Dobre strony zła?

Nie mam ochoty słuchać radykalnych uczniów, gdy chcą powiedzieć, że Polska nigdy nie była tolerancyjna, nawet w renesansie, i nigdy być nie powinna. Przerywam i nie pozwalam mówić, kiedy proponują, iż mogą mi powiedzieć prawdę o faszyzmie, bo internet najczęściej na ten temat kłamie. Takie treści nie mają prawa zaistnieć na moich lekcjach. Dopóki Polska w Unii, nie pozwalam.

Dawniej myślałem, że propozycja, aby mnie oświecić w sprawach faszyzmu, to typowa młodzieńcza prowokacja. Udają, iż w to wierzą, aby mnie sprowokować do dziaderskiego monologu, że nie po to Polska tyle wycierpiała w czasie okupacji, aby prawnuki ofiar propagowały takie poglądy. Ja sobie pogadam, a oni będą mieli ubaw ze starego. Dzisiaj już wiem, że to nie jest prowokacja. Niektórzy naprawdę wierzą w dobrą stronę faszyzmu i z sympatii do mnie chcą o tym powiedzieć. Przykro im, gdy nie słucham i nie pozwalam słuchać innym. U mnie na lekcjach wciąż króluje Mickiewicz.

Młodzi, którzy propagują nietolerancję, a niektórzy nawet faszyzm, wierzą, że zostaną z uwagą wysłuchani przez takich jak ja dziadersów dopiero wtedy, jak wybiorą swojego prezydenta. Jak w kolejnych wyborach narzucą nam swój rząd. Na razie jeszcze się nie udało, ale zrobiło się o kilka kroków bliżej. Więcej takich kroków i nikt nie będzie pytał starego nauczyciela o pozwolenie. Będę musiał wysłuchać, a nawet pochwalić, jeśli zostało mi trochę oleju w głowie.