Zapasy na gumnie

Ostatnia prosta prezydencka: faworytem Trzaskowski, ludzie mają już swojego kandydata, więc debaty na nich nie wpłyną, w internecie najwięcej ryb łowią Mentzen i Biejat, a Tusk krzepi, że „będzie dobrze”. W ostatnim przed świętami sondażu (IBRiS) Trzaskowski prowadzi z prawie 5 proc. przewagi nad Nawrockim.

W tym samym sondażu niemal identyczny spadek poparcia, o 5,5 proc. z haczykiem, zaliczyli Trzaskowski i Mentzen. Co wymyślą na koniec sztaby głównej trójki? Co wymyślą media i aktywiści? Czy ostatnie tygodnie walki o prezydenturę jeszcze bardziej będą zapasami w błocie czy w kisielu i tylko pogłębią w społeczeństwie negatywny wizerunek klasy politycznej i w ogóle polityki, a może przeciwnie: większość obywateli odetchnie z ulgą i nadzieją, jak 15 października roku pamiętnego, kiedy po ośmiu latach skończył się kaczyzm? Tak, mało to prawdopodobne, by ulga była porównywalna, a nadzieja równie świeża, jednak dość prawdopodobne, że emocje znów wybiorą nam zwycięzcę.

Premier Tusk nie tylko oznajmił, że „będzie dobrze”, ale życzył trojgu pretendentom z koalicji rządowej jak najlepszego wyniku. Bo im lepsze ich urobki, tym lepiej dla jego rządu. To błogosławieństwo oznacza, że dla Tuska najważniejsze jest utrzymanie koalicji. Dobre rady, przestrogi, rwanie włosów z głowy nad błędami kampanii raczej na niego nie działają. Nie przejmuje się zbytnio zarzutami, że wchodzi w buty PiS. Jeśli Trzaskowski wygra, tydzień po wyborach już nikt o tych krytykach nie będzie pamiętał.

Tusk, najtwardszy i najbardziej doświadczony lider polityczny, jakiego dziś ma Polska, ma prawo do błędów i je popełnia. Za dużo obiecał, rozbudził apetyt i oczekiwania, nie wiedząc jeszcze, na jaki opór natrafi zarówno ze strony PiS, jak i dysydentów w koalicji rządzącej. Po 14 miesiącach sprawowania władzy ma już o tym wiedzę. Zna słabe i mocne punkty koalicji. Dawać mu rady każdy może, ale liderzy z prawdziwego zdarzenia mają już doradców bez liku. Ostatecznie są zdani na siebie i zwykle samotni. Skoro poparł kandydaturę Trzaskowskiego, to miał po temu powody poważniejsze niż żądza triumfu partyjnego czy kontrola „żyrandola”.

Trzaskowski do zapasów na gumnie się nie nadaje i dlatego rywale próbują go tam wciągnąć. Ważne, by jego sztab i zwolennicy te próby rozbrajali. Mają na to cztery tygodnie i dwie debaty. Szklanka w połowie pełna.