Podpiszcie cyrograf!

Sławomir Mentzen, trzeci wynik w pierwszej turze wyborów prezydenckich, zaprasza Trzaskowskiego i Nawrockiego, których wyniki były dwa razy lepsze. Nawrocki pokornie idzie i podpisuje cyrograf. Niemożliwe, żeby bez zgody Kaczyńskiego. To niebywale ponura groteska: kandydat największej partii opozycyjnej na prezydenta i jego mocodawca szukają wsparcia u rywala, który im zagraża bardziej niż Trzaskowski.

Mentzen i skrajna prawica mogą czekać, Kaczyński z Nawrockim nie może. Liczy, że jego wygrana z Trzaskowskim przyspieszy upadek koalicji 15 października. Ale nie może mieć pewności, że nie przegra wyborów parlamentarnych za dwa lata ze skrajną prawicą. Wówczas Nawrocki, gdyby wygrał z Trzaskowskim, stanie przed nieznanym po 1989 r. wyzwaniem: zdradzić PiS i przejść na jej stronę czy użerać się z nią w ramach kohabitacji. Tak czy inaczej, nadchodzące lata w polskiej polityce nie przyniosą tak bardzo potrzebnej stabilizacji. Tylko wygrana Trzaskowskiego mogłaby ją przynieść.

Czy tak się stanie, zdecydują ostatnie dni kampanii. Wyniki pierwszej rundy pokazują, że ma on rezerwy w Polsce zachodniej i tam powinien przenieść kampanię. Musi dobrze wypaść w debacie z Nawrockim. Demokratyczny marsz patriotyczny prawdopodobnie nie będzie tak imponujący jak marsze w 2023, ale pomoże w mobilizacji elektoratu koalicji Tuska, jeśli będzie większy niż marsz pisowski, który ma się odbyć w stolicy tego samego dnia. W obu chodzi o to samo: pokazać masowe poparcie dla swych kandydatów.

Trzaskowski przyjął zaproszenie od Mentzena. Ruch ryzykowny, zdecydowana większość jego wyborców i tak nie zagłosuje na Rafała. Ale może chodzi o tych kilkanaście procent, którzy wolą zagłosować na Trzaskowskiego niż Nawrockiego (o ile w ogóle pójdą do wyborów). Na dodatek posłuchanie u Mentzena może Trzaskowskiego kosztować głosy zdecydowanych antyfaszystów. Jeśli jednak Trzaskowski odmówi podpisania cyrografu – co już zapowiedział – i odsłoni jego szkodliwość dla interesów Polski, to wyjdzie z tarczą.

Tusk w czwartkowej rozmowie z Piotrem Kraśką w TVN24 powiedział wyraźnie, że zgoda Nawrockiego na żądanie Mentzena, by Polska nie godziła się na przyjęcie Ukrainy do NATO, jest zdradą stanu. Mocno podkreślił, że prezydentem Polski nie może być człowiek powiązany ze światem przestępczym.

Sęk w tym, że części wyborców te argumenty nie przekonują. Ani w elektoracie skrajnej prawicy, ani na lewicy. W najmłodszym pokoleniu autorytetami są Mentzen i Zandberg, liderzy antysystemowi. Zandberg ma tu poparcie dwa razy mniejsze, ale wyprzedza Trzaskowskiego. Mam nadzieję, że gdyby Trzaskowski przegrał, zwolennicy Zandberga by nie świętowali wspólnie z PiS i skrajną prawicą. Czy tak trudno zrozumieć, że w Polsce prawicowej nie ma miejsca nie tylko dla liberałów, ale też dla „lewaków”?