Rząd proponuje młodym nauczycielom stabilność zatrudnienia zamiast podwyżek

Barbara Nowacka zdradziła, że rząd chce, „by po pierwszym roku pracy z takim [młodym] nauczycielem była zawierana umowa o pracę na czas nieokreślony”. Stabilność zatrudnienia ma być rekompensatą za niskie pensje. Młody nauczyciel wciąż zarabia na poziomie płacy minimalnej.

Płaca minimalna wynosi obecnie 4666 zł brutto, a wynagrodzenie nauczyciela początkującego z tytułem licencjata i przygotowaniem pedagogicznym to 5027 zł brutto, zaś magistra – 5153 zł brutto. Zapewne umowa na czas nieokreślony jest kusząca, jednak nie aż tak bardzo, by przykryć nędzę finansową. Jeszcze mniej motywuje do pozostania w zawodzie wynagrodzenie po osiągnięciu awansu na stopień nauczyciela mianowanego. Zarobki wtedy wzrosną zaledwie o 129 zł brutto (licencjat) lub 157 zł brutto (magister). Po co najmniej trzech latach pracy!

Stabilność zatrudnienia zamiast godnych płac to ryzykowne posunięcie. Nie przyciągnie do zawodu dobrych pedagogów, ludzi z pasją, lecz osoby, które z jakichś powodów potrzebują jak najszybciej umowy o pracę na czas nieokreślony. Jeśli to ma być kluczowy czynnik motywujący, robi się bardzo niebezpiecznie. Tak już zatrudniano nauczycieli w latach 90., czyli w czasach gospodarki szokowej. Teraz też rząd szykuje szokową terapię dla młodych: stabilne zatrudnienie zamiast kasy. 

Rozporządzenie MEN o zarobkach nauczycieli tutaj, info ministry o stabilności zatrudnienia tutaj.

Reklama