Hołdownicy Trumpa

Gdy w Kanadzie i Australii, państwach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, trumpizm przegrał z kretesem w wyborach parlamentarnych, w naszej postkomunistycznej części Europy w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Rumunii prowadzi przedstawiciel tamtejszej skrajnej prawicy. I może wygrać w drugiej. Rumunia prócz przeszłości komunistycznej ma rozdział faszystowski, kolaborację z Hitlerem i niezwykle brutalne pogromy antysemickie.

W latach drugiej wojny Rumunią rządził „conducator” Antonescu. Po Monachium Węgry zabrały część południowej Słowacji, zamieszkiwanej przez mniejszość węgierską. Dwa lata później, w 1940 r., Węgry zagarnęły dwie trzecie rumuńskiej Transylwanii. To były „wiedeńskie nagrody” za kolaborację z III Rzeszą. Oba kraje wysłały wojsko na front wschodni, wspierając Wehrmacht. Po upadku bloku komunistycznego w Europie spór terytorialny między Bukaresztem i Budapesztem trwał dalej, nawet po wstąpieniu obu państw do UE.

Taka jest prawicowa polityka realna w znacznej części naszego regionu: nacjonalistyczna i antybrukselska, a w Słowacji i Węgrzech jawnie proputinowska. W Bułgarii taka skrajna prawica też wypączkowała. I w byłej NRD. Najpierw nazizm, później komunizm to było potężne pranie mózgów przeciwko demokracji parlamentarnej. Oczywiście, dawne „demoludy” w ciągu ponad 30 lat praktykowania demokracji konstytucyjnej nie tęskniły za autorytarną przeszłością. Ale konsens polityczny wokół demokracji budowały elity, a lud się udzielał mniej chętnie.

Potencjał populistyczny, zarówno prawicowy, jak i lewicowy, tkwił w społeczeństwach pokomunistycznych od zmiany ustroju. Mógł dojść do głosu przy korzystnym dla niego zbiegu okoliczności. Tak było w Polsce z Tymińskim, Lepperem, Kukizem, Mentzenem. Tak stało się teraz w Rumunii.

George Simion deklaruje się jako wielbiciel Trumpa i przeciwnik Putina. Zwolennik UE, ale tej „suwerenistycznej”, czyli okrojonej do wolnego przepływu kapitału, i NATO, ale pod warunkiem, że trochę odpuści z pomocą dla Ukrainy. Gremialnie głosowała na niego klasa pracownicza w diasporze, czyli klasa ludowa, jak u nas. Polityk jest za przywróceniem dawnych granic, więc ma zakaz wjazdu do Ukrainy i Mołdowy. Gdyby wygrał, Unia miałaby następnego nacjonalistycznego suwerenistę w Radzie Europejskiej. Na szczęście niekoniecznie w tandemie z Orbánem, bo obaj są nacjonalistami skazanymi na konflikt ze względu na roszczenia terytorialne.

U nas po wizycie Nawrockiego w Owalnym jego sztab też widzi już swego kandydata w Pałacu. Niektórzy politolodzy już ogłaszają przełom w kampanii na korzyść Nawrockiego. Myślę, że wątpię. Poczekam na pierwsze sondaże dotyczące posłuchania udzielonego przez „papieża” Trumpa Nawrockiemu. Polacy lubią Amerykę, a ci prawicowi lubią Trumpa, lecz niekoniecznie mieszanie się Waszyngtonu do naszych wyborów. Trump grzebie nie tylko w polskich wyborach, ale nas obchodzą przede wszystkim nasze. Pytanie za milion, a może za piątaka, czy ratowanie przez Trumpa słabego kandydata wystawionego przez Kaczyńskiego pomoże Nawrockiemu czy wepchnie go pod wodę.

Owszem, przyjął go nie tylko Trump, ale też inni dygnitarze, w tym sekretarz Rubio – na całe, jak podają polskie media, dziesięć sekund. Żadnych konkretów (czy Nawrocki w ogóle mówi płynnie po angielsku, bo inaczej płonne jego marzenia o partnerstwie z Donaldem T.) Słowem, wyborcza ustawka pod elektorat w Polsce. Chodziło o rolki i proroctwo Trumpa, że Nawrocki „wygra”.

Będą tym grać, to jasne, ale Trzaskowski, Hołownia, Biejat, Zandberg będą pytać na wiecach i w debatach, jak Nawrocki się godzi na jawną ingerencję Amerykanów w ważne polskie wybory. I czy zdaje sobie sprawę, że jest pionkiem w grze trumpistów o przejęcie kontroli politycznej nad skrajną prawicą w Europie, w tym w Polsce. Co wtedy z naszą suwerennością? Lepsza pod kontrolą trumpistów niż „brukselczyków”? Prosta odpowiedź: pod żadną. Nie o kontrolę tu chodzi, tylko o partnerstwo. Z Białym Domem Trumpa w relacje partnerskie wejść się nie da. Trzeba więc patrzeć na tur Nawrockiego po Waszyngtonie jako na akt hołdowniczy, niegodny kandydata na prezydenta Polski.