PKW nie może przeliczyć głosów
253 160 podpisało do dziś krążącą w internecie petycję do PKW o „zarządzenie ponownego, pełnego przeliczenia wszystkich głosów oddanych w wyborach na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2025 r.”. PKW miała się w poniedziałek zebrać w tej sprawie, ale posiedzenie odwołała. Jak mogłaby zareagować na petycję, skoro nie ma prawa zarządzić ponownego liczenia głosów?
Według kodeksu wyborczego rola PKW po zakończeniu głosowania i przesłaniu do niej sprawozdań wszystkich komisji wyborczych sprowadza się do zliczenia i podania wyników. Jeśli były jakieś nieprawidłowości w liczeniu głosów czy jakiekolwiek manipulacje na kartach – kodeks wyborczy odsyła do składania protestów wyborczych, które rozpatruje Sąd Najwyższy. On też nie może nakazać ponownego liczenia głosów. Jeśli istnieje podejrzenie, że doszło do fałszowania głosów, adresatem skargi jest policja i prokuratura, która bada doniesienia pod kątem przestępstw wyborczych z kodeksu karnego (m.in. niszczenie, uszkadzanie, ukrywanie, przerabianie lub podrabianie protokołów lub innych dokumentów wyborczych czy bezprawne naruszanie swobody głosowania). Sąd Najwyższy stwierdza jedynie, czy dane fałszerstwo – jeśli zostanie potwierdzone lub uprawdopodobnione – miało wpływ na ostateczny wynik wyborów.
To nie pierwszy raz, gdy opinia publiczna domaga się ponownego przeliczenia głosów. Tak było po wyborach samorządowych w 2014 r., kiedy to zaskakująco wysoki wynik otrzymał PSL, PiS i inne ugrupowania prawicowe ogłosiły, że wybory sfałszowano. Wtedy rzeczywiście ponownie przeliczono głosy w reprezentatywnej, losowej liczbie komisji wyborczych, ale w ramach badania naukowego pod patronatem Fundacji im. Stefana Batorego (raport z badania). Okazało się, że – jak przypuszczano – wynik PSL zawdzięczał formie karty do głosowania: „książeczki”, w której na pierwszej stronie było właśnie PSL.
Wracając do ostatnich wyborów prezydenckich: czy wymienione w petycji do PKW okoliczności mogły mieć wpływ na wynik wyborów?
Autorzy petycji piszą: „Z uwagi na niezwykle małą różnicę 369 591 głosów pomiędzy kandydatami w ostatnich wyborach prezydenckich, bardzo wysoką liczbę 189 tys. nieważnych głosów, a także liczne doniesienia o nieprawidłowościach w pracy komisji wyborczych czujemy się w obowiązku zaapelować o ponowne przeliczenie wszystkich oddanych głosów. Nasz niepokój budzą statystycznie wyniki odnotowane w ponad 3000 komisji wyborczych, które znacząco odbiegają od norm i mogą wskazywać na błędy lub celowe manipulacje. Dodatkowo pojawiły się prasowe informacje o nielegalnej aplikacji, na podstawie której w niektórych lokalach bezprawnie odmawiano wydawania kart do głosowania, co stanowi rażące naruszenie praw obywatelskich”.
Jeśli uznać, że te 189 tys. nieważnych głosów padło na Rafała Trzaskowskiego, to i tak różnica na jego niekorzyść wyniosłaby 369 402, a więc trudno twierdzić, że nieważne głosy zafałszowały ostateczne zwycięstwo Karola Nawrockiego. Natomiast argument o aplikacji, na podstawie której odmawiano wydania karty do głosowania, musiałby być zweryfikowany przez SN w ramach rozpatrywania protestów wyborczych. Czy zebrałoby się tego ponad 369 402? Mocno wątpliwe.
W petycji obywatele powołują się na to, że „wymienione przesłanki poddają w wątpliwość rzetelność i uczciwość całego procesu wyborczego”. Jednak nie ma takiego pojęcia wśród przesłanek unieważnienia wyniku wyborów przez SN jak „rzetelność i uczciwość całego procesu wyborczego”. I dobrze, że nie ma, bo to byłaby przesłanka tak niedookreślona, że aż niekonstytucyjna. Na jej podstawie można by zakwestionować wszelkie wybory, a tym samym zniszczyć podstawowy element ustroju państwa, jakim są demokratyczne wybory.
Wreszcie argument podstawowy, dotyczący protestów wyborczych i oceny ważności wyborów. Orzeka w tej sprawie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, złożona z neosędziów powołanych wadliwie, co stwierdziły Europejski Trybunał Praw Człowieka i Trybunał Sprawiedliwości UE oraz polski Naczelny Sąd Administracyjny. Warto też przypomnieć, że na podstawie tych wyroków polski rząd nie uznaje orzeczeń tej Izby SN za wiążące, a minister finansów Andrzej Domański wypłaca PiS okrojoną dotację wbrew orzeczeniu tej Izby. Byłoby pożałowania godną niekonsekwencją uznawanie lub nieuznawanie kompetencji neoizby SN zależnie od politycznego interesu władzy wykonawczej.
Z tych wszystkich powodów, niezależnie od emocji czy ambicji, pozostaje pogodzić się z wynikiem podanym przez PKW 2 czerwca 2025 r. A rząd Tuska powinien się skoncentrować na samorefleksji nad jego przyczynami.
Komentarze
Pani Redaktor,
czyli można po raz drugi sfałszować wynik wyborów i mamy przejść nad tym do porządku dziennego?
Zamiast kolejnej krytyki, proszę o podanie konstruktywnego rozwiązania tej sytuacji
Wywód zawiera błędy arytmetyczne. Nie chodzi przecież wyłącznie ani przede wszystkim o głosy nieważne. Przy 3 tys. podejrzanych obwodów, już średnio 60 głosów mylnie (bądź oszukańczo) przypisanych KN zamiast RT starcza, by odwrócić wynik wyborów. Tymczasem np. w jednej tylko komisji krakowskiej zanotowano ok. 500 takowych – blisko 10 x razy więcej, niż „potrzeba”! Choć więc obwody na prowincji mogły być mniejsze, prawdopodobieństwo, że wynik został zmieniony, jest całkiem wyraźne. Gdyby nie było, Adrian pewnie by milczał. Trzeba przeliczyć i być gotowym na wariant rumuński. Nie można się podkładać jak Gore Bushowi.
Pogodzić się z wynikiem, który może nie być prawdziwy? To ma być praworządność i demokracja?
Wybory stanowią istotę demokracji – władza ludu, górnolotnie mówiąc, wyraża się właśnie w ten sposób. Za pomocą kartki wyborczej każdy, kto zechce, wskazuje swojego kandydata. Wygrywa ten, którego wskaże więcej obywateli. Jeżeli istnieją wątpliwości co do wyniku, cały proces staje się farsą. Jak wybory w PRLu.
Cóż, wszystko zależy od Izby Kontroli nadzwyczajnej, która jest co najmniej wadliwa prawnie i od organów ścigania, które powinny wyjaśniać doniesienia o przestępstwach wyborczych
Cóż, wszystko zależy od Izby Kontroli nadzwyczajnej, która jest co najmniej wadliwa prawnie i od organów ścigania, które powinny wyjaśniać doniesienia o przestępstwach wyborczych
„wszystko zależy od Izby Kontroli nadzwyczajnej, która jest co najmniej wadliwa prawnie”
Pani Redaktor, po pierwsze, to, że Izba jest prawnie wadliwa nie może być pretekstem do uznania, że trzeba zaakceptować wynik, co do którego istnieją spore wątpliwości. A po drugie, czy mamy wyłącznie tę izbę w SN? PiS mieszał w prawie wedle własnej woli, a teraz wszyscy mają się do wadliwego prawa stosować? Największym błędem obecnego obozu rządzącego były te białe aksamitne rękawiczki, w których podeszli do kwestii praworządności. A największym grzechem prawnych ekspertów – dzielenie włosa na czworo.
Pani Ewo – przecież protesty może rozstrzygną Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Ta sytuacja pokazuje tylko jak bardzo mamy już układ zamknięty, jak bardzo PIS się zabetonował we wszelakich instytucjach i z czym musi się mierzyć rządz koalicyjny od wygranych wyborów.
Takie pomyłki mogły się wydarzyć w 1, 2 komisjach – w tak wielu to jest niemożliwe. A ile tych „pomyłek” może być w mniejszych komisjach. I na koniec – przy takich zamianach nie ma różnicy o ok. 380.000,00 głosów – bo każdy głos więcej na RT, jest jednocześnie mniejszą ilością głosów na KN.
PS. Podsumowanie wyniku głosowania przez mojego 5-letniego syna: „Tato, to, że wygrał Karol, tzn. że on i jego koledzy nie pójdą siedzieć za swoje przestępstwa”. 5 -letnie dziecko to rozumie, a niestety przeszło 10 mln dorosłych ludzi nie 🙁
369.591 minus 189 tysięcy jak rozumiem, nie zaś minus 189 głosów? Zgoda, w dalszym ciągu jest daleko do uznania, że głosy nieważne mogły przechylić szalę zwycięstwa, ale jednak… Poza tym stwierdzono przypadki błędnego przypisywania wyniku jednego kandydata kandydatowi przeciwnemu. Wątpliwości są liczne i poważne, cała procedura liczenia sprawia wrażenie przeprowadzonej niechlujnie. Wyborcy mają prawo znać wyniki maksymalnie zbliżone do faktycznych, nawet jeżeli zwycięzca pozostaje bez zmian.
Izbę można pominąć, stosując konstytucję bezpośrednio. Prokuratura na szczęście powinna być rzetelna. Tak czy owak, nie wolno opuszczać gardy, prasa nie może do tego zachęcać! Ulica, in extremis, też się liczy, gdyby skala naruszeń oscylowała wokół 180 tys. – przy czym domniemana, matematycznie prawdopodobna skala, bo niekoniecznie musi być tak, że w każdym obwodzie z trefnym wynikiem znajdzie się ktoś dość świadomy i odważny, by złożyć skargę.
Pisze Pani o petycji, to skąd ten wniosek: „A rząd Tuska powinien się skoncentrować na samorefleksji nad jego przyczynami (klęski wyborczej)”? W felietonie nie ma o Tusku ani słowa.
Nie pierwszy raz Siedlecka jawnie staje po stronie prezeso/pis/da i okolic!
Czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej stanie po stronie demokracji a wbrew swoim mocodawcom?? Nie mysle.
Pan Duda uważa, że chcemy unieważnienia wyborów. Wnioskuje, że jesteśmy Komuszkami. Nawrocki wg niego jest prawnie wybranym prezydentem i basta. Może jak Duda odejdzie to w końcu wróci trochę demokracji. Gdyby Nawrocki był prawym to sam by to nam zaproponował