Kadry prezydenckie

W Zabrzu Nawrocki wystąpił na wiecu razem z rumuńskim kandydatem na prezydenta. Antyeuropejska prawica wzajemnie się wspiera i to podczas wyborów nie we własnym kraju. Simion mruczał, że Unia to komunizm, a Nawrocki nie zaprzeczał. Tak się ludziom pierze mózgi.

Na szczęście „mamy wpływ na to, kto będzie prezydentem i pomoże lub zaszkodzi polskiej demokracji”, napisał Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”, w komentarzu „Nasze konklawe” (nr 19). W numerze najnowszym (20), przed pierwszą turą prezydencką, drukujemy wspólny artykuł Baczyńskiego i Mariusza Janickiego, politycznego publicysty i zastępcy naczelnego, pod tytułem „Druga odsłona Października”, czyli wyborów parlamentarnych 2023.

Druga odsłona, dopełnienie, domknięcie demokratycznego układu rządzącego – wszystkie te określenia sprowadzają się do jednego: jeśli wygra Nawrocki, wróci PiS; jeśli wygra Trzaskowski, u władzy pozostanie koalicja 15 października. Wybór należy przede wszystkim do tych, którzy pójdą głosować w najbliższą niedzielę, ale pozostanie w domu też jest aktem wyborczym – negatywnym, machnięciem ręką na sprawy polskie, wyrazem frustracji lub rozczarowania albo obojętności. Wybieramy osobę, a w istocie wizję polityki polskiej, którą kandydat będzie realizował wraz ze swoim zapleczem.

Co to znaczy, że od nas zależy, kto będzie następcą Andrzeja Dudy? My tylko wrzucamy kartę do urny z nazwiskiem naszego faworyta. Na tym nasz wpływ na wynik wyborów się kończy w sensie technicznym, ale nie musi się kończyć w sensie obywatelskim. Możemy się udzielać na różnych forach także po wyborach: czytać, słuchać, oglądać, komentować, dyskutować „za” lub „przeciw” wyborowi, jakiego dokonało społeczeństwo. Twardą robotę powyborczą biorą na siebie zwycięzca i jego ekipa. To oni wynik przekują na personalia, funkcje, zadania. Od nich zależy, jak konkretnie będzie wyglądała wizerunkowo i merytorycznie prezydentura.

Nie wiem, ilu Polaków potrafi wymienić szefów/szefowe kancelarii Dudy, ale mieli wielki wkład w to, jak prezydentura Dudy będzie pamiętana. I podobnie będzie, jeśli wygra Trzaskowski. Ale problem jest taki, że o ile o kompetencje ekipy Trzaskowskiego możemy być raczej spokojni, o tyle skład i jakość ekipy Nawrockiego to czarna dziura. Kaczyński wymyślił go jako „kandydata obywatelskiego”. Potem dodał: „popieranego przez PiS”, na koniec: „nasz kandydat”. W tej sytuacji należy zakładać, że kancelarię zmontuje mu Nowogrodzka, uzyskując nad nim całkowitą kontrolę. Kaczyński wyraził to zaskakująco szczerze, nazywając Nawrockiego „decyzją”. Swoją decyzją: bo czyjąż inną?

Duda, były harcerz, najpierw sięgał po druhów i druhny, którym zapewnił godne warunki pracy i jeszcze godniejsze warunki odejścia. Pod koniec drugiej kadencji jego podporą w pałacu jest Mastalerek, chodząca ambicja polityczna. Trzaskowski nie powinien mieć problemów ze skompletowaniem ekipy. Musiał odrobić to kluczowe zadanie już pięć la temu, gdy ubiegał się o urząd. Przez kolejne lata przybyło mu nowych znajomości w kraju i w świecie. Jak szybko i jaką przedstawi kancelarię, potwierdzi profesjonalizm jego prezydentury.

Czy będzie niezależny od Tuska? Sam odpowiada tak w najnowszej „Polityce” w rozmowie z Rafałem Kalukinem: „Naturalnie będę dużo bardziej skłonny do współpracy z rządem, zwłaszcza w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Pozostanę jednak w 100 proc. niezależny, zamierzam przyglądać się każdej ustawie z osobna i przede wszystkim będę wykazywać się własną inicjatywą”. Świetnie, miałbym nawet sugestię dla Trzaskowskiego w roli prezydenta: otworzyć dyskusję o rewizji i reformie polskiego prawa wyborczego. Nie może być tak, by przez ucho igielne przechodziły trolle.