okazuje się, że orkiestra gra według nowej orkiestracji, więc może część dzisiejszych wpadek to wcale nie wpadki
Jak dojadę do domu, to napiszę o dzisiejszym wieczorze, ale na razie a propos orkiestry. Oni grają tę nową wersję instrumentacji, którą NIFC zamówił, żeby nie płacić fortuny PWM. Ale po pierwsze to opracowanie nie jest wybitne, a po drugie oni tego nie umieją, zwłaszcza f-molla właśnie, bo e-moll już chyba wcześniej grali. No i zrobili dwukrotnie z Konkursu Chopinowskiego Warszawską Jesień. 😛
W wywiadzie z Ericem widać PK:
https://youtu.be/9ISW6A2as9o?si=Zbk6LHFpZyx22z78
@Filharmaniak, nie sadze żeby Ong był nieprzygotowany. On tak gra, jakby przed chwila dostał nuty i czytał je z pamięci. Takim krótkim oddechem. Stad te smaczki, które się pojawiają, ale właściwie nie wiadomo po co i co z tym dalej zrobić, bo się nie rozwija. Moje IMHO. Ciekawie posłuchać raz, ale czy chce powtórnie – nie wiem, może kiedyś. Bardziej niż nieprzygotowany byl pewnie zaskoczony.
W Malezji święto narodowe za sprawa Onga. I bardzo dobrze. On musi być bardzo dobry w Schumannie (wygrał Zwickau w 2024), bo zmiany nastroju i takie „focusy” są u niego we krwi.
Nawiasem mówiąc nie spodziewałam się, ze to połączenie Poloneza Fantazji z koncertem będzie takie strawne. Pamiętam jak był to utwór obowiązkowy w III etapie w 2010 roku. Nie dało się wytrzymać (PK świadkiem).
Podzielam opinię Roberta i nie będę się wyzłośliwiał, bo różne są oczekiwania, każdy po swojemu itd. W każdym razie nikt mnie dzisiaj nie przekonał, najbliżej był Eric Lu, jednak sporo brakowało. Na pewno to są częściowo skutki słuchania wczoraj przez godzinę starych nagrań, wiedziałem że źle robię, ale jakoś nie mogłem przestać. Emole i efmole puszczam mimo uszu, musieliby mi zapłacić honorarium jurora, żebym siadł i słuchał uważnie. Ten ostatni nawet całkiem zbojkotowałem i łaziłem pół godziny po osiedlu z moim kudłatym przyjacielem, polecam każdemu takie rozrywki. 🙂