Karol z Leonem pod „Sądem Ostatecznym”

Żyjemy na co dzień bieżącymi wydarzeniami, które mogą nas dotyczyć. Ale historia to także długa perspektywa. Przypomina o tym to, co wydarzyło się w Watykanie podczas wizyty brytyjskiej pary królewskiej. W Kaplicy Sykstyńskiej król Karol III z królową Kamilą modlili się z papieżem Leonem XIV. Takie ekumeniczne nabożeństwo z udziałem papieża i monarchy brytyjskiego miało miejsce pierwszy raz od zerwania przez Henryka VIII z papiestwem, czyli niemal od pół tysiąca lat.

Ale to nie znaczy, że Kościół Anglii zjednoczy się z Kościołem powszechnym. Znaczy, że obaj znani na całym świecie włodarze chcą być alternatywą dla budowniczych murów.

Henryk kierował się powodem osobistym: Rzym nie zgodził się na powtórny ożenek króla Anglii. Rozgniewany monarcha dopiął swego, zrywając z Kościołem rzymsko-katolickim i zakładając własny: Kościół Anglii (anglikański), którego głową mianował samego siebie.

Odtąd kolejni monarchowie i monarchinie na Wyspach Brytyjskich, obejmując tron, składają przysięgę, że będą chronić ten Kościół, a tolerować inne wyznania w swoim królestwie, w tym „papistów”, czyli katolików rzymskich. Z tą tolerancją bywało różnie, bo przez wieki, aż do XIX, tamtejsi katolicy byli „gorszym sortem”.

Tę przysięgę na wierność reformacyjnemu Kościołowi Anglii przypomnieli od razu protestanccy krytycy wspólnych występów papieża z królem, głową Kościoła Anglii. Pojawiły się nawet wezwania, aby Karol abdykował z tego powodu.

W każdej konfesji, także rzymsko-katolickiej czy prawosławnej (Karol jest nią zafascynowany), są twardzi przeciwnicy przełamywania barier dzielących denominacje i religie. Odrzucają oni ekumeniczną ideę jedności chrześcijan i dialogu z religiami niechrześcijańskimi. Wszystko w obronie własnej tradycji i tożsamości. Szczególnie dzisiaj rosną oni w siłę. U nas także.

Karol nie idzie tą drogą. Nie chce budować murów, tylko mosty. Na koronację zaprosił przedstawicieli głównych konfesji chrześcijańskich (w tym Watykanu, co też było historycznym precedensem) i religii niechrześcijańskich. Dla twardej prawicy może się jawić jako „lewak”, bo przecież jest orędownikiem ekologii i walki z globalnym ociepleniem.

Ale jest kłopot, bo ich przywódca Donald Trump zazdrości królowi Karolowi jego roli, a nawet przebiera się za papieża. Wymowa jest jasna: za jedynowładztwem, przeciw demokracji, w której trumpiści muszą znosić „lewactwo”. „Lewactwo” się więc mobilizuje w obronie ustroju konstytucyjnego. W miniony weekend miliony demokratów maszerowały ulicami miast amerykańskich pod hasłem No king.

O ile ekumenizm, wrażliwość społeczna, niepokój o „ostatnie pokolenie” oraz język angielski łączą papieża z USA z królem Brytanii ponad bolesnym balastem historycznym z epoki kolonialnej, o tyle wcielanie w życie tych wspólnych ideałów jest dziś mało realne. Nie da się też zatuszować wielkich różnic między generalnie progresywnym anglikanizmem a dominującym dziś w katolickich elitach, także w Polsce, „prawoskrętem”.

Anglikanizm po zażartych dyskusjach wewnętrznych zaakceptował w demokratycznych głosowaniach wyświęcanie kobiet na kapłanów (ostatnio na zwierzchnika Kościoła Anglii wybrano pierwszy raz w historii kobietę). Wielu duchownych i działaczy anglikańskich broni równych praw mniejszości etnicznych i obyczajowych (LGBT+).

Gdy w latach 90. zgodzono się na ordynację kobiet, przeciwnicy tego przełomu doktrynalnego przeszli na katolicyzm, a Watykan utworzył dla nich specjalną prałaturę. Mogli przejść do niej z rodzinami. Kilkuset księży anglikańskich o konserwatywnym nastawieniu z tego skorzystało.

Mamy więc w Kościele rzymskim żonatych duchownych, dysydentów, ale wciąż kolejni papieże odmawiają większości księży katolickich prawa do małżeństwa, a katoliczkom prawa do kapłaństwa. W tym kontekście nie ma więc mowy, by wspólną modlitwę Leona z Karolem można było uznać za coś więcej niż moment historyczny, ale tylko moment. Niemniej w warstwie symbolicznej jest to gest pozytywny w obecnym okresie ofensywy polityki tożsamościowej ufundowanej na dzieleniu społeczeństw i budowaniu murów w przenośni i dosłownie.

I jeszcze jeden aspekt: wizyta Karola w Watykanie zbiegła się ze sprawą członka brytyjskiej rodziny królewskiej księcia Andrzeja. Przybywa przesłanek, że książę ma bardzo nieczyste konto, jeśli chodzi o seksualne wykorzystywanie nieletnich kobiet. Choć wszystkiemu zaprzecza, zgłosił gotowość do nieposługiwania się wysokim tytułem. Media brytyjskie i amerykańskie żyją tym tematem. Wizyta Karola ten obleśny temat przykryła tylko na moment.

Reklama