Nie podlizujcie się PiS-owi i faszystom

Jarosław Kurski wylał nam, demokratom, kubeł wody na głowy w swoim tekście „Czy nasi to już oni”. Z bliźniaczych braci Kurskich jeden trzyma z Kaczyńskim, drugi za nic na świecie nie zapisałby się do jego obozu ani do skrajnej prawicy Mentzena i Brauna. Ja też nie, więc tekst Jarosława Kurskiego jest adresowany także do mnie.

Przez „demokratów” rozumiem dzisiaj elektorat koalicji rządzącej, z którego wyłonił się rząd Donalda Tuska. Głosowałem na Koalicję Obywatelską w 2023 r. i na Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich z przekonaniem, że PiS musi odejść, aby Polska pozostała demokratycznym państwem prawa, którego fundamentem są równe prawa wszystkich obywateli. Tych, którzy głosują na prawicę, i tych, którzy na nią nie głosują, oraz tych, którzy w ogóle nie głosują, lecz nie łamią prawa.

W październiku 2023 r. PiS utracił władzę. Zawiązała się demokratyczna koalicja i powstał demokratyczny rząd. Cel demokratów został osiągnięty. W czerwcu plany rządu Tuska na dokończenie przywracania ładu konstytucyjnego pokrzyżowało domniemane zwycięstwo Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta.

Porażkę Trzaskowskiego Jarosław Kurski wpisuje w wieloletni ciąg zdarzeń i decyzji politycznych obozu demokratycznego. Zdaniem byłego pierwszego zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” strategia demokratów polegająca na uleganiu presji prawicy okazała się „bezowocna”. Co gorsza, prowadzi do eskalacji presji polskiej prawicy na demokratów.

W zamian za „tchórzliwe ustępstwa, mimikrę i podlizywanie się skrajnej prawicy”, za uleganie „patriotycznemu szantażowi PiS, ONR [Bąkiewicz] i Konfederacji”, rząd i koalicja demokratów nie otrzymały nic. Ataki na Tuska tylko się nasiliły, jakby w poczuciu, że jego upadek jest bliski. Nasiliły się także – o czym Kurski nie pisze – tarcia, konflikty, wzajemne oskarżenia w koalicji i rządzie.

To ważny aspekt obecnej sytuacji. Negatywny, bo dodatkowo utrudnia realizację obietnic wyborczych przymierza demokratycznego. Drugim tego powodem jest dywersja ze strony instytucji państwowych nadal kontrolowanych przez PiS. Do tego doszedł Nawrocki ze swoją misją zniszczenia Tuska i Koalicji Obywatelskiej jako głównej przeszkody na drodze do ponownego skupienia całej władzy w państwie przez prawicę.

Przykłady błędów popełnianych przez demokratów wyliczone przez Kurskiego są prawdziwe i przekonujące. Jak wiadomo, dobrymi chęciami brukowane jest piekło. Demokratyczne pospolite ruszenie to żywioł niechętny odgórnemu scalaniu. Premier Tusk musi mimo to podejmować decyzje. Także te ryzykowne, „prawoskrętne”.

Publicysta nie musi, bo nie rządzi, tylko recenzuje i podpowiada rządzącym, jak mają rządzić. W tym przypadku sugestia, w moim odczuciu niewypowiedziana jednoznacznie, jest zbieżna z diagnozą prof. Radosława Markowskiego: nie bójcie się, polskie społeczeństwo jest dużo bardziej gotowe na postępowe zmiany, niż wam się wydaje. I to jest kość niezgody między Kurskim a obozem rządzącym.

Czy słusznie? Bo liberalny „prawoskręt” obserwujemy też w innych demokracjach Zachodu. Głównie na tle migracji. To może być błąd strategii albo cena, w ich ocenie warta zapłacenia, za zatrzymanie marszu faszystów do władzy. A w Polsce rozdartej przez Kaczyńskiego na dobrą i złą połowę – w istocie na dwa rozumienia polskości, wykluczające i inkluzywne – nie ma co marzyć o „wspólnocie narodowej”. W naszej historii nigdy jej nie było.

Łączyliśmy się tylko – i też bynajmniej nie wszyscy – w momentach zrywów wolnościowych. Po raz pierwszy w dziejach szansa na taką wspólnotę pojawiła się w III RP wraz z przyjętą w referendum konstytucją. Wokół jej preambuły i artykułów można było budować obywatelską wspólnotę społeczeństwa polskiego. Preambuły powinno się uczyć młodzieży i wspólnie z nią ją analizować. To jeden z świetniejszych tekstów w polskiej myśli państwowej.

I co? Nawrocki chce nowej konstytucji. Obecną, wraz z preambułą, prawica raz wykorzystuje do ataków na rząd demokratów, raz ignoruje, a najczęściej depcze. Konstytucja prawicy wprowadzi system prezydencki – tak by pozwalał jej na rządy totalne. Jak wokół niej mogłaby się stworzyć jakaś wspólnota? Nawrocki jest nacjonalistą, będzie szedł tropem „gorszych sortów” Kaczyńskiego, czyli forsował anachroniczny model etnicznego państwa jednej kultury i religii.

W rzeczywistości Polska jest krajem coraz bardziej różnorodnym. Zejdźmy na poziom życia codziennego. Nie samymi pierogami i schabowym żyje dziś Polak. Nawet na prowincji Polacy karmią się pizzą i kebabem, a w Żabce mogą kupić suszi. W mniejszych miejscowościach słychać nie tylko ukraiński, ale nawet języki azjatyckie.

Ostrzeżenia Jarosława Kurskiego traktuję poważnie. Tak, nadciąga fala faszyzmu, a rządzący demokraci nie radzą sobie z tym zagrożeniem tak, jak byśmy oczekiwali w popierającym ich elektoracie. Kurski stawia na walkę z faszyzmem. Ta walka jest dla niego „wartością absolutną”, samą w sobie. Nie wystarczy jednak, że rządzący demokraci się z tym zgodzą. Ich rolą jest wyciągnąć z tego praktyczne wnioski. Przekuć słuszne hasło na działanie. Mają do tego siły i środki, mają konstytucję i prawo. Tylko czasu nie mają za wiele.

Reklama