W stronę eskapizmu

Coraz bardziej brutalne mamy czasy – codziennie słyszymy o wojnach, agresji, zbrodniach. Tym bardziej potrzebne nam wytchnienie, które daje muzyka. Jubileuszowy, 10. Festiwal Katowice Kultura Natura w NOSPR przyjął hasło „Echa Arkadii”.

Chińska Arkadia, Mahlerowska Arkadia. Pieśń o ziemi prowadzi nas daleko, a jednocześnie pozostaje blisko. Ta bliskość zawiera się w uczuciach, które są uniwersalne, choć zachwyt światem zawarty w tej poezji jest bardzo dalekowschodni. Bliższa jest nam mroczność pierwszej z pieśni, owo Dunkel ist das Leben, ist der Tod, czy alkoholiczna desperacja w pieśni piątej, w której bohater początkowo upaja się wiosną, by w końcu pogrążając się w pijaństwie na tę samą wiosnę zobojętnieć.

Muzycznych chińskich aluzji Mahler włączył niewiele, np. na początku pieśni trzeciej, ale przede wszystkim jest tu najbardziej osobistym sobą, więc nic dziwnego, że gdy wziął się za to dzieło Uri Caine, zaprosił kantora do zaśpiewania melodii z instrumentalnego początku pieśni ostatniej, Abschied, i pasowało.

Jak to dzieło zabrzmiało dziś? Nie wiem, czy to kwestia miejsca, ale bardzo rozczarowała mnie orkiestra – dawno nie słyszałam NOPR-u pod batutą Marin Alsop i myślałam, że bardziej się postarają. Zwłaszcza początek, głośny i toporny niestety, zagłuszający solistę. Lepiej już było w częściach cichszych, ale też za mało było subtelności i precyzji. Co do solistów, bardzo mnie zaskoczyła na plus Rinat Shaham, którą pamiętałam z okropnej Carmen sprzed kilku lat z Opery Narodowej. Dziś śpiewała bardzo muzykalnie, z wrażliwością. Także Stuart Skelton to już nie to, co kiedyś, ale wciąż jest to klasa. Często jednak soliści byli przez orkiestrę po prostu zagłuszani. Może to, jak wspomniałam, kwestia miejsca – dalsze rzędy amfiteatru.